Muszę przyznać, że po pierwszym odcinku byłem pod wielkim wrażeniem. Od razu wspaniałe efekty, klimat i genialna scena rozgrywki między dwoma telegrafistami. Dalej skończyła się jednak wena twórcza, bo cały film został zarzucony klimatem melodramatu do takiej przesady, że wyszedł wręcz momentami komicznie. Ileż można słuchać i oglądać sceny i dialogi przepełnione ckliwością w czasach, kiedy walczy się o przetrwanie następnego dnia? Wszyscy tam reprezentują najwyższy poziom intelektualny. Każdy dialog to metafora, głęboka myśl, filozofia, psychologia - jakby wszyscy studiowali Sokratesa i Nitchego. W tym jak zwykle w filmach wojennych z II wojny światowej - Niemcy to niemalże kwiat intelektu i inteligencji. Bezlitośni szaleńcy, ale inteligentni, eleganccy, szarmanccy, przystojni w tych swoich kretyńskich mundurach obwieszonych symbolami pogaństwa niczym punkowcy z Jarocina...
Zabrakło akcji, zdecydowanie. Niestety aktorka grająca niewidomą - pomimo swojej niewątpliwej słodkiej urody - nie zagrała dobrze osoby niewidomej.
Tak, że podsumowując - piękny film i bestia w jednym.