No cóż, serial najpewniej dobiegł końca. A jeśli chcą zachować twarz a nie doić zdechłą krowę, to powinni go zaprzestać.
ŚWK, był parodią seriali jakie dotychczas były w Polsce, fabuła była odrealniona jednocześnie będąc tak blisko typowego mieszkańca, nie tak jak w np. Rodzince.pl gdzie wszystko było idealnie, bogato, a serial nie różnił się od takich produkcji jak współczesna rodzina. Tutaj było biednie, problemy były ludzkie, ale podane na tacy z parodią.
Pierwsze odcinki starały się kopiować amerykanów, coś na styl Bundych. Bardziej skupiało się na rodzinie Kiepskich a historie były mocno amerykańskie. Ferdek na początku był inną postacią, raczej chamską, inteligentną, szybko wpadający w agresję gdy nie szło po jego myśli.
Potem seria zyskała swojego ducha i się rozkręciła. Bardziej niż jak samych Kiepskich, serial zaczął opowiadać bardziej o wszystkich mieszkańcach pietra. Ferdek stał się też bardziej sympatyczny, wciąż wybuchał agresją szybko ale już nie był takim chamem, inne postacie również zaczęły się rozwijać. Fabuły zaczęły się stawać coraz bardziej porąbane, jednocześnie opowiadały o Polakach tak dobrze, jakby scenarzystami byli właśnie ci zwykli mieszkańcy. Te obcinki też są uważane za najlepsze.
Tak do 250 odcinka było dobrze.
Potem się zaczęło sypać. Ferdek stał się gburowaty, stał się też znacznie głupszy. Fabuły starały się opowiadać o społeczeństwie, ale wydawały się takie, nieprawdziwe, wytykając wady, z których zaczęli się śmiać ci lepiej sytuowani, z serialu dla wszystkich zaczął się zamieniać w serial dla konkretnych ludzi. Żarty stawały się coraz mniej przemyślane, gdyby nie sztucznie podłożony śmiech, nikt by nie widział, kiedy był żart. Odrealniony świat w kiepskich który był tylko metaforą, zaczął zamieniać się w dosłowne tłumaczenie widzowi jak jest. A im dalej serial postępował tym było gorzej.
Wydawało się, że najgorszy okres jest już za serialem gdy miał wrócić Walduś, jednak jego powrót (ten odcinek) był co najmniej żałosny, a potem to co tak lubiłem w serialu, czyli te wieczne pomysły Ferdka i cyca zamieniły się w wieczne kłótnie... Coraz częściej żarty to były tylko onelinery, często oparte na powiedzonku głównego bohatera. Bo jak mamy scenę, gdzie dosłownie nic śmiesznego się nie wydarzyło i nagle Boczek powiedział "w mordę jeża" albo pan Kozłowskim ze swoim "kurkawódka" czy też, za każdym razem jak podnoszą kieliszek i powiedzą te konkretne słowa po raz 20... i pada salwa śmiechu .
Fabuły dalej starły się być porąbane, ale co z tego, jak postacie które brały w tym udział i ich żarty były co najwyżej nijakie.
Serial stał się głównie pożywką dla "koneserów", grud co doceniałem, że nie kradli fabuł innych sitcomów z USA, choć też trzeba przyznać, że jest to gatunek teraz tak nijaki przez tą całą polipoprawność, że ich oglądalność spada.
Piosenki które w większości były tandetne, wieczny greenscreen zrobiony tak na odwal się, że aż bolało w oczy, historie które mógłby być czymś lepszym, zazwyczaj były zalane onelinerami, żartami które nie pasowały to jakoś próbowane je dodać, a same historie z odcinka kończyły się jakby w połowie.
Zmiana na syna Paździocha totalnie się nie udała.
Serial miał dobry stary, potem był tylko lepszy a od ok.250-300 odcinka totalnie leciał w dół.
Jeden scenarzysta ponoć przyznał, że serial powinno się skończyć lata temu.