Czytając cały czas czułam zainteresowanie, co będzie dalej. Serial absolutnie nie trzymał napięcia, nawet byłam lekko wkurzona. Te całe wulgaryzmy, Damian i ta nawiedzona naprawdę mnie umęczyli. Nawet Kajetan Rybak i ta jego na siłę tworzona sielska rodzinka z kolacją w tle. W powieści, a jest tak samo nie byłam tak tym przygnieciona. Kajetan lał żonkę a potem przynosił kwiaty i dalej udawali że są fajną familią. Tu mnie drażnił i wydaje mi się, ze w każdym filmie tak gra. Ta sama mimika i ton w głosie. Finał: gospodarz popiołem z ogniska zatuszował krew i dlatego tak, a nie inaczej reaguje policja. Damian do końca utrzymuje, że to on zabił Adę. Tylko dziewczyna ma roztrzaskaną czaszkę a on twierdzi, że ją udusił. Oczywiście nikt nie docieka, mają winnego będą awanse i to jest najważniejsze. Kiedy prokurator mówi Arkowi, że to syn gospodarza zabił Adę - ten wysiada z samochodu i się uśmiecha... Wreszcie koniec udawania. Zabił córkę ale to przez żonę. Kiedy widzi swoją pomyłkę jest przerażony i tłumaczy gospodarzowi, że jest niewinny. Gospodarz najpierw chce dzwonić po policję ale szybko kalkuluje i oferuje pomoc. No i byłaby zbrodnia doskonała, gdyby nie świerzbił go język. Adaoma kapnęła się szybko, chciała się wycofać i nie dać po sobie znać ale arek też załapał. A tak na serio to nie rozumiem dlaczego wrócił do tematu rzekomej zdrady Kamili. Lubił Adaomę, więc nie sądzę żeby chciał ją skrzywdzić. Przecież pomogła mu oczyścić sumienie. Chyba, że przez nienawiść do Roberta chciał żeby i on miał spaprane dalej życie