Hej jakie macie odczucia po najnowszym odcinku??
Ciekawa sprawa dotycząca rasizmu, dobrze pokazany problem z którym zmaga się Ameryka. Co do relacji bohaterów trochę wkurzył mnie fakt że wspólnicy podjęli decyzję bez Alicji i po woli zastanawiam się w jakim kierunku to zmierza , najpierw Cary i Alicia otwierają nową kancelarie, zabierają część pracowników, potem dołącza do nich Diane z kolejnymi współpracownikami oraz z Kalindą teraz Lee , ponadto wrócili do starej lokalizacji tak naprawdę zmieniło się tylko logo wiec zastanawiam się jaki to ma sens ?? ;/ Lubie postać córki Elia jest świetna , a co do Alici i jej szefa kampani to coś mi się wydaję że zaczyna iskrzeć :) Myślę że Alicia wygra wybory i będzie konkurować ze swoją byłą już kancelarią.
Ja się coraz bardziej rozczarowuję, mam wrażenie że zapomniano o mądrej maksymie nie wchodzenia dwa razy do tej samej rzeki, a z kancelarią założoną przez Alicję z Carrym, i świetnie prowadzoną w kierunku rozwoju, tak działalności jak i zawodoewgo emploi Alicii, stało się coś bardzo złego, wrócono do punktu wyjścia. Na dokładkę to chodzenie po śladach wydaje się wynikać z braku pomysłów na rozwój postaci. W tym odcinku wmontowano niezwykle poważne i aktualne, tragiczne zdarzenia, a cała serialowa rzeczywistość zbudowana wokół nich obnażyła miałkość scenariusza. Cóż z tego, że na początku odcinka zamieszczono komunikat, że wyprodukowano go przed zdarzeniami w Ferguson i Staten Island, skoro było wiele innych takich zdarzeń i jak się chce nimi inspirować to wypadałoby nie wsadzać gubernatorowi do auta kochanki w momencie gdy jedzie rozładowywać napięcie na ulicach, bo to zerwanie było zwyczajnie szmirowate. Tak samo kiczowata była scena jak kontrkandydaci wcinają razem kanapki i zamieniają kuchnię w gorącą debatę.
Jedyne co mnie trochę pocieszyło to wreszcie okazanie przez Alicję prawdziwej pasji w dążeniu do wygranej, oby tylko to znów nie był krok w przód tylko po to aby w następnym odcinku zrobić trzy w tył, postać Alicji musi zacząć się rozwijać, inaczej będzie klapa.
Też mi się to nie podoba. Serial miał się podnieść po śmierci Willa i początkowo rzeczywiście tak się zdawało. A powrot do starej kancy wygląda na rozpaczliwe poszukiwania nowego Willa - czy będzie nim Aliszja, czy jednak Carry. Ta zabawa zaczyna być męcząca. Wątki romansowe są poprowadzone tak, że gorzej chyba nie można. Rozumiem, że targetem są kobiety i muszą dostać swoją dawke, no ale dlaczego w kretyńskiej wersji?
Teraz sobie będą z szefem kampanii tłumaczyć wzajemnie, czy ten pocałunek coś znaczył i kto się w kim zakochał, fajne klimaty, tylko bardziej dla uczniów gimnazjum a nie ludzi po 40-tce, którzy robią w polityce, co raczej chyba odziera z pensjonarskich złudzeń.
Żona Idealna to raczej target dla facetów ;)
Ja lubiłam i ceniłam ten serial do momentu, do którego mnie interesowały perypetie zawodowe Alicii, jak z myszowatej żony, zszokowanej zdradą męża zmieniała się w pewną siebie prawniczkę + były ciekawe sprawy na wokandzie, dobre rozgrywki zawodowe z udziałem Willa, nawet znosiłam wątki romansowe w stylu Harlequinów. Strasznie nie lubię jak w serialach zabijają bohaterów tylko dlatego, że ich prowadzono w ślepą uliczkę, a tak robiono z Willem, i nie wierzę, że aktor chciałby odejść (bo ponoć to była jego decyzja- to odejście), gdyby nie czuł, że jego postać staje się jałowa. Jednak teraz przesadzają z uproszczeniami postaci i chodzeniem na skróty, cały ten pomysł z startowaniem Alicii w wyborach i wszystko co dotąd wymyślono w związku z nimi mnie się nie podoba, nie kupuję tego stylu. Natomiast co do pensjonarskiego wątku, to infantylny,ale już go wolę niż układ Carry-Kalinda i ta/te/ci trzeci i n-krotni, ale generalnie życie uczuciowe oprócz Diane, w tym serialu leży na łopatkach, a mogli przecież poprowadzić historię Willa i Alicii naprawdę w ciekawym kierunku. Teraz to zapewne posterują ku Polmarowi, znów w stylu i chciałabym i boję się, co nie jest złe tylko wtedy, gdy ma jakieś umotywowane podstawy,
Cały ten start Alici w wyborach to jak dla mnie jedna wielka porażka , jakoś jej nie widzę na tym stanowisku . Serial po genialnym 5 sezonie sezonie traci na fabule , widać brak pomysłów.Mnie najbardziej drażni sytuacja z kancelarią bądź co bądź Will w 5 sezonie proponował Alici by zajęła miejsce Diane , teraz ma swoją kancelarie w której nie ma nic do powiedzenia . Ponadto w kwestii uczuć o ile to co było między Alcia a Willem i ciągnęło się przez 5 sezonów było w jakimś stopniu zrozumiałe i poprowadzone w taki mało irytujący sposób o tyle jej rozterki teraz gdy jest kompletnie pozbawiona jakichkolwiek uczuć do męża a dzieci ma prawie dorosłe jest już mocno naciągane.
Wydawało im się, że kampania wyborcza ożywi serial. Eli zawsze cieszył się sympatią widzów, więc chciano go wykorzystać przy wzmacnianiu postaci głównej bohaterki, póki co rozmieniają i jego na drobne. Ciekawe co teraz zrobią, powinni jakoś uwiarygodnić rozwój Alicii, a jak nawet wygra to co? Będzie prokuratorem generalnym i starczy im pomysłów, żeby pisać pod to ciekawe scenariusze odcinków? Jakoś wątpię, pewnie wygra, ale wymyślą jakąś przeszkodę w jej karierze, albo już wycofa się na etapie kampanii z powodu jakiejś kompromitacji. No zobaczymy, może mnie akurat zaskoczą pozytywnie i nie będę narzekać ;)
Myślę podobnie, sądzę że nawet jak wygra i obejmie urząd to i tak jej kariera na tym stanowisku nie potrwa długo bo coś się znając życie wydarzy :)
Żeby tylko to nie była kolejna zdrada Petera, ten chwyt już wyeksploatowano co cna.
W 100% się z wami zgadzam. W sezonie 6 prawie każdy pomysł twórców, który w dodatku jest ciągnięty przez pół sezonu (i kto wie ile jeszcze), jest dla mnie rozczarowaniem. Niestety podobne odczucia ma większość fanów. A już to jak Cary i Diane potraktowali Alicję, a ona ich, było dla mnie czymś typu "Moda na sukces" - tam każdy z każdym romansował, tu każdy z każdym toczy wojnę. Trochę jakby twórcy już nie mieli pomysłu gdzie stworzyć konflikt i stwierdzili "ej, przecież jeszcze Cary i Diane nie trzymali sztamy!". Co gorsza zapominają o starych relacjach między bohaterami. Przecież Cary nienawidził Alicjii i DIane, a później te uczucia bardzo szybko znikają. Chyba tylko relacje między Alicją i Davidem były od początku złe i takie pozostały - hm, to chyba wiem czego się spodziewać w dalszej części sezonu - Alicja&David kontra Diane&Cary :D
A co do wątków miłośnych, to nie widziałam jeszcze serialu z tak przeciągniętym tematem. Aż im WIll umarł z nudy :) A teraz z Finnem zaczynają robić to co z WIllem. Taka zasada - w jednym odcinku muszą być 1-2 krótkie sceny z Finnem i Alicją, czasem żadnej. W ten sposób będą "budować" związek do końca sezonu. A w ostatnim odcinku będzie albo to co w ostatnim odcinku 2 sezonu, albo to co w ostatnim odcinku 4 sezonu ;) Czylo albo wielkie "uf, w końcu", albo wielkie "o matko, ile jeszcze można zwodzić widzów".
Pod względem wątków uczuciowych Alicii, mogę zrozumieć, że nie chcą jej teraz wikłać w romans konsumowany na "poczekaniu", bo założyli, ze to typ kobiety, co po traumie z mężem, a potem z Willem jest ostro zahamowana, ale przynajmniej powinni stworzyć jakieś podstawy, nadać kierunek ku któremu ona zmierza w kwestii związku z mężczyzną, bo jak mówię, takie robienie kroku w przód, zaraz potem trzy w tył jest nudne bez ciekawego rozbudowania charakterologicznego, hasła nie wystarczą .
Chyba macie jakieś nierealne oczekiwania. Good Wife jest dośc niesztampowym serialem w tym sensie, że to nie pierwszy sezon jest najlepszy, a obecny sezon, może słabszy od 4 czy 5 to jednak dalej trzyma wysoki poziom, a nie jak w niektórych produkcjach, że w zasadzie ogląda się z sentymentu.
Można się przyczepić, że nie po to Alicia i Cary odchodzili z Lockhart/Gardner, żeby teraz wszystko wróciło do punktu wyjścia minus kilku partnerów, ale odcinków Florrick/Agos vs Lockhart/Gardner gdzie wzajemnie intrygowali było całkiem sporo (choćby pamiętny wątek czyim klientem zostanie ostatecznie Chumhum) i wzajemne animozje tych dwóch kancelarii na dłuższą metę też by się znudziły. Zabrakło mi może jakiejś walki na odcinku Florrick/Agos/Lockhart vs Lee/Canning, w zasadzie po wyrzuceniu tej "drugiej parki" z biura wieść o nich zaginęła.
Poza tym to co zrobili w tym sezonie z Carym też zasługuje na uznanie, czy ktoś się spodziewał takiej intrygi??
Główne zarzuty mam do Alici, cieszę się, że przestali z niej robić taką święto**liwą i wyszło jej wyrachowanie (np scena z Peterem gdzie otwarcie powiedziała, że ich małżeństwo to dobra marka i oboje z niej czerpią korzyści). Nie pasują mi również jej aktualni adoratorzy. Sorry, Alicia jest przeciętnie atrakcyjną mamuśką w średnim wieku, a tu nagle kręci się wokół niej pełno seksownych 30latków. Szef kampanii speszony, oblany rumieńcem niczym nastolatek pyta się jej czy ten pocałunek coś znaczył... Jakieś sekretne randki z Finnem, po prostu śmiechu warte ;) Alicia w ciągu paru sezonów przeszła ogromną metamorfozę, ale scenarzyści przeginają robiąc z niej teraz jakąś wonder woman.
Robi się coraz bardziej właśnie sztampowy. Aktorka ma 48 lat, ale serialowa postać jest raczej młodsza, patrząc po dzieciach to 42-43 lata. Nie pamiętam czy było dokładnie powiedziane, w jakim jest wieku, ale chyba szybko po studiach poświęciła się domowi.
Biorąc pod uwagę odmładzanie Alicii, różnica wieku między nią a Polmarem
(filmowo wygląda na 39-40 wiosen), wynosi jakieś góra 5 lat. A ten szef kampanii ma być w założeniu scenarzystów, zafascynowany jej charakterem, dobrze by było, gdyby rzeczywiście teraz ten jej charakter zyskał na dynamizmie i zawodowym (co często widzieliśmy) i czysto osobistym (czego było jak na lekarstwo).
Jak dla mnie, nie w każdym serialu główny bohater musi być pokazany w związku/kach, ale jak to jest potrzebne do dopełnienia obrazu postaci, albo widzowie wręcz wymuszają romanse, to dobrze jest je umieć prowadzić, a to chyba największa sztuka. Zawsze twórcy seriali, albo zabijają jedno z pary, albo doprowadzają do amnezji, nie mówiąc o zdradzie- ta jest ulubionym motywem, w najlepszym wypadku kończą w chwili - "i żyli długo i szczęśliwie", rzadko udaje im się pokazać codzienność w trakcie romansu, tak żeby była wartościowa.
To chyba przez widzów, wolą jakieś spektakularne zdarzenia, tudzież płomienne sceny na zakończenia od na przykład pokazywania trudnych i mozolnie budowanych związków, teraz obserwuję widzów w innym serialu, gdzie taki właśnie bardzo trudny związek jest na tapecie, jakżesz widzowie tęsknią do typowych schematów ;)