...w jednym momencie najbardziej nieszczęśliwa na świecie, że ktoś jej proponuje wyjazd do włoch, potem znowu jakieś ciężkie odczucia, że się z mężem żegna, a sekundę później we Włoszech przeszczęśliwa; potem znowu zła, że ktoś ją w hotelu obsługuje i znowu ciężka emocjonalnie scena jak dzwoni do męża, a ten nie odbiera; po czym znowu szczęśliwa jak wychodzi z hotelu; po czym jak chcą ją ubrać i dają jej jakąś fajną sukienkę to jest najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie; po czym po chwili idąc ulicą znowu zadowolona, ale znowu zła, że ją gdzieś prowadzą; w tym sklepie jeszcze pruderyjna jak zakonnica;
po czym jakaś konferencja, znowu najnieszczęśliwsza na świecie, bo ją but uwiera; po czym dostaje pytanie ile ma wzrostu i odpowiadając znowu jest najszczęśliwsza na świecie;
konferencja skończona, a ona znowu niezadowolona i najnieszczęśliwa na świecie, że ktoś jej przedstawia jakieś uroki życia i że przez rok nie będzie śpiewać; teraz, że podpisała kontrakt i jak ostatnie naiwne dziecko się dziwi, że nie może go zerwać; jeeeeesssssssuuuuuuuu...... to jest przemasakrycznie zły serial..............
czy ta kobieta była dojrzałą i stabilnie emocjonalnie osobą? bo ja jak na to patrzę mam ochotę się pociąć ze smutku; MA - SA - KRA !!!!!!!!!
A ja czytajac Ciebie odnoszę wrazenie, że ani nie ogladasz filmu uważnie, ani go nie rozumiesz, ani tez nie dorosłaś do emocji jakie nakreśla aktorka. Z jakim mężem się żegna? Do jakiego męża dzwoni? Czy to że odpina buta bo ją uwiera oznacza ,że jest nieszcześliwa, albo że się uśmiechnie jest przeszczęśliwa. Owszem, szczęśliwa nie jest, bo nie dość, że sytuacja rodziny zmusza ją do podjecia decyzji takich a nie innych i musi opuścić ukochanego, dwa ze zostaje podstepem naciągnieta na kontrakt, którego nie była w stanie sama dokładnie przeanalizować, a który okazuje sie nie jest wcale dla niej taki dobry jak myślała. To film który pokazuje, samo życie... To, że w życiu zawsze mamy coś za coś, nigdy nie jest bardzo dobrze ani bardzo źle, nic nie jest tylko albo białe albo czarne (a Ty tak właśnie na razie postrzegasz widac życie) jest jeszcze mnóstwo dcieni i szarości, ale nigdy nie mamy wszystkiego albo nic... To bardzo dobry serial a Ty się nie tnij, tylko dorośnij...
kłócił się nie będę; owszem nie oglądam tego regularnie, zrobiłem drugie podejście i raczej nic mnie nie przekona do tej historii; dla mnie ta opowieść jest sztuczna psychologicznie; do tego męczące psychicznie jest dla mnie przedłużanie jakichś momentów, ktore są totalnie bezsensowne (vide: jak się waha czy pojechać do włoch, "matko bosko kochano", tak bezsensownej sceny kłócenia się o byle co nie widziałem; dlaczego tak mówię? ano świadczy ona o tym, że ta pani chyba do końca nie miała poczucia własnej wartości, co potwierdzają z resztą kolejne sceny kiedy przyjeżdża do hotelu albo przymierza ubrania; brak jej jakichś klarownych celów, ciągle się waha nie wiadomo z jakiego powodu; dla mnie świadczy to o nie dojrzałości emocjonalnej); ktoś tam napisał gdzieś, że w Rosji taki mają styl przedstawiania fabuły i tak lubią; po za tym nic, jak dla mnie, nie można wyciągnąć dla siebie z tej historii (chyba, że... że umowy trzeba czytać albo nie wiem co...); trudno mi się wczuć w stan bohaterki, a jeśli już to to jest właśnie smutek i szczęśliwość i to z jakichś drobiazgów; nie będę się odnosił do przypisywania mi jakichś cech jak widzę świat, bo to jest widocznie Twoja projekcja; takie jest moje zdanie o tym filmie i tyle; Twoje jest inne; bardzo lubię czytać i oglądać biografie, ale te kilka scen w żadnym wypadku mnie nie przekonało do tego serialu i do tej osoby; nie dziwię się skąd się bierze ten rzewny śpiew, który szczególnie Rosjanom się podoba, skoro życie jest smutne i rzadko co nas rozwesela...
...po za tym jeszcze jedno, piszesz:
"szczęśliwa nie jest, bo nie dość, że sytuacja rodziny zmusza ją do podjecia decyzji takich a nie innych i musi opuścić ukochanego"
w PRLu ktoś kto mógł wyjechać na zachód, szczególnie artysta, to chyba mógł się czuć szczęśliwy z tego powodu; przecież na tym polega życie artysty; zdaje się, że jeździła już na podobne do Rosji?
a dwa: "musi opuścić ukochanego"; ok, tylko dlaczego ta scena pokazuje jak ten ukochany też jest jakiś nie dojrzały emocjonalnie; strzela mega focha i chce jej robić wyrzut, że ona go opuszcza zamiast ją zrozumieć, wesprzeć; mi się to kojarzy z jakimś szantażem emocjonalnym; to są oczywiście rzeczywiste sytuacje, ale dlaczego mi się takie sceny serwuje? mam sobie utrwalać takie rzeczy? być może w rzeczywistości tak dokładnie nie było i jest to poetyka reżysera, ale ja np bardzo nie lubię jak mnie ktoś każe bez potrzeby wchodzić w takie sytuacje, bo dla mnie są one męczące; tyle... dla Ciebie i niektórych innym może nie.. na zdrowie Wam!
Lexsiu no weśśś, zakochałeś się kiedyś?
To o czym ma być ten serial? O NKWD? No dajże spokój :)
Chłopie, z tego co piszesz jasno wynika że nic jeszcze w życiu nie przeżyłeś. Dziewczyna ma faceta, żyją w PRL, i to w głebokim PRL. Ona robi karierę i jeździ po świecie, ale on nie może. Jego nie puszczą. Oświadcza się jej, a ona ma jechać na trzy lata. Całe trzy lata, a na miejscu się okazuje że nie będzie mogła wrócic w tym czasie. Nie wachałbyś się w takiej sytuacji? Nie może też śpiewać puki jej nie pozwolą. To nie Mandaryna czy inna Wiśniewska, co to chce być gwiazdą. Ona kochała śpiewać i chciała to robić, a nie rozbijać się po rautach i pokazach. Gdyby teraz zabrali cię do sklepu i kazali nosić ubrania zupełnie nie w twoim stylu, w których się źle czujesz, cieszyłbyś się? No chyba że jesteś Pan metka. Pamietaj też że ona urodziła sie w ZSRR, w kraju gdzie indywidualizm był tłamszaony w zarodku, wiele przeszła, straciła brata, ojca, ojczym. Każda dziewczyna pozbawiona ojca, wyrasta na kobietę pokomplikowaną. Na dodatek w wieku kilkunastu lat musiała opóścić świat który znała i przenieść się w zupełnie obce dla niej miejsce. Wtedy też były inne czasy i ludzie byli inni. A co do jej piosenek, to posłuchaj Anny, nie wszystkie są smutne, niektóre bardzo skoczne i wesołe.
Jak dla mnie to bardzo lekkie/swobodne/obyczajowe ukazanie tej biografii. Nic ciężkiego emocjonalnie tu nie widzę.
Bez przesady to tylko scenariusz filmu, należy zadać pytanie czy film oddaje prawdziwe emocje Anny? Czy film może oddać emocje sprzed kilkudziesięciu lat? Nawet autobiografia nie zawsze oddaje emocje przeżywane kilka lat temu, po po latach można inaczej ocenić zdarzenie, a co dopiero film który raczej nie oddaje wiernie historii.
bardzo dobre pytanie! i mi właśnie o to chodzi, żeby to było zrobione tak, żeby współczesny odbiorca mógł zrozumieć tą postać dzisiaj; ale z drugiej strony szczególnie patrząc na ostatni odcinek może to była taka postać aniołkowata - skromna, piękna, bez zazdrości, zawiści, bez wad! więc może nie ma się czego czepiać...
Właśnie, i tu chyba ( pomijając aspekt warsztatowy i biograficzny tego serialu,czyli JAK zrobili go Rosjanie ! ) jest cały problem z tą produkcją- czy da się POJĄĆ i ZAAKCEPTOWAĆ, że taka osoba mogła żyć i funkcjonować w artystycznym świecie ? Dzisiaj,w świecie show-biznesu wydaje się to niemożliwe,prawda? Oj,oj chyba nas okłamują;) choć cały czas próbują przekonać ,ze ona taka była ! Może trzeba było jej dodać bardziej ludzkiego ( czytaj: paskudnego ) oblicza- byłaby zdecydowanie bardziej wiarygodna dla współczesnego odbiorcy...
..jak dla mnie tu nie chodzi o coś paskudnego; realizm psychologiczny polega na tym, że zwykle jest coś za coś i jak sobie ktoś z tym radzi; tak abym jak mógł np skorzystać z czyjegoś doświadczenia życiowego; na podstawie tego serialu ja nie jestem w stanie nic dla siebie wyciągnąć, bo dla mnie ona jest mówiąc krótko za świętoszkowata; jeśli ona jest jaka jest to ja się pytam kosztem tłumienia jakich innych potrzeb? bo wszyscy możemy być taka jak ona, ale niech każdy sobie pomyśli jakie inne potrzeby swoje zaniedbuje, tłumi itd... tyle; to mnie interesuje... z resztą tu nawet nie chodzi o to, że muszą być jakieś paskudne rzeczy, chodzi o to, żeby móc się wczuć w odczucia bohaterki i żeby to miało uzasadnienie/ oparcie w jakichś wydarzeniach; bo te reakcje są jak dla mnie sztuczne, przejaskrawione; a po za tym też nie chodzi o to, żeby te paskudne rzeczy były na siłę; chodzi np o sytuację kiedy ktoś widzi kogoś takiego jak German, po czym następuje jakieś niespodziewane wydarzenie/zachowanie w życiu takiej obserwowanej osoby i co? i wszyscy w szok! jak ona tak mogła? itd itp... ale to jest właśnie człowiek z różnymi zachowaniami... aczkolwiek ja nie odbieram komuś prawa do fascynowania się taką osobą jak w serialu i stawiania jej sobie za wzór do naśladowania, tylko mi się to wydaje trochę sztuczny przykład...
Słowem "paskudny" chciałam najogólniej określić jakieś wady ,złe ludzkie cechy,które każdy człowiek ma,a których 'współczesnym odbiorcom" zabrakło w pokazaniu A.German ( np. Ty piszesz,że dla Ciebie jest za świętoszkowata).
Rozumiem,o co ci chodzi,ale żeby sprostać Twoim wymaganiom ,musiałby to być chyba dramat psychologiczny i to raczej ograniczający się do jakiegoś wycinka z życia German,a przecież kompletnie nie o to chodziło Rosjanom,aby poddawać analizie jej dylematy,problemy,wgłębiać się w to,czy zrobiła coś źle ,czy dobrze,jakim kosztem itp. Zapomnij o realizmie psychologicznym w takim serialu !! ( raczej jest to bliższe hagiografii:)) Rosjanie PRZEDSTAWILI ją w/g swoich oczekiwań, tj.jako kobietę o anielskim głosie,bożyszcze tłumów i człowieka,który wiele w życiu wycierpiał.Tylko tyle i aż tyle,aby część ludzi ( zwłaszcza bliska jej pokoleniu) mogła podziwiać, utożsamić się,współczuć bohaterce.Nie sądzę,że chodziło o przykład do naśladowania, raczej do pokazania że można dużo wycierpieć ,mieć dalej nadzieję i wolę życia.A że pokazano to w sposób zbyt płytki i sztuczny....szkoda-możemy tylko jako Polacy żałować że sami nie zrobiliśmy tego filmu
Ostatnio TVP pokazała też film o życiu E.Piaf - różnica między tą produkcją, a serialem ogromna,chociaż życie obu pieśniarek równie bolesne i dramatyczne.Porównaj !
Ja też totalnie nie mogłam złapać kontaktu, chociaż jestem z pewnością o wiele starsza od większości wypowiadających się tutaj. Nie jestem pewna, czy intencja była taka, żeby ukazać Annę German jako osobę lekko niedorozwiniętą, ale ja ją w tym serialu tak odbieram. Na plus serialu można zaliczyć, że nagle na yt młodzież zaczęła się nią zachwycać.
@ Lex_Dex:
1. A. German wyjechała do Włoch przede wszystkim w celu zakupu mieszkania, w którym w godnych warunkach mogłyby zamieszkać jej matka i babcia. Poza tym szef Company Discografica Italiana rzeczywiście roztaczał przed German wizję wielkiej poważnej wytwórni płytowej, używając chwytów reklamowych - pomysłów mu i jego pracownikom nie brakowało, co wykorzystywał przy promowaniu German. W serialu cała ta sytuacja z podpisaniem umowy została przedstawiona w sposób uproszczony, trochę prymitywny, ale można to wybaczyć. Poza tym w trakcie tego pobytu we Włoszech doskwierała jej samotność i czuła się trochę jak więzień, co mogła przewidzieć już przed wyjazdem.
2. Zła była na to, że nie ma na napiwki dla obsługi hotelowej, a nie na samą obsługę. I to był fakt - kelnerzy zresztą też próbowali odpłacać się swoim zachowaniem za brak napiwku, którego oczekiwali od osoby znanej z gazet.
3. Sukienki i inne części garderoby może bywały fajne, ale nierzadko były za małe (tak samo jak buty), a owa postawa zakonnicy wynikała nie z rzeczywistej pruderii, ale z kompleksu wyższości (184 cm wzrostu) i ironicznych komentarzy na temat jej wzrostu. A poza tym nie wszystkie proponowane jej stroje znajdowały uznanie w oczach A. German.
4. A. German w rzeczywistości na głupie i prowokujące pytania dziennikarzy odpowiadała dowcipem, nawet jeśli nie była w danym momencie zbyt szczęśliwa, w dobrym humorze.
5. Brak możliwości zaśpiewania, wielogodzinne konferencje, sesje zdjęciowe, pobyty w domach mody, a przede wszystkim bujna "biografia" gwiazdy, preparowana przez CDI, rzeczywiście nie budziły aprobaty bohaterki, ale w końcu zauważyła, że w tym szaleństwie jest metoda. Cierpliwie znosiła te wszystkie męki, rzadko się buntowała (w serialu chyba jednak częściej niż w rzeczywistości), ale też próbowała postawić na swoim. Podczas kontraktu we Włoszech przeżywała więc dużo gorszych chwil, natomiast zadowolenie było czasami na pokaz (np. podczas sesji zdjęciowych), ale były też momenty przyjemniejsze, a dawało o sobie znać także pogodne usposobienie i cierpliwość German.
Serial, choć momentami ckliwy, z błędami, uproszczający wiele sytuacji, ukazyjący także postacie i sytuacje fikcyjne, aż tak bardzo nie odbiega od rzeczywistości. Nie rozumiem więc czepialskich, którzy oczekują chyba oddania w 100% realiów - to przecież nie jest film dokumentalny! Trzeba także wciąż pod uwagę postać A. German, skromnej, często zawstydzonej, nieśmiałej, delikatnej, oblewającej sukcesy nie winem, ale mlekiem - jak na bohaterkę filmu czy serialu rzeczywiście mogła być trochę dziwna. Jakoś musiano to w serialu pokazać, może efekt nie jest wymarzony, ale niektórzy najwyraźniej żądają pokazania tej postaci taką, jaką na pewno nie była. ;) Jednak ludziom w większości się podoba, skoro tyle milionów ten serial ogląda.