No właśnie, dlaczego? Pytanie przewrotne, ponieważ doskonale znamy odpowiedź. Bo jest o "naszej" artystce, którą kochamy i z której jesteśmy dumni. Z tego samego powodu serial obejrzałam i ja. Pierwsze odcinki w naszej telewizji, po polsku, pozostałe w wersji rosyjskiej. I o ile historia pierwszych lat życia piosenkarki jest całkiem ciekawa i przedstawiona w sposób wciągający i interesujący, głównie dzięki pani Marii Poroszynie - odtwórczyni roli Irmy, o tyle odcinki od momentu pojawienia się pani Joanny Moro da się oglądać tylko ze względu na wykorzystane w nich piosenki. Przyznaję, że niespecjalnie znam aktorstwo Moro, jakoś mi umknęła, więc nie wiem czy to z winy scenariusza czy z jej winy dorosła Anna German w serialu jest nudną, irytującą cierpiętnicą. Jeśli twórcy chcieli w ten sposób przedstawić dobroć i życzliwość pani Anny, a taką osobą podobno była, to nie bardzo im to wyszło. Wyszła im nijaka, płaczliwa i ciągle uciekająca męczennica, którą ma się ochotę potrząsnąć za ramiona, żeby wreszcie przestała się mazać. Szkoda, że tak wyszło... Oczywiście przedstawiam tu mój subiektywny punkt widzenia i jestem tylko ciekawa, czy inni widzowie odbierają to podobnie.
Cóż, to jest nas już dwie. Dzisiaj mimochodem zapytałam moją mamę, czy prawdziwa Anna German też była taką mimozą jak serialowa, wiecznie spłakana, zestresowana, skrzywdzona, wypychana na scenę kolanem, uciekająca ze szlochem w obliczu kolejnych potwarzy. Serial był ok, kiedy akcja toczyła się w czasie wojny, chociaż efekt "trochę" psuł wątek zakochanego na zabój enkawudzisty, ścigającego wybrankę swojego serca przez kolejne krainy, jej wdzięczne ucieczki zawsze punktualnymi co do minuty pociągami, sprytne podstawianie mu Karoliny Gorczycy w firance na twarzy, w czym połapał się dopiero, kiedy ją zdjęła itp. itd. Niemniej ogólnie było to wszystko ładne, wzruszające i takie...ludzkie po prostu.
Dwa ostatnie odcinki dla mnie zupełnie plastikowe. To nie wina pani Moro, jak dla mnie jest przeurocza, ale scenariusz wikła ją w tak denne sytuacje i dialogi, że żal patrzeć. No bo ile razy można współczuć bohaterce, kiedy potyka się o własne kończyny, jakiś złośliwy konus szydzi z jej wzrostu, a ona ucieka płacząc w strugach deszczu?
Ogromny plus za Marię Poroszynę, no i oczywiście głos/śpiew Anny German.
Ludzie są tylko ludźmi i nawet gwiazdy hollywodzkie, które w świetle fleszy szczerzą zęby, mają swoje osobiste problemy i to często o wiele większe niż przeciętni ludzie. Płaczliwość Anny świadczy o tym, iż była bardzo wrażliwa. Może właśnie dzięki temu była tak dobrą piosenkarką. Wydaje mi się, że chciałabyś ją widzieć jako ideał i dlatego wytykasz wszystkie jej niedoskonałości.
Nie piszę o tym, jaką Annę chciałabym widzieć. Ani nie wytykam jej niedoskonałości. Tematem mojego posta nie była Anna German a jej przedstawienie w serialu. Oglądałam archiwalne wywiady z Anną German. Fakt, że była osobą wrażliwą i delikatną nie znaczy, że nie była również osobą zahartowaną przez ciężkie życie. Natomiast postać przedstawiona w filmie, zamiast wzruszać, irytuje mnie swoim mazgajstwem. POSTAĆ, nie pani Anna, której talent głęboko szanuje i poważam.
Ty,Anya-2 i pewnie jeszcze część ( zwłaszcza młodej ) widowni odbierze ją w ten sposób.Być może trzeba było bardziej wyeksponować jej pozytywne cechy charakteru,zmienić niektóre sceny ,dodać inne ,ale bohaterka została przedstawiona tak, a nie inaczej , zgodnie z zamysłem reżysera - taki widział ideał pt."Anna German" Mnie też nie podoba się część scen,zbytnia patetyczność,jak ja to mówię za dużo "martyrologii",ale wydaje mi się ,że jest też zapotrzebowanie na takie przedstawienie postaci - że zbyt cierpiętnicze i mimozowate, trudno - takie było życie Anny,a jej dobroć, delikatność,radość życia płynie po prostu z jej piosenek. A wypychanie jej na początku kariery na scenę - tak,bo była osobą b..nieśmiałą i nie wierzyła w siebie ( być może gdyby nie jej przyjaciółka nigdy byśmy o niej nie usłyszeli !)
Ale zwróćcie uwagę, potrafiła walczyć,miała silny charakter - o powrót na scenę, o urodzenie dziecka, w scenie gdy bez względu na ciężką chorobę wyjeżdża do Moskwy,bo czuje że musi zaśpiewać kolejną,cudowną piosenkę.Film jest skierowany do wrażliwego i rozumiejącego potrzebę nakręcenie tego serialu właśnie w TAKI sposób widza- nie jako kino artystyczne, nie jako czysta autobiografia,ale jako serialu mającego wywołać określone uczucia i pozostawienie odbiorcy w przeświadczeniu,że German ( mimo że oczywiście ideały nie istnieją:) "białym aniołem" była.