i to od razu od samego poczatku, powinna pomyslec o najblizszych o rodzinie o mezu synu mamie bo przeciez to oni najbardziej cierpieli po jej odejsciu. Moze akurat by sie wyleczyła i żyła by do dzis?
Wyleczenie z raka - dobre, ale to graniczy z cudem. Osobiście nie znam nikogo kto by z tego wyszedł. Po diagnozie trzeba niestety zacząć się pakować na tamten świat.
ja też znam, uważam że Anna German mając znajomości u szczytu władz PRL-owskich, mogła sobie spokojne załatwić leczenie w USA, Szwajcarii czy w Szwecji i może by Jej nie uratowali ale chociaż by wydłużyli życie
no ale jak ktoś miał kontakty we władzach PRL-owskich to bez problemu mogli załatwić mu leczenie na zachodzie. Wystarczyło tylko się zakręcić koło jakiegoś komuszka i mieć pieniądze na łapówkę dla niego.
Co ty mówisz...Każdą chorobę nawet nowotwór można wyleczyć oczywiście jeśli jest w porę wykryty i nie ma jeszcze przerzutów
Ja nie jestem żadną ekspertką, jeśli chodzi o medycynę, ale z tego co można dowiedzieć się choćby z wikipedii, to nawet teraz są niewielkie szansę, żeby móc walczyć z tą chorobą. A przeszło 30 lat temu medycyna nie stała na takim poziomie, jak teraz. Myślę, że po prostu chciała najlepiej wykorzystać ten czas, co Jej pozostał i nie spędzać go w szpitalach.
Moim zdaniem miała uraz do szpitali po włoskim wypadku,dlatego próbowała leczyć się innymi sposobami.I na pewno chciała być w gronie najbliższych jej osób.
To chyba jeszcze zalezy czy nowotwor jest lagodny czy złośliwy. Niestety w przypadku pani Ani był jednak złośliwy.. Chyba raczej nie było szans na wyleczenie, Ania o tym wiedziala i chciala ten czas wykorzystac na to co najbardziej kochala: na spiewanie i dawanie radosci innym.
Dokładnie o to chodziło. Zdążyłam trochę poznać tą chorobę i wiem że nawet stopień drugi raka bardzo ciężko wyleczyć nie wspominając już o tym jakiego miała Anna German
Dzisiaj, we wczesnym stadium choroby, raka można wyleczyć,ale pewnie 30 lat temu graniczyło by to z cudem!! Zgadzam się z Tobą, to był rezultat włoskiej katastrofy -po tym wypadku miała uraz do lekarzy/szpitali.Jest nawet scena kiedy A.Kaczalina pyta Annę czy była u lekarza,a ona odpowiada z właściwym sobie poczuciem humoru " Ty wiesz,jak ja ich lubię"...
Łukasz ,ona na pewno chciała żyć,ale pomyśl ,gdybyś pół roku przeleżał cały "zakuty" w gipsie,potem miesiące rehabilitacji, też byś dostawał trzęsawek na samo słowo "lekarz czy "szpital.
Nie wiem, dlaczego się nie leczyła i czy miała szansę, ale zastanawia mnie, dlaczego wiedząc, że zostało jej tak mało czasu, dalej jeździła i koncertowała. W muzyce osiągnęła już wszystko, ludzie ją kochali i nic by tego nie zmieniło (chociaż patrząc na to, że i tak została zapomniana...), a nie rozumiem, dlaczego odebrała te ostatnie chwile swojego życia mężowi i synowi, którzy byli przecież dla niej najważniejsi, wiedząc, że niedługo stracą ją na zawsze.