Bardzo ciekawy i udany serial, który naprawdę "wciąga". Najbardziej spodobało mi się to, że pokazano jakby różne światy: beznadziejną sytuację rodziny Anny German w przeddzień i podczas wojny, potem jej wgłębienie się w sztukę, prowadzące do sukcesu oraz luksusowych hoteli i większego dobrobytu rodziny, na koniec zatem żmudną rehabilitację razem ze szpitalem w domu.
Kluczowa scena - wypadek samochodowy - została pokazana w dość bezpośredni i technicznie efektowny sposób, co zapada w pamięć. Podobnie jest z odnosząca się do tego zdarzenia powtarzaną w serialu kwestią: "Tego dnia na Autostradzie Słońca - umarłam".
Fikcyjny antagonista, Walentyn Lawriszin, wiarygodnie dodaje niepokojącą aurę zagrożenia, która ciągnie się przez cały serial. Dla mnie jeden z najbardziej intrygujących czarnych charakterów w dziejach seriali, który mógłby być trochę bardziej rozbudowany (szczególnie odnośnie jego motywacji czynów). Podobnie jak inne nieszczęścia w życiu Anny German jest on jej stałym towarzyszem, ba, może nawet i uosobieniem tychże? "Czemu ja" - pyta wielokrotnie Anna German.
Inne zmyślone okoliczności, np. niezgodności wiekowe małej Ani itp., niezbyt rzucają się w oko, poza może nie zawsze do poszczególnej epoki pasującymi samochodami. Ale to też nie jest aż takie ważne. Bardziej razi już Olga Frycz w roli przyjaciółki, która mówi w taki sposób, jakby żyła w XXI. wieku. Ona najbardziej mi "przeszkadzała" w serialu, ale nie pojawiała się zbyt często.
Na koniec małe, może i głupie pytanie: Odniosłem wrażenie, że rak pojawił się ze względu na wypadek. Przynajmniej tak można było to odjąć, skoro poszkodowaną nogę trafiło najpierw. Ale chyba tak nie jest i choroba pojawiła się niezależnie od tego, że noga była poturbowana w wypadku?