Jak tam wrażenia ? Osobiście odcinek mnie nie powalił. Brie Larvin jest okropna wg mnie tak samo jak w Flashu. Jednak wątek Darkha wyszedł super. Malcolm wymiata w tym odcinku. Najpierw drwi z Darkha - moja ulubiona scena. Końcówka mnie zaskoczyła. Sądziłem, że wątek Andy'ego został już zamknięty, że rozpoczął nowe życie. A tu się okazuje, że cały czas pracuje dla HIVE. Następny odcinek to prawdopodobnie ostatni przed dłuższą przerwą. Z promo wynika, że to właśnie w 18 odc ktoś pożegna się z życiem, a tytuł odcinka to godzina zgonu. Jakie jest wasze zdanie ?
Ten odcinek to chyba największy gniot jaki oglądałem we wszystkich sezonach o czym świadczy fakt, że nigdy nie wyłączyłem odcinka przed końcem, a tu wytrwałem tylko do połowy zanim nie wskoczyła beznadziejna Laurel z tym swoim żałosnym krzykiem.
Jednak wróciła Felcia i nadal jest tak samo żałosna jak była, a jak patrzę i słucham tego plastiku czyli jej matki, mam ochotę wziąć żyletkę i się pociąć. Ten, kto wymyślił, żeby to coś stało się stałym członkiem obsady tego serialu, musiał być ostro nawalony jakąś mieszanką dragów.
Felka dopiero co stanęła na nogi po uszkodzeniu kręgosłupa i co robi? Nosi szpilki i to jakie... Ja pierdziele, jak to zobaczyłem, to aż śmiechłem, bo inaczej się nie da. Nie dość, że nosi szpile, to jeszcze w nich biega i czołga się w szybie wentylacyjnym. Cudowne ozdrowienie.
Cała ta akcja z pszczołami i tą jedną w ciele Olivera, która się duplikuje i ten człowiek pszczoła, spuszczający Oliemu wpierdziel. Co to miało być?
Myślałem, że Curtis będzie lepszy od Felki, ale pomyliłem się i to bardzo. Po pierwsze, sposób w jaki on się znalazł w bunkrze. Wszedł sobie tam jak do siebie, od tak z pomocą telefonu, genialne. Śmiechłem po raz drugi.
Co do samego Curtisa, we wcześniejszych odcinkach wydawał się spoko gościem, a w tym stał się połączeniem Cisco, który nawija o filmach i Felki, która chrzani coś do siebie pod nosem i jara się wszystkim jak malutkie dziecko.
Na koniec flashbacki. Ktoś je rozumie? To już 17 odcinek, a nadal mało kto łapie o co w nich dokładnie chodzi. Ten murzynek Ritter też już wskoczył na wyższy level irytacji.
Tak popisowo spieprzyć ten serial jakąś głupią magią...
Tego serialu już nie da się uratować. Jak uśmiercą Quentina, to 5 sezon będzie można sobie już całkowicie odpuścić. Żeby ten serial znów odzyskał dawny poziom, musiałaby zginąć Laurel, Felka i jej tępa matka. Ten serial nie ma fabuły, to jest jakiś dramat co tu się odpier*ala. Jeden wielki chaos, jakieś drętwe miłosne wątki dla niedoje*anych nastolatek, magia, odmóżdżone postacie. Tylko Lance, Dig i Thea trzymają jeszcze jakiś poziom.
Wybaczcie za bluzgi, ale ja już naprawdę nie mogę. Liczyłem, że jednak poziom serialu odrobinę skoczy w górę, ale jest gorzej niż było w S3.
Jeszcze jedno - od kiedy to psychole odsiadujący wyrok, w dodatku psychole znający się na hakowaniu mają dostęp do komputera, podłączonego do internetu.
Mnie tez to rozwaliło jak hakerce mozna dac dostep do internetu w więzieniu?! To była Gruba przesada, po tej scenie powinni wszyscy wyłączyć TV ( w USA) a my w Polsce przeglądarke.
Na plus- strasznie sie uśmiałem jak Curtis odwalał w Arrowcave (Curtis > Felka). Nie wiem czy tylko mnie to bawiło.
Co do reszty twojej wypowiedzi sie w 100 % zgadzam.
Jeżeli myslisz, że gorzej byc nie może, Arrow podoła zadaniu i pokazuje, że da się.
Wspaniały pomysł, wziąć najgorszy odcinek Flasha z pszczołami i dac go do Arrowa.
Darkh zapowiadał sie dobrze, a całościowo wyszła ogromna klapa.
Arrow, który nie ma wygranego pojedynku od kilku odcinków i którego ratuje Felicity jakąś lampą, no mistrzostwo świata.
Aż zmienię ocenę temu serialowi, bo to co oni wyprawiają to przechodzi ludzkie pojęcie.
Offtopując Daredevil pokazał, że mniej wątków a rozłozonych na cały sezon lepiej się sprawdza niż nowa historia w każdym odcinku.
Nie ma co porównywac takie seriale jak DD do Arrowa(tasiemiec). Nie powinno się wymagać od niego genialnej fabuły. choć teraz co się w nim dzieje to masakra . Flash obecnie bije GA na głowe.
podpisuje się pod twoim postem :) masz 100 % racji ten serial sięgnął dna i już chyba z niego nie wyjdzie . zmarnowane 42 minuty i nic więcej . jak można wyciągnąć najgorszy odcinek z Flasha i dać do Arrowa który zrobi z niego taką kaszanę . Felka w obcasach !!! jeszcze brakuje żeby walczyła z przestępcami . Dialogi porażka , a te Flashbacki z wyspy to jakiś kosmos z dup... ,po co to kogo to interesuje . tylko te z 1 sezonu z Syldem były dobre i wciągały te to koszmar dla oczów . jakiś czarnoskóry przyjmuje pociski i się śmieje . głupota sięga dna .Nawet Vandal Savage z LOT nie ma takich mocy . Zmieniam oficjalnie ocenę serialu po tym komentarzu na 1 bo na tyle teraz zasługuje :)
Andy mnie trochę zaskoczył. Wkurza mnie fakt, ze mimo, że twórcy pozbyli się Felki z zespołu to i tak muszą robić Felkocentryczne odcinki. Brie była straszna. Gdyby chociaż nie pierdzieliła co chwile sucharów o pszczołach, może przetrwałbym. Humanoid zrobiony z pszczół był tak nieklimatyczny, że chciałem go przewijać. No i oczywiście nie mogło się obyć bez mamy Felki, która przyznam, miała w całym swoim okresie bycia w tym serialu jakieś przebłyski ciekawej postaci, ale póki trzymają ją jako supportującą, tak głupią i karykaturalną postać serial umrze.
Co do Curtisa, mam mieszane uczucia. Podoba mi się to, że ma więcej umiejętności niż Felka oraz bardziej pasuje do teamu, ale z drugiej strony za bardzo próbowali przedobrzyć z jego humorem, który w tym odcinku był po prostu slaby.
Na ogromny plus wątek z Darkhiem, facet jest przezabawny nawet w obliczu śmierci i subtelny w byciu złym.
Na drugi bardzo dobry plus Laurel. W końcu twórcy przypomnieli sobie, że można coś zrobić z jej postacią, jak nie ma Felki. Scena treningu genialna, sceny jej rozmów z Oliverem bardzo dobre, w końcu to kurde wieloletni przyjaciele, a przez Olicity to tak jakby Laurel nie istniała, co mnie strasznie wkurzało. Jej Canary Cry w kńcu się przydało oraz po prostu była baddass. Quentin spoko. Podobał mi się jako część zespołu, a nie jakiś pomagier.
Było jasne, że wątek Andy'ego wróci i nic nie zostało zamknięte. On z własnej woli dołączył do HIVE. Teraz tylko nie wiadomo czy dalej jest po ich stronie czy pozostając w kontakcie z nimi będzie chciał pomóc bratu i drużynie. Zawsze wydawało mi się, że on zbyt łatwo wrócił na drogę dobra, skoro tak naprawdę całe życie, nawet przed upozorowaniem śmierci bliżej było mu zła, przestępczego życia. Podobał mi się odcinek, bo był zabawny, z lekką dynamiką, taki miły przerywnik przed zbliżającą się śmiercią w drużynie. Osoby z drużyny przypomniały sobie, że to co robią robią, aby nieść nadzieję, światło. Będzie im to potrzebne, gdy jedno z nich zginie, aby nie załamać się i wybrać dobry sposób na upamiętnienie tej osoby. Lubię postać Darhka, będzie go mi brakowało po tym sezonie. Mam nadzieję, że nowy villain w kolejnym sezonie nie będzie gorszy. Czy to będzie znowu Malcolm jak w 1 sezonie? Możliwe, chyba, że zginie, jeśli to on jest zabójcą (tylko nawet jeśli jest zabójcą to czy producenci pozbędą się Barrowmana, to byłaby 2 osoba z głównej obsady w tym samy sezonie?). W każdym razie ktokolwiek by to nie był jest powiązany z HIVE. Wybory na burmistrza są 6 kwietnia czasu serialowego (chyba dobrze zapamiętałam? O tej dacie mówiła Thea?), a to jednocześnie emisja 18 odcinka w telewizji i raczej wszystko się wtedy wyjaśni. Jeśli nie i będzie niejasność na koniec odcinka, to 19 odcinek postawi kropkę nad i.
Felicity show trwa dalej w najlepsze... Nawet kiedy jej nie pokazują, to zawsze ktoś musi o niej wspomnieć. Ten sezon jest naprawdę dobitny. Zamiast posuwać głowny wątek to pokazują durną Felicity i jej matkę. Jak się czyta tłumaczenia, że Laurel płakała więcej, może i płakała jednak chyba każdy przyzna, że miała do tego powody a nie jak ta niszczycielka serialu. Czasem człowiek już nie może się połapać dlaczego ona płacze... O HIVE ciągle praktycznie nic nie wiemy tak samo o Darkhu. Jednak co tam akcja i główni antagoniści najważniejsze, że popatrzymy jak blondynki sobie biegają w szpilkach. Mam nadzieję, że w grobie leży Oliver, Laurel, Lance, Thea, Roy, Walter, rosyjska gosposia, dziecko Olivera, matka dziecka, Malcolm, Darkh, Andy i nareszcie będziemy mogli poświęcić trochę więcej czasy Smoak Family...
Nie ma co ukrywać że jedyną ciekawą postacią w Arrow jest już wyłącznie Malcolm.
Dla mnie najciekawszą postacią jest Darkh. Malcolm już mi maksymalnie się zmęczył. Nie jest dla mnie tak groźny jak w pierwszym sezonie. Moja frustracja tą postacią ma wydźwięk w ostatniej rozmowie Malcolma z Theą, gdzie po prostu wygarnęła mu za wszystkie czasy jega ogromną hipokryzję i niekonsystencję. Jak był Dark Archerem i szefem "The Undertaking" było czuć jego potęge i siłę manipulacji. I mimo, że taki Ra's al Ghul był przedstawiony słabo, to Malcolm kompletnie nie pasował do roli kolejnego Ra'sa. Wyglądał jak dzieciak, który dostał samochód dla dorosłego człowieka i to dodatkowo sportowy. Kompletnie nie wiedział, co zrobić z ligą i nie był przerażający, a punkt kulminacyjny tego był w momencie, gdy tak zaniedbał treningi ze swojej pychy, że dawała mu radę Nyssa, a Oliver go po prostu zmasakrował. A teraz w kwestiach potęgi manipulacji Darkh przyćmiewa go z gracją motylka.
Po części się zgadzam ale mimo tego co napisałeś to On wciąż mnie intryguje. Najgorsze jest to że Oliver, z którym ostatnio każdy zwyczajny łobuz może mierzyć się jak z równym go pokonał.
Darkh owszem jest dobrą postacią z ogromnym potencjałem ale czy uważasz,że scenarzyści w pełni potrafią to wykorzystać? Ja uważam że nie.
Dark wspomina o Monument Point, komiksowy easter egg odnośnie Justice Society of America:
https://www.youtube.com/watch?v=ZJBTVKOM_LI
Nie mogłem się przemóc żeby obejrzeć ten odcinek w dniu premiery i żałuję, że ostatecznie to zrobiłem. To się robi niesamowity badziew, zaczynam myśleć, że scenarzyści celowo sabotują ten serial, bo chce im się pisać piątego sezonu.
Człowiek-pszczoła - co to w ogóle było?!
Darkh - od bohatera do zera i z powrotem w ok. 10 minut, w więzieniu, po tym jak sojusznicy go porzucili. Ciekawostka...
Matka Felicity - na początku była zabawna (jako postać epizodyczna), teraz wyłącznie irytuje.
Felicity - który to już raz "IT girl" ratuje wszystkich? Oliver i Thea dostają łomot, pojawia się Felka i jej wierna lampa xD A najlepsze jest to, że ciągle gada, że nie wróci, a na 90% wróci, zarówno do Olivera (masakra...), jak i do teamu (przebolałbym to, ale tylko jeśli nie wróci do Olivera).
Oliver - "myślałby kto, że będę twardszy po Malcolmie, Sladzie i Ra's al Ghulu"... Faktycznie, dziwne, że przez 5 lat na wyspie gapił się na zdjęcie Laurel, ale pogodził się z jej utratą po ok. dwóch odcinkach, ale Felicity nie może przeboleć, bo... Bo tak.
Curtis - wyszedł z domu na kwadrans tylko po to, by przekonać się, że najważniejsza w życiu jest miłość - tak by to można podsumować.
Laurel - moja ulubiona postać, w ogóle mnie nie irytuje, w tej chwili jako jedyna. Pasuje do Olivera dużo lepiej niż Felka, zresztą od początku byłem za tym kanonicznym związkiem, ale scenarzyści postanowili zejść z obranej przez siebie ścieżki i spełnić marzenia tysięcy fanek (pomyślcie sobie jak wyglądałby np. "Titanic" gdyby to fani mieli decydować o fabule...)
Jeżeli to Laurel uśmiercą, to na tym sezonie zakończę swoją przygodę z "Arrowem". Choć niewykluczone, że w piątym sezonie przybędzie Slade na jednorożcu z magicznymi ziółkami Katany i ją wskrzesi. No bo w sumie czemu nie?
Co do Laurel, to się zgadzam.Jestem chyba jednym z niewielu (bardzo niewielu) którzy woleli ją, od Felicity.Piszę "woleli" bo po 18-stym , wiadomo.Niestety, scenarzyści okroili jej rolę, nazwijmy to "cywilną" na rzecz działania w zespole, a i nawet wtedy była pisana marnie i to chyba tylko po to, żeby Felicity przy niej lepiej wyglądała.Ja ją polubiłem od pierwszego sezonu i choć w drugim postanowili pchnąć ją na dno, to i tak było to bardziej strawne, niż obecne wypociny z Felicity.Poza tym, kto jak kto, ale Laurel jak nikt miała mnóstwo powodów, by zachowywać się tak, jak się zachowywała, bo życie, mówiąc może trochę przesadnie, jej nie rozpieszczało.Ogólnie, to szkoda jej.