Ok, po dwóch odcinkach na przyzwoitym poziomie twórcy dalej postanowili robić sobie z nas jaja. Przez dwa odcinki skupiono się na tym co dobrze w Arrow działa, co dobrze się ogląda, ale w 20 odcinku wrócono do starego schematu:
-Drama rodzinna pomiędzy Quentinem a nie-jego Laurel
-powrót drugiego zespołu
-wątki rodzinne Wild Doga
-Oliver jednak potrzebuje drużyny
Na plus wątek z Anatolym i walka z Diazem (chociaż z tymi dźwiękami ciosów przesadzili).
W sumie odkąd postanowiłem sobie przewijać wątki drugiego teamu i tej śmiesznej dramy Lance'a, to odcinek trwał z 10-15 minut :)
Mnie jakoś wyjątkowo drugi zespół w tym odcinku nie raził. Ogólnie cały odcinek zleciał mi dość szybko natomiast nie bardzo wiem co sądzić o walce Diaza z Olliem. Taki z niego kozak, a Oliver skopał mu tyłek w ciągu kilku minut. Ta walka jest chyba dobrym podsumowaniem całej tej jego nadmuchanej postaci. Wygrywa tylko dlatego że oszukuje.
No to już byłby dramat jakby Dziedzic Demona miał przegrać ze zwykłym gangsterem ;)
Myślałem, że twórcy przynajmniej będą próbować wyjść z twarzą po tym fatalnym sezonie, ale chyba się myliłem. Coś czuję, że stary zespół wróci do Olivera (ewentualnie Renee odejdzie) i dołączy do nich Roy. A zapowiadało się tak dobrze po 18 odcinku...
Rene jest dla mnie skreślony za to pyskowanie i kozaczenie Olliverowi po swojej zdradzie. Tez mi sie od razu przypomniala walka z Rasem.
O tak. W ogóle Diggle chyba przeżywa jakiś kryzys wieku średniego bo całe te jego fochy o to że nie może być GA były warte śmiechu (choć fakt że Oliver niepotrzebnie go zwodził). A teraz jeszcze przeprosił tego patałacha i kapusia Renee.
Dziwię się niektórym opiniom odnośnie tego sezonu. 1 i 2 nie przebija, ale 3 i 4 wg mnie już owszem i znaczną część 5 sezonu (tą do odcinka 15). Cayden James i Ricardo Diaz nie są jakimiś powalającymi złoczyńcami, ale odwalili ciekawszą robotę niż Ras al'Ghul czy Damien Darhk. Znacznie lepsze są sekwencje walki, oczywiście występują nieścisłości, ale różnorodność tych scen, nowości, ujęcia kamer itd są na znacznie wyższym poziomie. Bardzo fajnie się oglądało walkę Deathstroke'a z armią jego synka, team Laurel i Diaz, Prometeusz z Olliem, czy walka Arrowa z grupką Jamesa w 10 odcinku. To są takie, które najbardziej zapadły mi w pamięci.
Diaz i James są gorsi w walce od Olliego (Cayden w ogóle odpada pod tym względem), ale wnieśli coś nowego, w odcinku 13 kiedy pozbyto się Jamesa ukazano zupełnie inne spojrzenie na tę postać poprzez retrospekcje i kiedy już naprawdę się do niego przekonałem: koniec. Diaz kiedy zaczął działać jako lider zaczął zaraz inaczej się przedstawiać.
I nawiązując do 6x20. Ta walka pokazała jak innym złoczyńcą od innych jest Diaz: oszukuje, nastawiony na wygraną, kozaczek. Ras, Darkh, Slade, Chase, nawet Merlyn byli w pewien sposób honorowi, wywyższali się itd. Diaz robi to samo, a zwycięstwo osiąga dzięki kantowaniu, nie interesuje go równe starcie, lecz wygrana. W poprzednich sezonach była pewna rywalizacja: kto jest lepszy. Tu tego nie ma. bo wiadomo, że Arrow jest lepszy, ale przez to swoje honorowe nastawienie i zasadę "nie zabijaj" łatwo przegra z kimś gorszym od siebie. I ten sezon to pokazuje.
Mi także w tym odcinku drugi team nie przeszkadzał i o ile Curtisowi i Rene bym podziękował, o tyle Dinah lubię i mogła by wrócić do oryginalnego teamu. Jako jedyna miała większy powód o puszczenie focha, biorąc pod uwagę Vigiliante. Podejrzewam, że drama na linii Laurel - Quentin może skończyć się śmiercią tego drugiego. Został teraz burmistrzem. I w zasadzie widać, że twórcy nie mają już pomysłu na tę postać. Tłumaczyłoby to też obecność Sary w finale: może wpadnie na pogrzeb. Mam nadzieję, że się mylę, lubię Lance'a i może nowa showrunnerka miałaby na niego jakiś pomysł w 7 sezonie, ale jeśli dalej mieliby go partaczyć to wolałbym jakiś epicki koniec tej postaci w emocjonującym finale.
Zostały trzy odcinki, zapowiada się ciekawie, Tommy jako Arrow, chociaż to pewnie Human Target, ale mimo wszystko fajnie widzieć Donnela, nadal liczę na Huntress, twórcy zapowiadali jej powrót, może jest jeszcze jakaś szansa. O Sladzie pewnie mógłbym pomarzyć, już nawet nie musiałby wystąpić jako Deathstroke, po prostu się pojawić i rzucić kilka fajnych tekstów. Szkoda, że Arrowowi go zabrali, jak dla mnie to głupota. Ale dobrze, że miał chociaż te 3 odcinki w tym sezonie. I tyle w temacie. :)
Ja się dziwię, że komuś podoba się ten sezon, ale hej! Przecież właśnie na tym polega forum, żeby przedstawić swój punkt widzenia i swoje zdanie ;) Niby o gustach się nie dyskutuje, ale tak to byłoby tu nudno :D
Też racja. Ale serio aż tak ci ten sezon nie pasuje? W moim odczuciu jest taki bardziej przyziemny, mniej magii i osobistych rewelacji, mało Olicity, nowy team jest do dupy, tu się zgodzę, wkurza to i w ogóle. Ale są naprawdę dobre sceny walk, fajne twisty fabularne itd. A głupoty to i w pierwszych sezonach miały miejsce. Zdarzają się nielogiczności, ale nie są one aż tak rażące. 4 sezon był taki nudny ... jakieś dziwne rzeczy, w zasadzie wiele nie pamiętam, jedynie odcinek 20 był fajny, w miarę dobrze się to oglądało, no i śmierć Laurel mnie zaskoczyła. A tak poza tym na 23 odcinki nic więcej, kompletnie nic. Darkh do niczego, retrospekcje przynudzały, a finał? Masakra, tego gniota nie dało się oglądać, najgorszy finał ever. 3 sezon był lepszy, ale im dalej tym gorzej, do momentu kiedy Ras powiedział ,że chce Olliego za dziedzica było ok, był Slade, parę twistów, fake - śmierć Olliego itd. No ale potem jak z górki i także finał do dupy. 1 i 2 nie komentuję bo były dobre, z kolei 5 nie powalał aż Chase się ujawnił, od 16 odcinka to było jakieś cudo, 17 i 23 odcinek tego sezonu to moje ulubione, serio. I teraz jest 6 - brak magii, Olicity, na minus ten nowy team, lekki powrót do podstaw, małe zawirowanko ze złoczyńcami, swoją drogą Promek późno się ujawnił, Diaz tak samo, oczywiście nie ma ich co porównywać, ale jak wspomniałem to coś nowego, zwykły bandzior, który chce władzy. Zawsze Ollie miał jakieś osobiste konflikty z głównym złym. Tu tego nie ma, żadnego powiązania, nic. Może dlatego to dla mnie takie ciekawe. A i swoją drogą finał zapowiada się lepiej niż w 3 i 4 sezonie, w samym opisie odcinka widnieje słowo "epicki", mam spore oczekiwania. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
A ty nie lubisz całego sezonu czy jakiegoś konkretnego wątku czy postaci?
Zawsze broniłem Arrowa, ale tego sezonu po prostu nie mogę. W pierwszych odcinkach (nie licząc tych ze Sladem) twórcy nie bardzo wiedzieli w którą stronę iść, ani jak nakreślić fabułę sezonu. Team Arrow zaczął strasznie irytować, głównie Renee i Curtis (który dla mnie jest jednym wielkim nieporozumieniem i sceny z nim zwyczajnie muszę przewijać). Potem doszła rodzinna drama na linii Lance i Laurel z Earth-2, gdzie Lance widział w niej swoją córkę, co dla mnie wyszło jak parodia. Cayden James był dla mnie strasznie nudnym złoczyńcą. Wiem że aktor celowo nie okazywał emocji przez swoją traumę itd, ale mnie to zwyczajnie nudziło. Przejęcie sterów przez Diaza wzbudziło u mnie ziew - myślałem, że twórcy wybiorą kogoś innego, ponieważ przez pierwsze odcinki nie rozwijali jego wątku i pokazywali go jako zwykłego dilera. Jako villan jest naprawdę bardzo fajny - taki gangster to fajna odskocznia od tego mistycyzmu, łuczników itd, ale wykonanie jest do bani. Absolutnie nie czułem tego, że Diaz przejął miasto i wszyscy są w czarnej *upie (no może nie licząc ostatniego odcinka). Gdy Darkh przejmował miasto dało się to odczuć. Już w pierwszym odcinku pokazał, że nie będzie się z nikim cackał i zabije każdego, kto mu stanie na drodze. Zepsucie postaci Diggle'a: przez 5 sezonów działał logicznie, racjonalnie, a teraz nagle mu odbiło i zaczyna się zachowywać jak obrażone dziecko w podstawówce, tak jak reszta TA. Naprawdę słabo to wyszło, a przecież był potencjał od początku sezonu - problemy z dragami, które zażywał. Dla mnie jest to obecnie najgorszy sezon. 4 sezon był po prostu strasznie nudny, 3 sezon mi się podobał (chociaż nie tak jak 1 i 2) i stawiam go na równi z 5, ale tutaj naprawdę ciężko mi znaleźć jakieś plusy. Gdy twórcy się ogarniają i kręcą 2 całkiem niezłe odcinki to już mamy powrót do tej dziecinnej dramy, która tak zepsuła ten sezon. Oby finał był naprawdę dobry...
Ok, ale w sytuacji kiedy przez cały sezon dowiadujemy się jaki ten Diaz jest straszny i wszyscy przed nim trzęsą portkami, widzimy jak ćwiczy i pręży te muskuły, jaki jest bezczelny i wchodzi po swoje jak młody Vito Corleone, a potem widzimy jak Oliver kopie mu d**ę w 2 minuty to cała ta jego otoczka bezlitosnego człowieka pęka jak bańka mydlana. Popatrz sobie na takiego Prometeusza - świr totalny. Gdyby nie to że Diaz pół miasta przekupił, a drugie pół zastraszył to nadawałby się na badassa na jakieś 1-2 odcinki. A już w zestawieniu z wątkiem z Laurell, która się go boi jak jakaś pierwsza lepsza kura domowa męża alkoholika w ogóle wypada to słabo.
No i tu jest racja. Chociaż mnie osobiście bawi, że Ollie myślał, że Diaz zaryzykuje utratę władzy w walce wręcz zwłaszcza, że miał on go w pełni skrępowanego. Na co on liczył? Skopie mu tyłek i koniec? Wiadomo, że chciał przekonać Anatoly'ego, ale głupio ryzykował. A jakby Diaz go sobie zabił? Zamiast w bok wbiłby mu nóż w szyję? Albo w ogóle to żadnej walki by nie doszło, tylko po prostu stłukł by go na śmierć. To, że gościu jest nieobliczalny zdążył już pokazać, a Oliver dał się złapać i ryzyk-fizyk. Dlatego Diaz to coś nowego, nie ma żadnych zasad, żadnych osobistych pobudek, chce władzy i tyle. I jakoś tak od 15 odcinka zaczęło to krystalizować. Zobaczymy jak to się rozwinie do finału.
Diaz już mówił w poprzednim odcinku że nie chce go zabić. Z jego punktu widzenia lepiej go wystawić policji. A ja do tej pory żałuję że nie zrobili jakiegoś crossoveru z Barrym kiedy siedział w pierdlu. Mógłby im wyjść całkiem ciekawy odcinek.
Mogliby Arrowa wpakować do Iron Heights w tym samym czasie, jaja by były. Ale w sumie to głupie, bo skoro Ollie i Felka tak przyjaźnią się z Barrym i ani razu go nie odwiedzili?
Współpraca Diggle'a ze śmiesznym triem była niezła (pomijając przepraszanie) . Wątek Quentina i Laurel mi osobiście się podoba gdyż o ile pierwsza Laurel była mi dość obojętna to obecną polubiłem. Prawdopodobnie tatko Quenin zginie bohaterską śmiercią w obronie córki bo nie pozwoli sobie na utratę jej po raz drugi (co sam zapowiedział). I kit z tym że są z innych światów. Oboje uważają się wzajemnie za rodzinę i to widać a niczego więcej tu nie potrzeba. Anatolij zaczyna wracać do roli starego dobrego Anatolija. I dobrze ;)
Końcówka zapowiada się arcyciekawie. Jestem ciekaw czy pokażą proces a jeżeli tak to jak spisze się Jean Loring (komiksowa dziewczyna Atoma) :)
W Arrow również i takie odcinki, gdzie 2 (w zasadzie 3 ale o tym na koniec) osobne wątki - jeden dobry a drugi zły - potrafią koegzystować w jednym odcinku.. :)
Zacznę od tego wątku, który mi się podobał: wątek Olivera, którego plan polegał na tym, aby Anatoly przejrzał na oczy. Przyznam, że gdyby odcinek był tylko o tym to oceniłbym go bardzo dobrze. Fantastycznie się to oglądało i chyba tylko w jednym momencie, kiedy doszło do pojedynku Olivera z Ricardo pomyślałem przez chwilę, że Ricardo skopie tyłek kolesiowi, który był trenowany przez mistrzów ninja, shinobi, Ligę, był praktycznie 'dziedzicem' Ra'sa, w sumie kogokolwiek dobrego w tym serialu a skopie mu dupsko byle gangsterzyna. I o ile pojedynek i tak był nad wyraz wyrównany, to jednak górą okazał się ten lepszy.. a raczej ten, który powinien być lepszy BEZ DWÓCH ZDAŃ, bez cienia podejrzenia, że może być gorszy (i cholera, ile było tu emocji: gdy Oliver dostawał to normalnie denerwowałem się nie tym, że krzywda mu się dzieje a tym, że RIcardo mu dowala a gdy Oliver przypierdzielał Diazowi to banan na twarzy :D). Sympatycznie to rozwiązano pod cały ten 'plan' Olivera, aby Anatol przejrzał na oczy.
btw. jeśli któryś ze scenarzystów nie naoglądał się TDKR Nolana to ja nie wiem ale w starciu Batman vs Bane padły podobne kwestie jak tutaj przed pojedynkiem, mianowicie 'ten zły' (tutaj Ricardo) w pewnym momencie mówi, że Oliver spędził 5 lat w piekle i tam się wyćwiczył a następnie Diaz mówi, że on już w nim (w piekle) był (wtedy pomyślałem o tym, jak Bane mówił do Backa po tym, jak ten 'zniknął' w ciemności, że on sobie tylko przygarnął mrok a on, że się w nim urodził i to go ukształtowało, haha).
I drugi wątek, przydupasów z powracającym i jeszcze bardziej irytującym Rene na czele :/ Bodajże 3 lub 4 odcinki przerwy bez jego jęczenia jaki ten Oliver zły, tylko wraca na ekrany i znów te jego fochy.. nie mogę z niego, zachowuje się jak jakieś dziecko xd A żeby było mało to ekipa musiała mieć akcję bo wiadomo, Oliver sam nie dostarcza już akcji.. i żeby ta akcja w ogóle była do oglądania. Chwalę ten sezon za sceny akcji ale tylko z udziałem Olivera na to wygląda - bez niego wychodzi jakiś koszmarek. Ale żeby było ciekawiej, to mamy Johna w nowej roli - i o ile na początku, jak wygłasza mowę w ARGUS nic nie zwiastowało mi, że będzie gorzej i nawet mi to przypadło do gustu (DIggle stworzony do 'wojaczki' :P), tak później, jak przeprasza przydupasów za to, że źle postąpił i w ogóle.. jedno.. wielkie.. LOL. Gdy się 'pokłócił' z Oliverem to na koniec jednocześnie i przyznał rację Oliverowi, i jednocześnie jej nie przyznał - czyli, że jednak nie do końca zgadzał się przecież z własną opinią (co sam zresztą wtedy przyznał). Tutaj przy przepraszaniu nic nie padło, że może i też Oliver miał rację a po prostu, jak on to źle postąpił, że nie postawił na nich.. i jeszcze ten wcześniejszy Rene z fochem i przepraszaniem, litości xD
Nad wątkiem Lance'a i fejk Laurel się już nie znęcam ale ja, podobnie jak Lance na początku, po prostu nie kupuję tego, że fejk Laurel, meta-człowiek który samym otwarciem buźki zabija, boi sie zwykłego gangstera. Wiem, próbowano mi w odcinku wmówić, że przecież chodzi o rodzinę/znajomych/itp. ale taka Laurel w mgnieniu oka zabiła by takiego Diaza gdyby jej podskoczył. Cholernie słabo rozwiązano tę kwestię (znaczy, już wcześniej pokazywała miny gdy działa się 'okropność', lol).. szczytem była kwestia: "To nie człowiek", uśmiałem się. Można było na miliony różnych sposobów rozwiązać to, dlaczego fejk Laurel słucha się RIcardo (nawet stwierdzić, że go kocha, a co!) niż bez żadnych konkretów powiedzieć, że się go boi i koniec tematu, bo tak, bo boi się i już.
Odnośnie końcówki: w zasadzie nakreśla cały finał. Diaz zabija Lance'a, Laurel zabija Diaza i nagle wielkie odkupienie itd. Najbardziej zdziwiłoby mnie i trochę zabolało jakby Laurel nie było w 7 sezonie, bo zacząłem naprawdę tę postać lubić. Mam nadzieję, że nie zniknie jak Thea, która mogłaby pojawić się w finale skoro Roy wraca.
Sam Diaz stwierdził, że Laurel jest lepsza niż 10 mężczyzn. Ten cały Quadrant w 19 odcinku wymordowałaby w ciągu minuty. Jej tłumaczenia nie miałyby tylu nieścisłości, gdyby nie jej morderstwa, jak to w 4 odcinku, gdzie chwaliła się, że musiała dziewczynę trzymać za rękę do samego końca, bo ją polubiła xd. Za dużo razy próbowano z niej zrobić bezduszną kobietę. I dlatego teraz te tłumaczenia wypadają słabo, wręcz kłamliwie. Liczę, że Laurel co najmniej zostawi Diaza, o ile go nie wykończy. Zawsze Ollie pozbywał się głównych złych, raz mógłby to być ktoś inny.
Ja bym chciał żeby się pozbyli już tych wszystkich kanarków (z wyjątkiem Sary, ale pod warunkiem że zostanie z Legendami). Gdyby pierwsza Laurell nie była taką beznadziejną postacią to by nie musieli robić kanarka z jej siostry. A teraz się namnożyło tych postaci nie wiadomo po co i w dodatku dublują im moce, imiona i nazwiska tak jak to zrobili z Tiną. Tak samo robili z Jimmym Olsenem w Smallville i wypadło to równie głupio.
Powiem szczerze, że nie zdziwiłoby mnie to całe odkupienie tej postaci poprzez uśmiercenie Lance'a przez Diaza. To nawet w stylu obecnych scenarzystów, aby "Laurel" wróciła na stałe do Arrow. Choć ja dla odmiany bym tego nie chciał bo o ile na początku przypadła mi do gustu zła Laurel, tak w tym sezonie Arrow mi ją obrzydzono :P (zresztą na dobrą sprawę scenarzyści obrzydzają mi wiele postaci w tym sezonie..) Chociaż na postać Quentina chyba też pomysłu już nie ma..
Otóż to. Wcześniej była przedstawiana jako, brzydko mówiąc, sucz-morderca, która ma wszystko i wszystkich gdzieś a nie daj ktoś by ją zirytował to wybuchała 'słowem'. I w tym sezonie nagle okazuje się, że czuje zniesmaczenie z powodu tego, jak Diaz lubuje się w zadawaniu bólu. Na domiar tego boi się zwykłego człowieka, który notabene w starciu jeden na jednego co mógłby jej zrobić? To było dobre, gdy Laurel w tym sezonie straciła głos i pojawił się Diaz ale po odzyskaniu mocy? Straszna niekonsekwencja, straszna (ale w tym sezonie to wg mnie norma, patrz: DIggle ostatnio, Rene (albo on od samego początku miał takie zadatki i tego nie widziałem, albo specjalnie miał teraz irytować swoim zachowaniem xD) czy Dinah (brałem ją za osobę cholernie zrównoważoną.. myliłem się :D).
Oczywiście muszę wtrącic swoje trzy grosze, Blackthorne odchodzi po tym sezonie.
Wracam oplakiwac Strange 'a, nie wróć, dzięki jego analizie kilku milionów opcji jestem pewna, że przeżyje.
:P
Ooops, przepraszam, przepraszam, przepraszam......
Tylko niech Ci nie przyjdzie do głowy dusić mnie na odległość :p
Całe życie przede mną, Hana Solo muszę jeszcze zobaczyć, tyle planów na przyszłość; )
Ps. napisz, proszę, po seansie co myślisz, albo i nie:d
Spoilery mi nie przeszkadzają a z pewnością nie przy takich rozrywkowych produkcjach ale ktoś inny może się zbulwersować.. xd Nie omieszkam przy następnym pewnie temacie poruszyć kwestię Mścicieli :P
Teraz wysyp blockbusterów, cóż zrobić - szkoda, że tylko CC posiada coś takiego jak swego rodzaju 'abonament'.
Żeby nie zaśmiecać forum i nie narażać innych na spoilery , ostatnio miałam wymianę zdań z Dehzzem na temat Avengers IW pod jego oceną tego filmu. Przeszkodę stanowi ograniczona liczba znaków...
Jednakże myślę, że nie tylko ja, ucieszyłabym się widząc tam Twój komentarz.
To tylko sugestia:p
Czekam, aż gdzies tam wyskoczy Adrian i pokaże Smoczkowi kto narobił największego burdelu z Star City, Szczerze powiedziawszy Diaz to dla mnie słabizna; zero charakteru i zero motywacji. Kto mu do cholery oddał to miasto ?:D
Ponoć wszyscy ważniejsi oddali mu miasto :P Po prawdzie to, jeśli się nie mylę, padła tylko jedna kwestia z tym związana (i powtarzana nawet przez kilka odcinków): Diaz wszystkich KUPIŁ pieniędzmi, które wyperswadował Cayden od Olivera/miasta. Nie było scenarzystów nawet stać na coś lepszego bo po co, jak padnie jedna kwestia z tym związana i sprawa załatwiona. Przy okazji okazuje się, że większość (czy tam wszyscy) ważniejsi ludzie w Star City to przekupki w ten czy inny sposób. To, że gangster rządzi miastem nie jest złe (Gotham wg mnie pokazało to aż nazbyt dobrze z Pingwinem czy starym Carminem) ale trzeba to jednak umieć rozpisać (i nie twierdzę, że tam idealnie to zrobiono). A tutaj nie dość, że słabo to rozwiązano fabularnie to jeszcze cała ta kupka wstydu trzyma się tego nieporęcznego złoczyńcy jakim jest Ricardo.
Ja napisze tylko tyle. Na tym etapie ten serial nie ma dla mnie w zasadzie żadnej wartości. Nawet nie jestem wkurzona jestem zanudzona na śmierć i nawet sie zastanawiam czy odchodząca ekipa pisarska nie postanowila na dowidzenia zasabotować swojego serialu. Guggi zawsze był dziwny a moze to nie wina Guggiego tylko ekipy scenarzystów ktora nie czyta poprzednich odcinków albo za dużo pije albo pisze odcinki od końca do początku zeby zobaczyc co z tego wyjdzie i czy bedzie smiesznie. Nie wiem o co chodzi ale coś musi byc z tymi ludzmi nie halo skoro co roku sie wielce dziwują że ludzie są niezadowoleni i nie kupują ich wątków. Może oni nie rozumieją na czym polega przepraszanie bo w tamtym roku wszyscy przepraszali niedoje*ną Reporterkę ktora puszczała się dla tematu w gazecie i chciała wydac Olivera, w tym wszyscy przepraszają takiego Rene, ktory sprzedał Olivera, po tym jak pomógł mu wziać zycie w swoje ręce. Wielce byli zdziwieni ze ludzie nie polubili Reporterki teraz sa zdziwieni ze nie lubimy Rene i reszty gambuł. W tym serialu jak swiat swiatem widzowie w ogromnej większości NIGDY nie lubili bohaterów ktorzy byli w opozycji do Olivera. Obojętne czy to była Laurel ktora nigdy nie odzyskala sympati i skonczyla przedźgana czy taki Ray Palmer, ktory musial uciekac do innego serialu zeby widzowie mieli mozliwosc polubic go ponownie. Tutaj nie trzeba miec IQ 100000000 zeby przewidziec ze takiego Rene ludzie znienawidza na amem, a jednak Guggi jest zdziwiony. Jak co roku.
Bohaterowie zachowują się nie zgodnie ze swoimi własnymi charakterami. Nie ma żadnej ciągłości w budowaniu postaci czy wątków. Bohaterowie robią to co każe im kolejny punkt w scenariuszu robiąc przy tym głupoty. Największym asem w rękawie tego serialu zawsze byli bohaterowie, to co scenarzysci robia to głupota. John Diggle nigdy nie zostawiłby Olivera kiedy ten prowadzi wojne. Oliver dokladnie rok temu powiedział Promkowi ze jego siła jest to że nie jest sam i że jego przyjaciele go znajdą i mu pomogą. To było rok temu, teraz mówi ze nie ma przyjaciół.
WTF WTF WTF WTF WTF
W zasadzie jedynie Felicity zachowuje sie jak Felicity, podoba mi się i to jak wygląda jej związek z Oliverem i jej relacja z Williamem. To jest chyba jedna z nielicznych rzeczy jaka mi sie podoba.
Ogolnie ten sezon jest badziewny, nie ma jakiegos wiekszego celu, głowny anatgonista to siusimajtek i zaden z niego "potwór". Black Siren jest takim samym potworem, tez zabijała ludzi chociaż wcale nie musiała co powiedzial jej Cayden James. Zabiła tez kochasia Dianah na jej oczach chociaż wystarczyło sie odwrócić i przedmuchać Caydena na śmierć. Tak samo Diaza moglaby sprzątnąc jednym piskiem ale tego nie zrobiła. Dlatego wlasnie nie powinno być meta zdolności w "Arrow".
A Deathstroke nie był w opozycji i dał się lubić? ;)
Ray uciekł do innego serialu, ale zepsuli mu osobowość....
Nie łam się, zawsze jest promil nadziei, że będzie lepiej:d
Kolejny odcinek, który podkreśla słabośc głównego antagonisty. Wielki któl gangsterów bije swojego największego wroga skutego po uszy XD W końcu gdy anatoly zwraca na to uwagę to Wielki Diaz podejmuje walkę i dostaje wp*erdol , po czym ratuje się scyzorykiem i tłumaczy się, że życie nie jest fair XD Ja pie*dole jaki to jest słaby villain to nie moge.
Serio Laurel się go boi? Tego leszcza? Mogłaby go spokojnie sprzatnąc i sądze, że nawet bez swoich meta mocy ale przecież SMOK spalił żywcem jakiegoś przychlasta, który gnoił go w dzieciństwie -następny facepalm. Syrena chyba zapomniała o Zoomie czy Prometeuszu, bo Ci goście budzili strach, taki prawdziwy strach a nie politowanie (Slade nie znała więc go nie wymieniam). Kolejna sprawa to Oliver, który tak łatwo dał się złapać, dosłownie jak dziecko. Za to moment gdy Anatoly przejrzał na oczy był świetny i tylko tyle z tego wątku. No i John paradujący na akcji bez maski :P
Quentin zapewne zginie lub wyjedzie z miasta, skoro aktor kończy z serialem i w sumie mu się nie dziwie....
"Kolejna sprawa to Oliver, który tak łatwo dał się złapać, dosłownie jak dziecko."
To akurat jest połączone z 'planem' Olivera, aby Anatoly przejrzał na oczy. Na koniec Anatol mówi do Olivera, że teraz rozumie, dlaczego dał się tak łatwo złapać ponieważ chciał dać się złapać (to chyba padło w tej rozmowie, kiedy po pojedynku Anatol rozmawia w celi z Oliverem).
Nie wiem jakim cudem to przeoczyłem ;o Ale masz rację i zwracam honor. Mimo wszystko Diaz upadł naprawdę nisko i w zasadzie jest już spalony nie tylko w moich oczach ale i wśród ludzi Anatolyego. Serio dawac juz ten siódmy sezon, bo szkoda patrzeć ;D
Trochę nie rozumiem. W sensie tez nie jestem zachwycony, że po świetnym 19 odcinku nieco gorzej pokazali Diaza. Ale jednak cholera, nie mylmy naszych uczuć do postaci z tym jak jest napisana. Gdyby Oliver, Dziedzic Demona, z 10 latami ciągłych walk na koncie, kapitan Bratvy, ziomek który walczył z kosmitami, Damienem Darkhiem, Sladem Wilsonem, Deadshotem, sam pokonuje armie wyszkolonych zbirów przegrał z Diazem, bez względu na to jak groźny on nie jest - to byłoby żenujące. Musiał to wygrać. A i co z tego, że Diaz postąpił niehonorowo i dźgnął go nożem? Od kiedy villaini muszą grzecznie i uczciwie naparzać sie z bohaterami, czemu nie mogą mieć słabości, być tchórzami lub zwyczajnymi "robakami" co wszyscy regularnie podkreślają w przypadku Dragona? Akurat moim zdaniem to jest zaskakująco dobrze jak na standardy "Arrow" napisana i zagrana postać, tylko w niektórych miejscach zbyt uproszczona bo scenarzyści zwyczajnie nie umieją tego prowadzić w dobrą stronę.
Diaz ma wywalone na honor, to zwykły bandzior z kompleksem niższości który ma konkretny cel, jest impulsywny i brutalny, ale to normalny człowiek. Jego jedyna wyróżniająca się strona to to, że jest sprytny. Wymanewrował Caydena tak,że ten rozłożył dla niego całe miasto. Zgarnął armię ludzi Anatolyego i zajęte już miasto. Najważniejszych ludzi przekupił (lub jak pokazano w przypadku kapitan SCDP lub Armanda - zaszantażował a resztę jak policjantów zwolnił lub zabił) w sytuacji w której miasto nie ma na pensje a połowa ludzi i tak leżała pod butem Caydena (cały motyw z wykorzystywaniem go - świetny) to nie jest szczególnei trudne. Szkoda, że wiele z tego trzeba sobie dopowiadać bo scenarzyści kiepsko to prowadzą.
Z DIazem jest jak z Kylo Renem. Po Prometheusu wszyscy chcieli kozaka, badassa, nieustępliwego sukinsyna który Olivera miażdżyłby w 10 sekund a wszyscy padaliby przed nim na kolana a dostali postać całkiem (na standardy CW) złożoną, z kompleksami, najbardziej przyziemną i pełną wad. Jak dla mnie największy plus tego w sumie bardzo słabego sezonu który nabrał kolorów od 16 odcinka i teraz znacznie lepiej mi się go ogląda niż Flasha który to dopiero ma gównianego przeciwnika.
podpisuje sie pod tym wszystkim ;) i podobalo mi sie jak zagral wkuhwionego w 6x21
Chciałbym tylko zaznaczyć, że Diaz nie jest WYBITNYM villainem. Wszystko co napisałem to patrząc z perspektywy poziomu CW. Uważam, że jest bardzo dobrze grany i bardzo fajnie pomyślany. Już gorzej z przedstawieniem tego. Z tym aktorem i pomysłem na samego bohatera powinniśmy dostać coś co rozwala mózgownicę. Chyba każdy się zgodzi, że to tak naprawdę starter pack na bardzo rozbudowane wątki i motywy. Ale scenarzyści tam nie są najwyższych lotów i zwyczajnie brakuje im pomysłu by nadać wszystkiemu czasu i odpowiedniego tonu.
Ja nie cierpię Diaza. Nie "uwielbiam nie cierpieć wracaj co sezon prooooooosze". NIE. Ja go zwyczajnie nie cierpie. Nie cierpie jego nudnej twarzy, niecierpie jego mokrych włosów, nie cierpie jego niskiego tonu głosu, nie cierpie jego dennych prób bycia strasznym, nie cierpie jego LAMERSKIEGO back story, niecierpie tego idiotycznego i nierelanego pomysłu że ma władze nad całym miastem i posterunkiem policji LOL.
Zwyczajnie chce zeby Oliver go jak najszybciej załatwil i nie pozostała po nim nawet mokra plama. Chce też żeby Oliver po wyjściu z pierdla (w ktorym na bank sie znajdzie pod koniec sezonu) opuścił to miasto pełne niewdzięcznych debili. Niech sobie rządzi w nim ta pokraka - karykatuta vilana .
Najnowszy odcinek za to jest bardzo fajny. Bardzo bardzo fajny. Tak dla urozmaicenia.