Tragedia po prostu. nudy straszne.

Mam dziwne odczucia po tym odcinku. Dziwne, ponieważ:
- jak zwykle było tonę niepotrzebnego gadania i marudzenia
- ucieczka z Nanda Parbat zostałaby najgłupszą sceną ze wszystkich jak dotąd, ale na szczęście się nie powiodła (i o co chodzi z Felicity i kijem od szczotki ? assasin pada od klepnięcia ? ;)
- scenarzyści bawią się w trójkąciki miłosne zdecydowanie zbyt długo. Uczepili się tej Olicity. Już się cieszyłem, że Fel będzie z Ray'em a tu znowu to samo...
- czy tylko mnie Felicity irytuje od kilku ładnych epizodów ? Depresyjne scenariusze rujnują taką fajną postać.

Podobała mi się scena z Malcolmem i Olliem w szpitalny pokoju. W zasadzie to Malcolm przez cały odc. był świetny. Co mi się jeszcze podobało... a niech będzie: jestem ciekaw jak to się teraz wszystko potoczy. Mimo, że scenariusz, który doprowadził serial do tego momentu, w którym się aktualnie znajduje słabował, to sam efekt końcowy jest arcyciekawy. Jedno zastrzeżenie - jeżeli Ollie w Lidze Zabójców to jest pomysł na czwarty sezon (a nie końcówkę trzeciego), serial padnie na pysk. Pewnie trafią się dobre odcinki, ale to będzie tylko zapychacz fabularny. Arrow jest adaptacją Zielonej Strzały, nie zabójcy w kapturze z siedzibą w górskiej wiosce.

Ten odcinek faktycznie trochę zepsuli. Zawsze jak mogłaby być jakaś fajna akcja to jakoś im to tak sztucznie wychodzi... Olicity zepsuli moim zdaniem troche, mogli trochę to inaczej rozegrać. I Ras, serio? Blondyneczka na niego nawrzeszczala... no to już byla przesada. Ale bardzo zmienili postać Felicity. Brakuje tych jej dwuznacznych tekstów. Ale trudno sie dziwić. W końcu co mogłaby powiedzieć takiego w tym odcinku? Poza tym to takie tylko 'sranie w banie' zapychacz przed następnym następnym, moim zdaniem mocnym odcinkiem :)

Zupełnie zapomniałem o tym, że Felicity zrobiła "motivation speech" Rasowi :) To była najgłupsza scena serialu ;)
Mam nadzieję, że Twoje przewidywania się spełnią :)