Nie chcę tutaj obrażać fanów komiksowego Arrowa, ale według mnie Amell to najlepszy Batman zaraz obok Keatona. Małomówny, tajemniczy i uparty twardziel, o tragicznej przeszłości, który zawsze wie co robi, chyba że jest naprawdę źle ale wtedy też się nie rozkleja, który udaje normalnego człowieka tak naprawdę będąc postrachem bandytów. Czyli to co jest esencją batmana, a o czym zapomniał Nolan. Może też czytali Franka Millera?
Ciekawe spostrzeżenia własne - patrzyłem i porównywałem sobie serial Arrow jako całość względem Batmana ale nigdy samego aktora. Natomiast tutaj:
"chyba że jest naprawdę źle ale wtedy też się nie rozkleja"
Raz się rozkleił, przy Sladzie w drugiej połowie s2 xP Felicity wbiła mu do głowy, że nie może się poddać :)
No dobra pojedynczy przypadek, ale sens pozostaje ten sam że to kawał twardego s*******a, i to on z reguły stanowi inspirację dla innych. A z aktorem chodziło mi o postać jaką stworzył.
To zobaczysz teraz jak zagra Affleck :) wierze w niego :) A co do Amella faktycznie może i byłby dobrym Batmanem. Na pewno nie jest piz..eczką jak Bale ;) i jego postać Arrow ma bardzo silną wolę przeżycia tak jak Bruce :)