Chyba nigdy wcześniej, żadna pompatyczna przemowa Supermana, czy filozoficzny wywód Batmana na temat samotności, poświęcenia się dla innych, czy życia w ciągłej walce nie zadziałała na mnie tak mocno, jak to jedno zdanie.
"John... Ja nie chcę tu umrzeć."
Płakałem jak Bruce nad ciałami rodziców...
Jeśli cię to pocieszy Arrow niestety nie umrze. Green Arrow ma już namaszczonego następce na posadkę z łukiem. Jeśli chodzi o podobne przemowy polecam Spidermana w komiksach który ma kilka takich przemyśleń + Flasha który zarówno w serialu jak i w komiksie ma mocno filozoficzne fragmenty
"Jeśli cię to pocieszy Arrow niestety nie umrze."
Hmm... Albo ja ciebie nie zrozumiałem, albo ty mnie :). Nie chodzi o to, czy on umrze, czy nie (wydaję mi się, że komentujesz tutaj ostatni odcinek, ale nie jestem pewny). Chodzi o wydźwięk tego zdania. Człowiek, który poświęca całe swoje życie dla innych. Bohater. Wydawałoby się (zresztą słusznie), że w jego życiu nie ma miejsca na własne, prywatne szczęście. Ktoś, kto obarcza się odpowiedzialnością za cały świat, nie utrzyma jeszcze tych dodatkowych kilku gramów. I tutaj następuje połączenie z wywodem Quentina: "Jeżeli dowiem się, kim on naprawdę jest, przestanie być symbolem. Będzie człowiekiem. A zwykły człowiek nie jest w stanie tego wszystkiego znieść" (mniej więcej, walę z pamięci).
Właśnie ten prosty fakt: Oliver JEST człowiekiem. Też chce mieć własne życie, też chce być szczęśliwy. Jest zupełnie rozdarty między samym sobą, a obowiązkiem. Tragizm w najczystszej postaci. Z jednej strony to, czego się pragnie, a z drugiej to, co trzeba.
Cały ten wywód przyszedł mi do głowy po usłyszeniu tego jednego zdania: "Ja nie chcę tu umrzeć."
Pozdrawiam ;).
który odcinek? Pamiętam te słowa wypowiadane przez Olivera, ale z chęcią usłyszę je jeszcze raz ;)