Myślałem, że to co zobaczyłem i usłyszałem w pierwszych trzech odcinkach drugiego sezonu
było największą drętwotą w postaci dialogów. Potem było nieźle. Jednak po obejrzeniu
ostatniego odcinka (22), doszło do mnie, jak bardzo się myliłem. Scena w której Sara przychodzi
na posterunek do ojca i Laurel i słyszy jak policjantka mówi "Ta kobieta co wyciągnęła
dziewczynkę z pożaru to PRAWDZIWA BOHATERKA"., albo te przeładowane patosem rozmowy
Laurel z Sarą, Felicity z Oliverem...
O ile fabularnie jest super, to na prawdę, czasami umieram ze śmiechu przy jakiejś
"nieśmiesznej" scenie (śmierć, płacz itd.) bo scenarzysta nie miał czasu na pisanie i dał
dokończyć skrypt swojemu 12 letniemu synowi.
Kończąc: serial super, fabuła na prawdę lepsza niż się spodziewałem. ALE TE DIALOGI.
Faktycznie dialogi nie nie jest najmocniejsza strona tego serialu, podobnie jak gra aktorska niektórych postaci, ale Slade i Felicity na plus.
No fakt nie sa najlepsze te dialogi, ale to zdanie tej policjantki mnie rozwaliło... Chyba najbardziej żenujące zdanie w całym serialu.