Zacząłem oglądać Arrowa od początku. Pierwsza rzecz, która sprawiła, że uśmiechnąłem się zadowolony to, to że twórcy przygotowali dużo niespodzianek dla ludzi, którzy tak jak ja, lubią oglądać filmy i seriale po parę razy. Mówię tu na przykład o masce Slade'a w pierwszym odcinku.
Jednak czym więcej początkowych odcinków obejrzałem, tym bardziej odkrywałem jaki ten serial był kiedyś, a jaki stał się teraz.
W pierwszej serii widzieliśmy Olivera Queena, który powrócił z nieodkrytej wyspy, zaczyna krucjatę na cześć swojego ojca i powoli zbiera drużynę. Co jakiś czas poznawaliśmy jakieś nowe postacie, np. Deadshot. I taki Arrow bardzo mi się podobał.
Oglądając obecnego Arrowa, jestem lekko zawiedziony, ponieważ automatycznie porównuję go do starszych odcinków. I tak sekretna tożsamość Olivera stała się znana wszystkim ważnym dla fabuły postacią. Queen nie poluje już na dzianych biznesemanów tylko na drobnych rzezimieszków ulicznych (wiem, są wyjątki), serial zbytnio skupia się na Felicity i zaniedbuje główny wątek. Powoli rozwijana jest historia miłosna Roy-Thea, który też nie podbił mojego serca. Jedyny nowszy wątek, który bardzo przypadł mi do gustu to Odział Samobójców. Ma bardzo duży potencjał i liczę na poziom kolejnego odcinka.
A jak Wy uważacie? Które serie są dla Was najlepsze: stare czy nowe.
Jak dla mnie serial OK. Początek rzeczywiście zajebisty. zachęca do oglądania nastepnych odcinków jednak póxniej już trochę gorzej. Przede wszystkim Queen zdradza swoją tożsamość częściej niż zmienia panienki. koniec trzeciej serii to już dno małe miasto 1mln mieszkańców = przestepczość 99% całego globu. Bo to akurat pępek świata. Ale akcja zniszczzenia miasta przez zmutowanych goryli już całkiem przesadzona. 4 sezon no cóż zobaczymy jak pójdzie narazie jest dobrze tylko po co wszyscy wszystko wiedzą?