Jak dla mnie najlepszy , obok 4x01 odcinek w tym sezonie. Prawie wszystko mi się podobało (chociaż damien to już naprawdę powinien poznać, że Merlyn jako GA ma inną sylwetkę :P W końcu damien 2 razy prawie zabił Olivera jak GA i widział go z bliska). Damien nareszcie pokazał, że trzęsie miastem, jego plan mimo małych wybojów jest realizowany. przez cały odcinek była żonglerka jak uda się wyjść drużynie cało z potyczki z Damianem. Nie wszystkim udało się przez zadraśnięcia. Ostatnia scena z odcinka jest jedną z moich ulubionych w serialu. Miałam podobne odczucia do sceny z Sladem z 2x09, gdy mówił co komu zrobi. Sceny z kampanii, życia osobistego Olivera i Felicity bardzo mi się podobały. Żarty był zabawne, zwłaszcza wtedy, gdy Felicity już wiedziała o pierścionku i tylko czekała kiedy Oliver się oświadczy. same oświadczyny były wzruszające i ładne. Lubię chemii Olivera i Felicity, ale w tym odcinku aktorzy dali z siebie jeszcze więcej. Zwłaszcza w scenach, gdy damien z nimi pogrywał. Sceny akcji były w porządku, każdy się wykazał i wyszło to organicznie. Co do czasu jak ktoś jest skonfundowany to: Damien pojawił się w Star City 3 miesiące przed powrotem Olivera. Od jego powrotu minęły 3 miesiące, bo na razie jest czas rzeczywisty. Czyli do sceny z grobem brakują 3 miesiące. Końcówka była taka, że widzowie powinni chcieć powrócić do oglądania serialu po przerwie świątecznej. Twórcy zrobili trochę małą powtórkę z zeszłego sezonu i 3x09. Wtedy teoretycznie można było sądzić (jak ktoś bardzo chciał lub myślał o Lazarus Pit), że Oliver nie przeżyje. Teraz robili ten manewr z Felicity. Za rok obstawiam Diggle.