Z tych rzekomych "ciekawostek" wynika jedno: Zofia Jamry "pokazała" to, na czym mój prapraprapradziadek brzytwę ostrzył, a nie "biust", a "realizacja" tego "czegoś" jest mniej więcej (ze wskazaniem na "mniej") na "poziomie" "żondtu" pislamskiej szajki "hiperprezesa"