Syn ją leje, poniża, a ona jeszcze gotowa za nim w ogień skoczyć. Mój syn tylko raz wygłosiłby do mnie taki tekst.
Bo tylko baby są takie,powinna go zostawić i wyjść za dziadka poznanego w Ciechocinku,zapłakałby sobie raz drugi i na kolanach matkę przepraszał,no ale to tylko kobieta...
Brak wykształcenia i pochodzenie ze społecznych nizin nie są tu szczególnie istotne - matka w końcu nie kradła, nie piła, nie urządzała rozrób i nie uczyła tego swojego syna. Ludzie po prostu nie rozumieją, że "Ballada..." to opowieść o CHOROBIE. O chorobie, którą w tym przypadku jest jej ślepa miłość - nie takie znowu rzadkie zjawisko.
To był bardzo dobry serial. Wylatkowo udany, bo przecież nakręcony .... hmm.. nie najlepiej technicznie. Dobry temat, nieźle pokazany. Mnie uderzyła niereformowalność Januszka. Zawsze myślałem sobie "po o mu wyświadczone dobro, kolejna szansa, skoro on nie rozumie, że liczy się ciężka praca, cierpliwość, dobroć". Czekałem, kiedy znowu chwyci za lewarek, siekierę i coś w poczuciu krzywdy rozwali.
Osobowości Januszka nie dorabiałbym żadnej teorii o ciężkim dzieciństwie, proletariackim pochodzeniu. Wielu tak żyło i ludzie sobie radzili. Przede wszystkim żyli godnie. Jedna rzecz, która rzuciła mi się w oczy: im większą szansę Januszek dostawał od losu, tym bardziej ją spieprzał.
Fakt, on miał w sobie ten ciąg, determinację spieprzyć wszystko, co dało mu życie. O tym jest ten serial.