Ogólnie serial mi się podobał. Wyraziste, dobrze zagrane postacie, generalnie ciekawe wątki i zwroty akcji, dobrze zrobiony technicznie. Sytuacja uciekinierów została pokazana na wielu płaszczyznach. Poza wojną i ucieczką dużo polityki, religii i miłości (aczkolwiek tej za dużo, męczyło już po czasie). Typowo amerykańskie przemowy patriotyczno-mobilizujące owszem męczyły, ale dało się jakoś znieść. Tak jak już gdzieś ktoś pisał, serial wykracza poza standardowe sf.
Bardzo mi się podobało to, że jestem w stanie w to uwierzyć, że za parę tysięcy lat (lub ileśset lat wstecz, jak się okazało) rzeczywiście taka sytuacja może mieć miejsce. Niestety za dużo religii. I nie mam na myśli, że za dużo gadania na ten temat, bo ludzkość zawsze dużo gadała o bogu/bogach, więc to akurat dodawało jeszcze realizmu. Aczkolwiek pod koniec nawet gadania było za dużo. No i stało się, wykrakali. Wraca Kara Trace z zaświatów w swoim nieśmiganym Viperze jako anioł! I to taki namacalny, którego wszyscy widzą i który może ingerować w fizyczny świat - rzecz dla mnie w 100% nierealna, nieważne w jakich czasach.
W tym miejscu logika została zastąpiona mitologią. Oczywiście nie wiedziałem o tym od razu. Pomyślałem, może jakiś super-cylon albo na prawdziwej Ziemi ktoś żyje i wysłał ją z powrotem, czy cóś? Ale nie. Po prostu anioł - logika padła, wraz z nią realizm - już nie byłem w stanie w to uwierzyć. Fajny pomysł z zakończeniem, że to było dawno temu, ale sposób w jaki zostali doprowadzony do mety - niefajny pomysł. Niestety, ale muszę przyznać, że mocno zj.bali koniec...