Bo to nie ci dwaj faceci, ale Wendy jest osią tego serialu, katalizatorem wszelkich, najistotniejszych zmian. Widać to już bardzo wyraźnie w drugim sezonie. W sumie - serial o trójce dewiantów. Kobieta z psychotyczną obsesją kontroli nad innymi i socjopatyczną skłonnością do ich upokarzania (pierwsza scena serialu, po której wszelkie opowieści o tym, jaka to ona jest "dobrą żoną i matką", oraz jak "kocha" swego męża to wyłącznie dowód dewiacji scenarzystów, liczących na kompletną głupotę widzów). Od kilkunastu lat zafascynowana i związana (pewnie z czasem się dowiemy, jak blisko) z rudym socjopatą-miliarderem. Nie wyszła za niego za mąż wyłącznie dlatego, że bała się, słusznie, iż w takim związku to on będzie miał nad nią pełną kontrolę. Znalazła więc sobie mało atrakcyjnego, piekielnie ambitnego socjopatę-masochistę, którego może do woli upokarzać, i który nie ma żadnych szans, aby przejąć nad nią kontrolę. Efektem tego trójkąta jest, ewidentnie ją podniecająca, totalna wojna między człowiekiem-popielniczką (pierwsza scena serialu) oraz rudym socjopatą. No i człowiek-popielniczka z pewnością przegra, tak jak przegrywa do tej pory. Czy Wendy spotka "zasłużona" kara (jest to jeden z najobrzydliwszych portretów kobiety, jaki widziałem w TV, a ja bardzo lubię kobiety), czy odejdzie z rudym socjopatą w siną dal, to jedyne pytanie, jakie można sobie stawiać. Chyba, że scenarzyści uciekną od takiej odpowiedzi, zostawiając ją, jako "kontraktową", zdradzająca go na lewo i na prawo "żonę polityka", o ile człowiek-popielniczka będzie się próbował w niego zamienić.
To jest problem scenarzystów. Nie moja wina, że od tej pory (połowa drugiego sezonu) każde zachowanie Wendy zalatujące resztkami empatii lub choćby o milimetr bardziej zdroworozsądkowe od gaszenia peta na klacie mężowi, a następnie odlewania się na niego, spania z przypadkowo spotkanymi gośćmi czy włażenia nago do basenu ze swoim rudym szefem, będzie kompletnie niewiarygodne lub nawet groteskowe. Moim zdaniem oni już utopili ten serial.
Przecież,to samo życie.Mówisz tak,jakbyś spotkał samych racjonalnych ludzi w swoim życiu.Właśnie w drugim sezonie ten konflikt pomiędzy Chackiem,a Bobym schodzi na drugi plan,a jest bardziej poświęcony pozostałym bohaterom,ich motywacjom,dążeniom i celom.
O potrzebę kontroli nad innymi to można każdego terapeutę posądzić, więc średnio to jest odkrywcze. Zafiksowałeś się na jednej cesze postaci i teraz żądasz jakiegoś scenariuszowego determinizmu, a gdy się on jednak nie spełni to tylko dlatego, że scenarzyści dali plamę, bo przecież Ty wiesz lepiej. Z kolei jeśli okaże się, że masz cień racji to też na pewno będzie to odebrane na niekorzyść serialu. Reasumując: proponowałabym zmienić obiekt fiksacji i dokonać może autoanalizy, drogi 'pusty avatarze' - to tak a propos tego zastępowania imion inwektywami opartymi na buraczanej percepcji.
PS. Do opisywania jakichś pierwszych scen serialu i zapalniczek to się w ogóle nie wypowiem, bo pewnie tak jak większość forumowiczów, pilota serialu obejrzałam rok temu... Ale OK, forum jest dla każdego - także dla 'późnych' (nie mylić z...) widzów.
Upraszczasz. Preferencje seksualne i fetysze to cos innego niż życie na co dzień, a nawet życie w związku... Chuck nie osiągnie spełnienia w sypialni jeśli nie będzie tłamszony i poniewierany. Taki typ. Moim zdaniem tutaj świetnie się dobrali.
Scenarzyści celowo zostawiają niedopowiedzenie czy między Wendy i Axem coś kiedykolwiek się wydarzyło na polu damsko-męskim. I może nigdy tego otwarcie nie powiedzą, bo to nie jest najważniejsze w serialu
Ja cenię Wendy jako super silną osobowość i uważam, że rzeczywiście ona w tym trójkącie nienawiści jest katalizatorem - niesamowity terapeuta z możliwością czytania ludzkich umysłów i wpływania na decyzje... Co oczywiście widać wyraźnie w serialu.
Natomiast nie trawię Lary, która ma jakieś ułudy co do tego, że wciąż są z Axem normalną rodziną i on ją szanuje, liczy się z jej zdaniem. Ubzdurała sobie że jako baba z jajami nosi w tym związku spodnie i trochę się w tym miota...
A czy Chuck ostatecznie przegra? Ostatnio wygląda na to, że niezupełnie. Myślę że serial nie pokaże jednoznacznie kto wygra, chodzi o to, że mściwość i zagrywki personalne zawsze słabo odbijają się na biznesach i "kto pod kim dołki kopie.."
Aż trzy razy przeczytałem ten komentarz, bo ie mogłem uwierzyć.... Wątek zabaw sypialnianych Wendy i Chuca może nadaje trochę pikanterii serialowi, ale interpretowanie przez jego pryzmat postaci Wendy to odlot całkowity. A teza, że to obrzydliwa postać to już boki zrywać (jakaś ultra purytańskie spojrzenie). W tym serialu wypełniony praktycznie tylko bezwzględnymi, negatywnymi postaciami właściwie tylko Wendy wyróżnia się pozytywnie. W zasadzie do 4. sezonu, gdy nagle (nie widzę wyjaśnienia w scenariuszu) też staje się podła.
Nie łapię dlaczego?