Chyba jeszcze nigdy nie oglądałem fajnego serialu, w którym byłoby tyle irytujących, czy wręcz odpychających postaci. Mój ranking:
Miejsca od 1 do 100: Taylor. Mam ochotę przewijać sceny z jej udziałem. Jest już do tego stopnia przerysowana, że czekam aż wreszcie zdejmie ludzką skórę jak Terminator.
101: Lara. Małostkowa, wredna, toksyczna wieśniaczka. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś kto zostaje miliarderem nie porzuca takiej osoby momentalnie. Cieszę się, że jej rola została zmarginalizowana.
102: Chuck. Chodząca definicja określenia "hipokryta". W zasadzie nie wiem, czy jakakolwiek inna postać jest aż tak zepsuta. Do tego grubas, zbok i oblech. Nie zajmuje wyższego miejsca wyłącznie dlatego, że z radością śledzę jego kolejne klęski (właśnie oglądam drugi odcinek czwartego sezonu).
103: Charles Rhoades: wieśniak, egoista, despota, seksista, niepokoją mnie jego sztuczne zęby.
Nie mogę też powiedzieć, że przepadam za Axem czy Wendy, po prostu ich toleruje. Wendy przede wszystkim dlatego, że miło się na nią patrzy. Chciałbym tu komuś pokibicować, a tak naprawdę liczę na to, że wszyscy zbankrutują lub pójdą siedzieć, a Taylor popełni samobójstwo.
Mnie też zaczęła trochę Taylor drażnić, bo wszędzie ma ten sam styl, w każdej scenie te same miny, ta sama tonacja itp., Nie widać w niej czlowieka.
Z Charlesem się zgadzam.
Ale Chuck jest taki przez zdegenerowanego ojca, nie da się wyjść obronną ręką z takiego wychowania.
Mam identyczną myśl jak Twoje zakończenie hehe