Nie jest to serial, który nas wciągnie, który będziemy oglądać kilkuodcinkowymi seriami, nie oznacza to jednak, że jest on zły lub nudny. Jest po prostu ciężki, nie łatwo przyglądać się dramatowi przez kilka godzin. Najlepszym co serial ma do zaoferowania są postacie. Cała rodzina Rayburnów jest po prostu cudowna, momentami szablonowe, jednak każdy ma w sobie coś za co go polubiłem i coś za co go nienawidziłem, przyjemnie można było przyglądać się ich metamorfozie na przestrzeni sezonów. Oprócz bohaterów, sam klimat serialu dodaje jakiejś magii całej tej historii - palmy, plaże, morze, bagna, jednym słowem Floryda. Podobno autorzy początkowo mieli w planach, aż 6 sezonów. Dobrze się stało, że stanęło na 3. Tyle zdecydowanie wystarczyło, nie czuć, żeby historia była usilnie skrócona, nie czuć też potrzeby jej wydłużania. Dzieląc serial na trzy odrębne części, w mojej opinii najsłabiej wypada sezon drugi, a najlepiej trzeci.