Odcinek zdawałoby się komediowy. Sporo bardzo śmiesznych momentów. Porusza jednak bardzo poważny temat, życia w społeczeństwie ludzi różniących się wyglądem od większości. Tzw "mali ludzie", czyli ci, którzy cierpią na zaburzenia wzrostu, dzisiaj również się trafiają. Częściej niż sądzimy. Zastanawiam się, czy dzisiaj lżej im się żyje niż w XIX wieku? A może niewiele się zmieniło. W każdym razie Hoss pkazał, że ma dobre i czułe serce, a do tego i zdrowy rozsądek. On potraktował ich jak normalnych ludzi, nie jak wybryki natury. To wymagalo wielkiej wrażliwości i rozsądku.
To byl dobry odcinek.. sam mialem zadac o nim temat ale jakos nie mialem pomyslu.. ogólnie rozbiwial mnie scena gdy Joe robi sobie jajca z Hossa
W tym odcinku było więcej zabawnych momentów. Opowiadanie Hossa o elfach i skrzyni ze złotem i reakcja rodziny na ten tekst. Szeryf również nie był przekonany. Nocna pobudka w Ponderosie. Mieszkańcy Wirginia City biegający po lesie Bena i szukający krasnali - z lassami, płachtami i siatkami na motyle, stwierdzenie Adama, że nie przypuszczał, że dożyje chwili, kiedy Hoss nie przyjdzie na kolację! Bójka z tajemniczymi ludzikami, w której Cartwrightowie wcale tak bardzo nie błyszczeli :) Sporo wesołych momentów, ale jednak ten film skłaniał do refleksji.
przeuroczy był uśmiech Hossa, gdy myślał, że wytropił krasnala (to oczywiście był Joe, który robił sobie jaja)