Kolejny odcinek za nami i kolejny z tą irytującą kobietą. Całe szczęście , ze zakocha się ona w tym Zorro i zniknie z serialu...:D
Sama nie wiem, czy bardziej irytująca jest Laura, czy jej ciotka.? Właściwie one są do siebie podobne, takie same charaktery, tylko ciotka jest sprytniejsza.
Dla mnie ta Laura jest bomba - może czasem trudno ją przejrzeć i trochę irytuje, ale za to z dużym wdziękiem. Po prostu jesteście zazdrosne... baby. :P ;)
Pewnie nas rozszyfrowałeś :) A tak poważnie, to nie mogę odżalować, że producent narzucił w pewnym sensie celibat głównym postaciom serialu. Uważał, że ożenek któregokolwiek z Cartwrightów spowoduje rozpacz fanek i spadek oglądalności, a co za tym idzie mniejsze zyski.
W ten sposób podcięto gałąź na której siedzieli, bo zabrakło kolejnego pokolenia. A mogłaby powstać bardzo fajna saga rodzinna. Kolejne pokolenia w Ponderosie. W Dr Quinn Md już nie powtórzył tego błędu, tak jak i Landon w swoim Domku na prerii. Tam były śluby, rodzily się dzieci i seriale nie traciły na atrakcyjności. Laura jest bardzo ładna. W odcinku The pressure game jeszcze znośnie wypadła, ale w poprzednich, The waiting game i The cheating game była bardzo denerwująca. Postać Laury Dayton jest nakreślona niekonsekwentnie, niestarannie i jakoś niespójnie. W każdym razie jej relacje zarówno z Willem, jak i Adamem są nieco dziwne. A przynajmniej sprawiają takie wrażenie. Z córeczką też nie zawsze umiała się dogadać.
Słabo pamiętam "Domek na prerii", ale wydaje mi się, że "Bonanza" jest bardziej "cowboyska" i przygodowa. Przeróbka na produkowaną wiele lat sagę mogłaby popsuć tę konwencję. Tzn. być może nie zraziłoby to kobiecej widowni, ale męska by odpłynęła, a w przeciwieństwie do "Dr Queen" ten serial jest bardziej uniwersalny - dla obu płci - i b.db. ;)
Tak, zgadzam się, że w tym wątku i paru innych jest trochę niekonsekwencji (ilu tam było scenarzystów i reżyserów!) - taki już urok amerykańskiej "produkcji przemysłowej" (przy całej sympatii dla "Bonanzy").
Dokładnie tak. Laura wydaje mi się dziecinna i nieszczera. Taka mała rozkapryszona dziewczynka, która do końca nie wie czego chce. Nie pasowała do stanowczego, ambitnego i pracowitego Adama. Laura stale potrzebowała dowodów miłości i adoracji, których "przyziemny" Adam nie mógł jej dać. Wystarczyło jedne powłóczyste spojrzenie Willa, jeden pocałunek i "kocham Cię " wypowiedziane na przydechu , aby wpadła w ramiona kuzyna Cartwright'ów.
Szkoda, że scenarzyści nie zdecydowali się pożenić chłopaków...:D Było kilka dziewczyn, które pasowałyby do naszych bohaterów.
Dziewczyna z odcinka "My brother keeper" to dla mnie wymarzona żona dla Adama. Piękna, wrażliwa, i dzielna.
Mały Joe miał ich tyle , że straciłam rachubę, ale była jedna dla której i on budował dom. Umarła niestety.
A i dla Hossa, pewnie ktoś by się znalazł.:D Była jedna dziewoja ,która nawet by za niego wyszła, ale za bardzo kochała egzotyczne podróże....:D
Co do Bena, to jemu już zony nie szukam, miał ich trzy i wystarczy.......:D
Odcinek The waiting game - scenariusz Ed Adamson, reżyseria Richard Sarafian, The cheating game - scenariusz William L. Stuart, reżyseria Joseph Sargent, The pressure game - scenariusz Don Tait, reżyseria Tay Garnett, Triangle - scenariusz Frank Cleaver, reżyseria Tay Garnett. Cztery odcinki i czterech różnych scenarzystów, trzej reżyserzy, więc jaka Laura mogła im wyjść? Przecież ona w każdym odcinku inaczej wychodzi, ma inny charakter! Wygląd atrakcyjny, charakter - zdecydowanie kiepski. Nic dziwnego, że w dzisiejszym, czyli "Triangle" odniosłam wrażenie, że żaden z amantów nie pragnie z nią zostać. Adam namawia ją do wyjazdu, a Will do pozostania z Adamem i każdy z nich uzasadnia to dobrem innego człowieka! Gdzie tu sens? Ale jednak żal, że to przedostatni odcinek, jaki zobaczymy w telewizji. Przynajmniej na razie.