Całość daje radę, dobrze zagrane role m.in. harpera, lipschultza, marli, odcinki nie nudzą i
przedstawienie wielu typowych życiowych problemów nastolatków ( fakt, że w mocno
przejaskrawiony sposób, ale jednak) powoduje, że z serialem leci się odcinek za odcinkiem.
Co oczywiste, nie polecam nikomu oglądania z gównianym polaczkowatym lektorem.
Nad całością wisi jednak jeden ogromny minus, spychający dobry serial na muliste dno i
systematycznie wdeptujący go w bagienny muł wraz z każdym kolejnym odcinkiem.
Serial, w którym uczniowie potrafią dać w japę nauczycielowi, sprzedać belfrowi kosę w płuco (
dobra, to bracki jednego z uczniów ożenił harry'ego kosą ), sypać się w szkolnej piwnicy,
ładować proch a jednocześnie do połowy trzeciego sezonu ( a założę się, że do końca serialu )
nie pada ani jedno przekleństwo i nawet napis na samochodzie jest
ocenzurowany przez zasłaniającego go typa ( odc 55 )? Zakrawa to na śmieszność. Wiem, że
serial jest dla młodzieży, ale ludzie, bez jaj. Normalnie dałbym 8, za ciekawe odcinki,
bardzo wiele dobrze wykreowanych postaci ale za tak rażący brak realizmu profesor
androgenius może wystawić jedynie 1. Nie, żeby nadmiar wulgaryzmów profesor
androgenius poczytywał sobie za niekwestionowany filmowy plus ale ich całkowity brak w
filmie przedstawiającym środowisko, w którym wulgaryzm jest naturalnym dopełnieniem
większości wypowiadanych treści każe mu przypuszczać, że traktuje się go nad wyraz
protekcjonalnie. Za próbę robienia z profesora androgeniusa malego dzidziusia wpisuję w
kajet 1.
Śmieszne jest ocenianie dobrego w wielu aspektach serialu na 1 dlatego, że nie ma w nim przekleństw.
Myślę, że jest to po prostu jeden z przykładów czegoś co również zauważyłem. Ogólnie w bardzo wielu momentach scenarzyści idą na łatwiznę, licząc na naiwność widza. Starszym pokoleniom łatwo jest zignorować niedoskonałości w narracji, zagrania na skróty, które kojarzą się ze starszą telewizją i co było w niej normalne. Jednak mniej więcej od 'pokolenia y' ten aparat ściemy się nie wyłącza, nie umieją ignorować tego typu niedoskonałości, rozdźwięk tego co widzą a co dla nich intuicyjnie się nie klei to dyskomfort psychiczny. W pierwszym sezonie była na przykład akcja, że typ nie rozpoznaje swojej dziewczyny, ta zdejmuje zwykłe okulary, lekko rozpuszcza włosy i jest "O TO TY, CO TU ROBISZ". Takie rzeczy się nie dzieją w życiu, wyglądają obecnie groteskowo. Nie przypadek, że dopiero niedawno słowo "cringe" przebiło się wszędzie. Sztuczność czasem nie przechodzi w najnowszej historii świata. Na ten sam przypadek cierpi "Z Archiwum X". Jakoś w latach 90' czy 00' nie słyszałem by ktokolwiek narzekał, że coś w scenariuszu czy narracji się nie klei, a teraz robi to połowa osób przypominając sobie oryginalne serie.