żaden lekarz nie uwierzył by pacjentowi na słowo że ma raka i od razu dawał chemie. Naprawdę wystarczy pomyśleć !
Walt to taki cwaniak, że nawet nas - widzów - nabiera i specjalnie się wyrzygał, żebyśmy myśleli że to po chemii, a tak na serio to wcale mu nie było niedobrze.
Dobra żarty, żartami ale:
Nie znam szczegółów leczenia nowotworów, ale wydaje mi się, że chemii nie można dostać, a potem sobie wyjść do domu jakby nic. Jeżeli się mylę to proszę o sprostowanie.
Jeżeli jest inaczej to ble89 masz rację, z drugiej jednak strony nie wyobrażam sobie jak przeskoczą te kilka miesięcy pomiędzy nawrotem nowotworu, a sceną gdy zdrowy Walt wraca do zdezelowanego domu (scena początkowa S05E09) - miał już włosy na głowie ( no chyba że to peruka). Oznacza to, że albo:
1) w najbliższych odcinkach czeka nas przeskok w akcji o kilka miesięcy
2) scena początkowa S05E09 jest jedną z końcowych scen serialu -> brak efektu zaskoczenia !?
3) scena początkowa S05E09 nigdy się nie wydarzyła
Swoją drogą upozorowanie śmierci przez Walta wydaje mi się prawdopodobne, choć może to być zbyt banalne zakończenie. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za dyskusję
Też tak sadzę, pełen napięcia i nerwów :)
Świetne sceny ze Skyler, Marie i Hanka, którzy ukradli ten odcinek Walterowi. Widać wściekłą desperacje Hanka, Skyler, która kompletnie nie radzi sobie z tym co się dzieje i wymyśliła świetną taktykę chowania głowy w piasek i "przeczekania", no i zdruzgotana Marie.
Walter kozaczył w garażu, ale potem wyszedł z niego tchórz i panikarz.
Hehe, czeska mafia :D No i powrót uroczego dżentelmena Todda!
Serce mi krwawi na widok Hanka.
Chłopaki z BB wiedzą jak zakończyć odcinek, muszę im to przyznać, rany jak ja czekam na następny!
No to chyba nic dziwnego, że Walter był zdenerwowany. W garażu był Heisenbergiem, a gdy wyszedł, to znowu ujrzeliśmy Waltera White, który boi się, że Skyler sypnie wszystko dla Hanka.
Się podepnę znowu pod Ciebie, koleżanko.
Dziadek na początku - jak ktoś trafnie określi: "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daję". Ciekawe czy sobie schował co za pazuchę.
Hank zaczyna się co raz bardziej nakręcać. Żeby nie dostał kręćka.
Zgadzam się co do Łoltera. Aż mi się przypominał ten Łolter z pierwszego sezonu, kiedy jeszcze taki amator z niego był.
Saul - jak zawsze w formie. Mam nadzieję że na koniec zobaczymy go gdzieś na Hawajach w leżaku, popijającego drinka z palemką.
Ale Sykler jest wielka :O Hank taki malutki przy niej.
Ten odcinek już znacznie lepszy. Ogólne to mamy "wojnę" między Whitami a Schraderami. Nie mogę tego powstrzymać, ale jakoś przyklasnęłam na aluzję Saula o wysłanie Hanka na wakacje. Ja nie chcem żeby Hank wygrał. Chyba się całkiem zbrejikng bredziłam.
Pepiki żondzom.
Nie chcę być złym prorokiem, bo lubię Saula, ale ten tekst Walta, że jego wyśle na wycieczkę tam gdzie Mike'a mnie zaniepokoił. No i ta końcówka! Cały odcinek pytałam "no dobrze, ale gdzie Jesse?" to się znalazł, psia jego mać!
O jeżu nie kracz...
Ale mina Saula kiedy to usłyszał i kiedy paczał za autem Walta była taka jakby.... hm, mój drugi ulubiony adwokat pomyślał o podjęciu środków zaradczych? Hm? Tak mi się zdawało :)
a kto jest pierwszym ulubionym? bo ja właśnie rozkochuję się w pewnej dwójce i Saul by do nich świetnie pasował :D
Nie ma się co niepokoić. Saul przecież będzie miał oddzielny spin-off, więc na jego mordkę jeszcze będziemy mogli się napatrzeć.
Ale to potwierdzone? Myślałam, że tylko plotki o tym spin-offie. Coś w tym jest, że w BB jest tyle postaci, które mógłby mieć własny serial. Saul i jego przydupasy oraz sekretarka; Bagder i Skinny Pete, Mike.
Trzymał bardzo w napięciu, ale nie da się nie zauważyć jak różni się ten temat od tematu o poprzednim odcinku. O tym nie ma co napisać nawet za bardzo. Może wydarzyły się rzeczy ciekawe, może trochę zaskakujące, ale akcja w tym odcinku opierała się głównie na emocjach bohaterów, a nie na urywających dupę zwrotach akcji. (Proszę nie odczytywac tego jako moje pragnienie wybuchów, strzelania i pościgów). Brakowało w tym odcinku Heisenberga, za którym, sczerze mówiąc, trochę zaczęłąm tęsknić. No ale ciężko, żeby Walt był badassem w takiej sytuacji, w dodatku ze świadomością nawrotu choroby. Jednak odcinek był moim zdaniem bardzo dobry oczywiście. Trochę schizowy. Widać, jak wszystko się sypie, jak psychicznie bohaterowie nie dają rady udźwignąć tego wszystkiego. Ja osobiście, żeby wczuć się w przeżywanie tego aż tak bardzo muszę sobie w głowie układać wszystkie wydarzenia po kolei. Co tak naprawdę Walter robił i jaki to miało wpływ na jego rodzinę. Bo ja jednak jakoś nie potrafię pozbyć się pewnej sympatii do niego.
"akcja w tym odcinku opierała się głównie na emocjach bohaterów, a nie na urywających dupę zwrotach akcji"
gratuluję idealnego opisu serialu BB :D Wielu widzów zapomina o czym jest ten serial, że sceny z wybuchami, morderstwami są tylko tak naprawdę przerywnikami, a prawdziwa akcja to BREAKING BAD Waltera i jak ten brejking wpływa na otoczenie. Czasem nawet odległe otoczenie, które nigdy nie spotkało go na swojej drodze (samolot!).
Cudowne jest to, że wszystkie te emocje bohaterów są tak doskonale zrozumiałe. Mogę nienawidzić Walta, ale wszystko co robi ten koleś, jest wiarygodne, każde jego zachowanie i decyzja.
Nawet teraz, kiedy Skyler wkurzyła mnie swoim zachowaniem wobec Hanka i Marie, jest wciąż dla mnie wiarygodna, bo widzę jej strach, przerażenie kiedy zostaje postawiona pod ścianą, kiedy musi podjąć decyzję i poznać konsekwencje swoich i Walta czynów - czyli wszystkim tym, co do tej pory spychała ze świadomości i ignorowała, ukrywając uczucia za maską obojętności. Teraz łub w głowę i panika. I WSTYD.
Faktycznie brakowało w tym odcinku Heisenberga. W ogóle Walta. Ale nie mam bynajmniej żalu, ten odcinek był o Skyler i Hanku, tak miało być.
Ten sezon jak do tej pory ma bardzo wysoki poziom. Nie mam do niczego zastrzeżeń :)
wszyscy którzy oglądamy BB wiemy na czym się on opiera i co jest atutem. Nie powinno to jednak uniemożliwiać normalnej oceny danego odcinka. A ta jest taka, że ten najnowszy jest po prostu słaby. Nie wniósł w zasadzie nic nowego, jest jakby poczekalnią do dalszej akcji.
Tego się trochę obawiałem bo cały sezon powinien być zamknięty w normalnych 12-13 odcinkach. Rozciąganie tego na 2 części i 16 odcinków grozi sztucznym rozciąganiem akcji i odcinkami takimi jak ten, wstrzymującymi akcję.
Co dalej ? Przed Waltem decyzja: uciekać/pozorować śmierć albo trwać dalej i liczyć że go nie złapią. Jesse jest na skraju załamania albo i już za tą linią więc pewnie zacznie Hankowi wyjaśniać różne sprawy z przeszłości. Kluczem do akcji będzie pewnie ta "biedna" Lydia która pchana chęcią zysku będzie musiała siłą rzeczy wejść w drogę Waltowi (albo zmuszając go do gotowania albo zmuszając do tolerowania Todda jako kucharza). I tu pewnie cała akcja się zawiąże z całymi konsekwencjami dla Walta, rodziny i całej reszty.
Ależ oczywiście wszyscy mamy normalnie oceniać każdy odcinek, ale spójrz, ty oceniasz go jako słaby, ja oceniam go jako genialny. I np. ja nie uważam go za poczekalnię i sądzę, że wniósł wiele nowego (Lydia namiesza, Saul pewnie też, jest Todd i jego "wujki", Skyler opowiedziała się po pewnej stronie, Marie także, Hank podjął decyzję i "okrzepł", J.P. dopiero namiesza).
Już pojawiają się opinie, że w tym sezonie nic się nie dzieje, a z mojej strony ten sezon jest doskonały i nie mogę doczekać się na następny odcinek.
Tak ze tak wygląda ocenianie, każdy ma swoje.
Niestety nie jest prawdą, że wszyscy, którzy oglądamy BB wiemy na czym opiera się ten serial i co jest jego atutem. Gdyby tak było, nie byłoby tyle płaczu - i nie mówię tu tylko o tym forum - a że to nudy, a to dłużyzny, a mogliby przyspieszyć akcję, a to że akcji w ogóle nie ma. Dlatego pogratulowałam użytkownikowi, bo w jednym zdaniu zawarł esencję BB :) Mi jak widać wyżej wyszłoby więcej zdań :D
cały Twój wpis - "You're Goddamn Right!" ;) ...mam zbliżone odczucia
PS: scena w której Lydia zostaje w "podziemnym laboratorium" i czeka, podczas gdy Ted ze swoją familią rozwalają Declana i jego ludzi, dała mi więcej emocji niż w nie jednym filmie akcji, gdzie są strzelaniny tzn sceny których się po prostu nie czuję tak jak ja poczułem tą w BrBa, mimo, że było słychać "tylko" odgłosy strzałów - jak to działa na wyobraźnię!
tytułem podsumowania (powielając) - najlepsza akcja w Breaking Bad zawarta jest w psychologii postaci i to jest ku*wa najfajniejsze :P
Ja ten sezon oglądam siedząc na przysłowiowym brzegu krzesła i nawet nie zauważam, kiedy mija cały odcinek. Bardzo mi się podoba takie oglądanie, kiedy moje myśli nie zaczynają krążyć wokół lodówki, albo nie łapię się na gapieniu w ścianę. Nawet nie wspomnę o przyspieszaniu...
Jak teraz oglądam BB mam nerwa i emocje :) Suuuuper!
istotą forum jest wyrażanie SWOJEJ opinii. Uznaję to za rzecz tak oczywistą że nawet o nie nie wspominałem. Jasne jest zatem chyba dla wszystkich to, że każdy tutaj wyraża swoją opinię bo jaką niby miałby wyrażać ? czyją ? ogółu ? z jakiego tytułu ?
Dla Ciebie sezon doskonały i ok. Dla mnie - początek świetny, ten akurat odcinek słabszy ale nie zmienia mojej ogólnej (doskonałej) oceny serialu. Co więcej - jasnym dla mnie jest, że nie da się napisać absolutnie wszystkich odcinków na rewelacyjnym poziomie, muszą być słabsze, wolniejsze itd. Więc luz i czekamy na dalsze.
"normalnej oceny danego odcinka. A ta jest taka, że ten najnowszy jest po prostu słaby" pozwolę sobie zacytować twój post, w którym napisałeś, że normalna ocena odcinka jest taka, że jest słaby. Sorry, ale to sugeruje, że ocena insza od tej jest, hm, nienormalna :) I do tego się odniosłam.
A poza tym to luzik i czekamy :)
"normalnej" czyli zwyczajnie dokonywanej, standardowej czyli odnoszącej się do scenariusza, aktorów, rozwoju akcji itd., niezależnej od tego że cały serial oceniamy jako wspaniały...Już pisałem wyżej że na forum każdy z nas z definicji wyraża swój i tylko swój pogląd więc uważam, że tego akurat wyjaśniać nie trzeba.
Odcinek słabszy od ostatniego (którego oceniam na mocne 6), scenarzyście ewidentnie zaczynają przeciągać;
od dzisiejszego odcinka rozumiem tych wszystkich hejtujących Skyler, tym razem była naprawdę irytująca;
strasznie podoba mi się Lydia, myślę, że to jej wątek będzie przyczyną najlepszych akcji podczas końcowych odcinków;
między Schraderami a Whitami zaczyna się robić drętwa drama, nie podoba mi się to
Ale z tej Lydii zimna sucz! Zleca wymordowanie 10 ludzi a potem jaka to ona wrażliwa - zatyka uszy i zasłania oczy.
Jakby była zimną sucz to by, jeszcze dobiła tego niedobitka. No ale płaszczyk by jeszcze ubrudziła.
dla mnie nuda ,dopiero końcówka była dość ciekawa, generalnie po 2 epach ...słabiutko .nawet bardzo
takiego czegoś to mogłem się spodziewać po dexterze a nie BB
ale wiadomo że następne epy muszą być lepsze
przewaznie przewijam na pasku w serialach, a tu zerkam na pasek aby tylko sie nie skonczył za szybko :) początek rewalacja, pozniej napiecie troche spada a odcinek bardzo dobry.
Też nie chciałam, żeby odcinek się tak szybko zakończył.
Baaaardzo chciałam zobaczyć, co powie Hank po wejściu do celi.
Popatrzyłam na pasek i... niestety już wiedziałam, że w tym odcinku na to nie ma szans.
No rzeczywiście :) Jakoś nie zwróciłem na nią uwagi tak jak to zawsze mi się rzuca w uszy podkład muzyczny.
Mnie tam sie podobał kawałek gdy Walt zakopywał hajs :D Zapytałbym tutaj o tytuł, ale ten serial używa tak niszowej muzyki, że i tak nie będzie znał tytułu.
José Larralde - "Quimey Neuquén"
Polecam ten link: http://breakingbad.wikia.com/wiki/Music
Oo, dzieki wielkie :D Przydatne, na stronie AMC coś nie updatuja soundtracku od 2 ostatnich odcinkow, thx!
Moim zdaniem Waltowi nie dostarczono całej sumy jego pieniędzy, zachowanie pachołków Saula conajmniej zastanawiające. Strzelam, że kasa była tylko z wierzchu baryłek reszta to jakiś wypełniacz.
Kilka plików na pewno wzięli ale przecież znają Walta i wiedzą do czego byłby zdolny gdyby ktoś go tak wykiwał.
Baliby się. Rudy upominał murzyna, gdy ten położył się na hajsie. Powiedział coś takiego: "ten koles był zdolny zabić 9 ludzi w więzieniu w przeciągu godziny!" Ja myślę, że mieli dziwne miny bo zakosili. kilka plików lub chcieli się wkręcić do roboty, żeby Walt im zapłacił za pomoc przy kasie. A Heisenberg, że "dzięki nie trzeba. Macie tu torbę, Saul podzielcie się".
oj raczej nie. Huell gdy leżąc na kasie mówi do kumpla: "Meksyk" ma na myśli ukraść to i uciekać do Meksyku. Na co ten drugi mówi jasno: to kasa kolesia który w 2 minuty zabił 10 ludzi w kilku więzieniach. I to kończy temat - po prostu boją się Walta bo wiedzą z kim mają do czynienia.
Podobał mi się bardziej niż poprzedni. Akcja myślę, że teraz będzie toczyła się godzina po godzinie, a nie dzień po dniu. Gdy Lydia wspomniała o Todzie od razu pomyślałem, że brakuje go w tym odcinku czy w ogóle w drugiej części tego sezonu, a tu za chwilę słyszę jego głos.
Hank nie boi się upokorzenia. Chce za wszelką cenę złapać Waltera. Dziwi mnie jednak to, że z takim pobłażaniem traktuje Skyler. Jessie już totalnie w rozsypce, nie wydaje mi się jednak by wydał Waltera. Już na niczym mu nie zależy, obojętne wydaje być mu się nawet trafienie do więzienia.
Na pochwałę zasługuje gra aktorów, świetnie pokazali emocje. Najbardziej podobała mi się jednak gra Hanka podczas spotkania ze Skyler w restauracji.
PS. Ciekawie jak wiele zabrali z tej góry pieniędzy ludzie Saula ;-)