Walter wdepnął w wielkie bagno jakim jest biznes narkotykowy i przez wszystkie sezony starał się
z tego wyjść. Chciał ochronić rodzinę i Jessiego, bo miał świadomość że też go w to wplątał.
Wyjście z tego wymagało takich a nie innych kroków.
Na samym końcu Waltowi nie zależało już na kasie, ale na świętym spokoju dla jego żony i dzieci.
Można go potępiać, albo wielbić.
Jak wy byście postąpili?
Właściwie Jesse pierwszy siedział w tym biznesie, ale wiadomo, że najgorsze rzeczy przytrafiały mu się po tym, jak zaczął gotować z Waltem. Podobało mi się, że na końcu Walt zadbał o finansowe bezpieczeństwo rodziny i zwrócił wolność Jesse'mu. Zrobiło mu się żal chłopaka, do którego jak widać żywił jakieś pozytywne uczucia.
PS. Czy ja skądś nie kojarzę Twojego nicka ? ;)
Walt to lubił ,jego troska o rodzinę to takie uspokojenie sumienia. Powiedział to w ostatnim odcinku, on kochał być Heisenbergiem.
Dokładnie. Miałam już dość, jak przez wszystkie sezony powtarzał, że robi to dla rodziny. Samo wejście do narkotykowego biznesu było zapewne w większej części chęcią zapewnienia rodzinie źródła utrzymania po jego śmierci, ale również (moim zdaniem) wynikiem pewnej frustracji (haruje w szkole, na myjni, zarabia marne grosze, jego życie jest nudne i przewidywalne, wszyscy dookoła uważają go za loosera). A później to już była tylko chęć zarobienia coraz większego hajsu, utrzymanie swojej wysokiej pozycji w tym świecie i najzwyczajniej w świecie pycha i zachłanność (nawet jak chciał wyjść z biznesu, nie chciał pozwolić, żeby ktokolwiek wytwarzał jego produkt, zamiast po prostu wziąć pieniądze i wrócić do swojego dawnego życia). Dlatego cieszę się, że w finałowym odcinku w końcu przyznał przed sobą i przed Skyler, że robił to dla siebie, bo po prostu to lubił i skończył robić z siebie męczennika walczącego o dobrobyt rodziny.