Mam pewne przemyślenia i uwagi dotyczące finałowego odcinka a mianowicie:
-najbadziej podobała mi się scena ze "snajperami" których niby Walt wynajął, tylko później jak zobaczyłem tych kolegów Jessiego w Walta samochodzie to się trochę z dziwiłem, po pierwsze jak on ich mógł tak szybko ich znaleźć?
-zastanawiam się też jak to możliwe że te kule przeszyły taką betonową ścianę, dziwne może i są takie bronie są, ale się nie znam i rzeczywiście że musiały te kule trafić wszystkich oprócz Todda, trochę poszli na łatwiznę ?
odcinek oceniam 7/10
spodziewałem się ogólnie większego dramatu, ale moim zdaniem odcinek zakończył się jednak trochę "happy endem"
proszę o mądre skomentowanie moich przemyśleń, pozdrawiam!
A byłeś kiedyś w USA i widziałeś z czego tam budują budynki? Poza tym broń Waltera to nie był pistolet bolcowy tylko porządna m60-tka, więc nie wiem co w tym dziwnego. Poza tym Todd mógł mieć najlepszy refleks i stojąc za jakimś meblem więc tego farta. Nie widzę żadnych błędów :D
Właśnie chodzi o to, że nie byłem w USA i dlatego mnie to ciekawi, mam nadzieje ze Ty byłeś skoro to wiesz.... , z tym Toddem troche przekombinowane jednak, że najlepszy refleks... to musiało tak się skończyć po to, aby Jessi wyrównał z nim rachunki...
"najbadziej podobała mi się scena ze "snajperami" których niby Walt wynajął, tylko później jak zobaczyłem tych kolegów Jessiego w Walta samochodzie to się trochę z dziwiłem, po pierwsze jak on ich mógł tak szybko ich znaleźć?"
a to dlatego, że np kręcą się zawsze po mieście i szukają zajęcia? pytanie trochę na siłę, jak człowiek chce to wszystko może.
wg mnie, odcinek nie mógł skończyć się lepiej - wiadomo, zakończenie z morałem, jak w większości produkcjach związanych z tematyką narkotykową. walt umarł w miejscu, w którym czuł się niestety najlepiej, bo jak sam wyznał skyler, robił to dla siebie i był naprawdę w tym dobry.
odcinek oceniam na 10/10, jednak brakuje mi jeszcze jednego, w którym losy jessego, saula, rodziny walta zostałyby ukazane. spokoju nie daje mi też wątek z nagraniem walta, który oczernia hanka i obwinia za wszystkie swoje problemy - fajnie można by to wkręcić było w fabułę, może trochę rozjaśnić sylwetkę walta, który, niestety, umarł jako bezwzględny baron narkotykowy...
Jednak za mało czasu, aby było można to wszystko to pomieścić, wydłużony odcinek trwał prawie tyle jak normalny :), musieli trochę jednak streszczać się..
A no właśnie temat nagrania nie został zamknięty, podejrzewam że po śmierci Hanka po prostu przestał miec jakiekolwiek znaczenie i umarł śmiercią naturalną.
W USA domy się buduje z cienkiej dykty, którą na ogół łatwiej jest przebić niż zwykłe drzwi, więc to nic dziwnego, a Todd chyba akurat był na ziemi (mniej więcej) bo odciągał Walta i Jessiego.