Słyszeliście o stwierdzeniu, jakoby cała akcja serialu tak naprawdę nie była prawdziwa? Że to wszystko w ogóle się nie wydarzyło? Że to tylko fikcja stworzona na potrzeby serialu?
Jeśli nie, to warto rozważyć tę opcję...
Niby w jakim sensie niepodważalna? Nie przedstawiłeś jakichkolwiek argumentów.
Właśnie jestem po obejrzeniu finału i przyznam że pewne rzeczy nie do końca mi się zgadzają; ta teoria "snu" czy "umierania w samochodzie" ma nawet sens biorąc pod uwagę pewne rzeczy dziejące się później...
Akurat Breaking Bad uczył nas że nic nigdy nie wychodzi głównym bohaterom tak jak sobie zaplanowali a w ostatnim odcinku dosłownie wszystko im się udaje...
Zaraz po finale nikomu nie przyszło do głowy że to jest jakiś sen. Ktoś po paru dniach coś sobie wymyślił, puścił do internetów i teraz ludzie w wszelkich niedoróbkach finału, będą się dopatrywać potwierdzenia tej teorii. Kabaret :D
Tak jest chyba teraz z każdym serialem...
Co by nie było zafundowałem sobie dwa finałowe odcinki po raz kolejny i chyba bardziej mnie ruszyło niż za pierwszym razem...
No proszę, rzuciłeś całkiem nowe światło na ten serial, nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób... Myślę, że możesz mieć rację, ale to tylko dowodzi geniuszu Villigana, żeby stworzyć dzieło, które i tak okazuje się fikcją, no nie każdy to potrafi. Gratuluję interpretacji i spostrzegawczości.
Ja jednak tak nie myślę. Myślę, że akcja po prostu się dzieję naprawdę i nie jest to żaden sen ani nic w tym stylu chociaż domyślać się każdy może.
To był tylko sen, on cały czas leciał samolotem Oceanic linii 815 i to co widzimy w serialu to poprostu opowieść waltera który zwierza się Jackowi co przeżył :) To jest moje zdanie
taka interpretacja nie ma żadnego logicznego sensu. gdyby to był sen, to skąd Walt wiedziałby w nim, że Jessi żyje? skąd znałby nowy adres swojej rodziny? jak odnalazłby Schwartzów, skoro przeprowadzili się do nowego domu i dopiero trzeba było ich nowy adres jakoś zdobyć? w świetle tych wydarzeń twoja teoria nie ma żadnego sensu