PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430668}

Breaking Bad

2008 - 2013
8,8 323 tys. ocen
8,8 10 1 323304
9,1 62 krytyków
Breaking Bad
powrót do forum serialu Breaking Bad

Na pewnym zagranicznym forum spotkałem się, ku mojemu zdziwieniu, z wieloma głosami potępiającymi decyzję Jesse'ego, żeby pomóc Hankowi/DEA w złapaniu Walta. Ludzie ci uważają, że złamał on uniwersalną zasadę "don't rat" - że pod żadnym pozorem nie wolno donosić policji. Ich zdaniem twórcy serialu jednoznacznie chcą w ten sposób zniechęcić widownię do Jesse'ego.

Większość komentujących tam osób to Amerykanie. Ciekaw jestem, czy polscy widzowie oceniają całą sytuację podobnie. Osobiście nie darzę Drug Enforcement Administration żadną sympatią, ale decyzja Jesse'ego w świetle wszystkich czynów Walta jest dla mnie zupełnie zrozumiała.

vytah

Tak czytam sobie Twój komentarz i przyszło m na myśl, że może cos w tym jednak jest. Może faktycznie Jesse nie radzi sobie z własnym sumieniem i poniekąd próbuje jakoś to przepracować zrzucając winę na Walta. Warte rozważenia, muszę przyznać ;)
Co do tej rodziny… Myślę, że mamy za mało informacji o Pinkmanach, żeby jednoznacznie ocenić, dlaczego życie Jessego potoczyło się takim, a nie innym torem. Zarówno teoria Zuzhet88, jak i Twoja, ma sens... Jednak, przy całej niemałej sympatii do Jessego, bardziej skłaniam się ku Twojej. Rodzice Jessego wydawali się być miłymi, porządnymi ludźmi, starającymi się zapewnić synom miły, porządny dom. Nie odniosłam wrażenia, że nie kochali czy nie doceniali Jessego. Nie zrzucałabym na nich całej winy za jego uzależnienie i głupotę. Trudno uznać, że występował tu syndrom „niekochanego dziecka” – w końcu różnica wieku między Jessem a jego bratem jest duża, nie sądzę więc żeby to była sytuacja w stylu „mamy nowego fajniejszego dzieciaka, więc olejemy tego pierwszego, a on z rozpaczy rzuci się w dragi.” Wydaje mi się, że przez długi czas starali mu się pomóc, ale za każdym razem on ich zawodził, a to na pewno musiało ich cholernie boleć. Może się wydawać, że za łatwo odpuścili, ale tak naprawdę my widzimy tylko finalną część ich relacji, nie wiemy jak bardzo użerali się z nim wcześniej. Wyrzucenie go z domu na pewno mu nie pomogło, ale z drugiej strony, co by pomogło? Facet ma w końcu 25 lat, musi się ponosić konsekwencje swoich decyzji, trudno oczekiwać, że rodzice będą go niańczyć do śmierci.

TorZireael

Ja wtedy odniosłam nawet wrażenie, że to jest któraś z kolei dana Jesse'mu szansa, bo dobrze pamiętam przykrość, jaką poczułam kiedy wyrzucili go z domu, w którym on CHCIAŁ zostać. Rozumiałam rozgoryczenie rodziców, rozumiałam Jesse, rozumiałam jego brata i fakt, że tak się to skończyło wkurzył mnie na zasadzie, jak wkurza coś, co się dzieje niesprawiedliwego, a co mogłoby być ok, kiedy "gdyba się", że gdyby nie presja na brata, gdyby nie jego skręt, gdyby nie to, gdyby nie tamto... Kiedy my, jako widzowie wiemy o czymś, o czym inni bohaterowie (tu rodzice Jesse) nie wiedzą i to tak frustruje :D
Z drugiej strony - jak długo by Jesse wytrzymał w abstynencji, gdyby został wtedy w domu?

emo_waitress

Ano właśnie, pewnie niedługo...Wydawało się, że wtedy Jesse rzeczywiście chciał się trochę ogarnąć, wyprostować stosunki z rodzicami, tak samo jak wtedy, gdy przyszedł do nich po odwyku. Ale ja też miałam wrażenie, że ta sytuacja to stała powtórka z rozrywki. I tak, sytuacja ze skrętem była niesprawiedliwa i zabolała, ale już laboratorium w piwnicy było faktem, więc trudno dziwić się jego rodzicom, że podziękowali za współpracę ;)
To, co lubię w Jessem i co nie pozwala mi się od niego odwrócić, to fakt, że jego ewolucja jest jednak w jakimś sensie pozytywna. Robił złe rzeczy, było w tym mnóstwo jego winy, psychicznie jest dno i 20 metrów mułu, ale o ile Walt coraz bardziej wycisza swoją wrażliwość i wyczucie zła/dobra, w Jessem te rzeczy się właśnie budzą. I mimo, że nieraz mnie zawiódł i wkurzył, jak np. próbą dilowania na grupie wsparcia albo akcją z dziewczyną na stacji benzynowej, to jednak chciałabym żeby mu się coś w końcu udało, żeby jakoś wybrnął z tego bagna.

ocenił(a) serial na 10
Litawor

Podejrzewam, że to opinie jedynie dzieciaków wychowanych na filmach o murzynach, ale jeżeli na prawdę dla większości Amerykanów pierwszym przykazaniem jest "don't rat" to nie dziwię się ludziom, którzy nazywają ich idiotami.

ocenił(a) serial na 10
jorger

to kwestia tego, że ludzie zapatrzeni na swojego ulubionego bohatera uwazający że tylko on ma racje nie widzą reszty. Nie można wieszać psów na Jessiem za to ze poszedł do dea. Wcale tego nie chciał. Nie odrazu się przecież zgodził na przesłuchanie. Nic dziwnego, ze wieść o tym, że Walt był trucicielem Brocka tak nim wstrząsnęła. Od początku serialu jest podkreślane jak Jessie uwielbia dzieci. Może to nie był tylko przypadkowy zabieg. Pozatym Walt coraz bardziej przekraczał granice. Jego problemem było na początku zabicie tej szalonej ósemki a na koniec zabija w wiezieniu 10 mężczyzn i do tego Mike! Zapomnieliście o nim? Dlaczego go zabił? Bo nie chciał podać nazwisk? Lydia przecież znała je wszystkie. Ta śmierć była potrzebna? Ależ skąd! Zabił bo się zdenerwował. Walt stał się niebezpiecznym człowiekiem. Nic dziwnego, że Jessie chciał to ukrócić. Nie wiadomo kto byłby następny na liście. Zabiłby każdego który by mu się sprzeciwił. Mimo, że nie chciał by zginął Hank przez telefon ze łzami w oczach, gada ze kazdego spotka to samo, mówi że jest niebezpieczeństwem itd. On oszalał, bezpieczniej dla jego rodziny, rodziny Jessiego i wszystkich z którymi miał kontakt byłoby gdyby Walt siedział.

ocenił(a) serial na 9
Litawor

Widać, że ten serial nie tylko obnaża całe zło, które siedzi w, z pozoru, normalnych i ułożonych ludziach, ale także idealnie odtwarza zachowanie widzów. Co mnie osobiście dziwi, większość widzów ślepo popiera Walta i jego postępowanie, życząc śmierci takim bohaterom jak Jesse, czy co gorsza Hank. Sam popierałem Walta, ale skończyłem przed końcem pierwszej części 5 sezonu. Rozumiałem, że chciał zarobić trochę grosza dla rodziny, kiedy go zabraknie, przez co wplątał się w wiele przykrych sytuacji, w których musiał postępować bardzo źle, chroniąc samego siebie czy Jesse'go. Ale w momencie, kiedy mógł skończyć z tym biznesem sprzedając za 5 milionów dolarów to co ukradł z pociągu, skończył się dla mnie jako dobry ojciec, kochający mąż i zaufany przyjaciel. Wtedy dobitnie pokazał, że zależy mu tylko na samym sobie, a rodzina i Jesse byli tylko usprawiedliwieniem do czynów, które popełnił. Całego tego obrazu nie zmienia nawet fakt, że rozmawiając ze Skyler przez telefon wyraźnie odsuwał od niej wszelkie podejrzenia policji - wtedy było już zdecydowanie za późno. Koniec końców, mam głęboką nadzieję, że sprawiedliwość go dosięgnie, przez niego zginęły najlepsze postaci serialu, czyli Mike i Hank, mam nadzieję, że chociaż Jesse przeżyje.

ocenił(a) serial na 9
John91

Nie traktuję tego serialu z tak bezwzględną powagą, jak wspomniani na początku zagraniczni forumowicze, ale gdybym miał wybrać ulubioną postać - byłby to Walt. Mam świadomość jakim bezwzględnym skur**synem jest. W okrucieństwie dorównał Gusowi i Salamance. Jego czynów nie da się nijak usprawiedliwiać. Ale jego bezwzględność, planowanie na zimno i intelekt to coś, co wyróżnia go spośród innych postaci. Hank tak naprawdę dbał tylko o swoją dupę i chciał zgarnąć chwałę za rozwiązanie sprawy Heisenberga. Uwolnienie świata od złego Walta to tylko efekt uboczny. Marie jest zwyczajnie irytująca, Skyler też, jak również Walter Jr.
Goodman jest mało wyrazisty. A Jesse to roztrzęsiony, rozhisteryzowany ćpun, choć zachował jakieś fragmenty człowieczeństwa czy moralności. Lydia jako postać jest bardzo denerwująca wybiera bezkompromisowe rozwiązania, ale przy tym jest wszystkim przestraszona i nie ma żadnego planu. Właściwie jedyne postaci jakie naprawdę darzyłem sympatią to Mike i Gomie, ale oni już nie żyją. Został mi Walter.

A jeszcze odnosząc się do pytania zawartego w temacie - Jesse miał prawo tak postąpić. Nawet nie można powiedzieć, że wybrał "wykapowanie" Walta. Był na skraju wytrzymałości i pojawił się Hank z propozycją, która znacząco zwiększała szanse na dorwanie Walta i sprawienie, żeby zapłacił za swoje czyny. Ale i tak nie lubię tej postaci.

Jeszcze jedno - pieniądze, dobrobyt rodziny to dla Walta tylko preteksty. Zbudował narkotykowe imperium i jeśli ono się nie zawali za jego życia, będzie on jedynym "wygranym" BB.

ocenił(a) serial na 10
John91

Nie zgadzam się, że Mike i Hank to najlepsze postacie serialu.
Najciekawsze i to zdecydowanie to Walt, Jessie, Saul Goodman, Gus, Mike.

ocenił(a) serial na 9
returner

A ja nie zgadzam się z Twoim zdaniem i co z tego wynika? Nic, taka jest moja opinia i tyle.

ocenił(a) serial na 10
returner

Wiesz serial raczej skupiony jest głównie na dwóch bohaterach -Walt oraz Jessie i ich przemianie.
Chyba dlatego bardziej kopie niż The wire.

ocenił(a) serial na 10
Litawor

Naprawdę jestem przerażony tą nagonką na Jessiego. Na oficjalnym profilu BB na FB pojawiło się zdjęcia z napisem 'Like dla Waltera, udostępnienie dla Jessiego', a pod spodem komentarze 'Jessie to mała ci*ka' czy ' Zabijcie Jessiego' bądź 'Mam nadzieję, że Walter zabije Jessiego'.

ocenił(a) serial na 10
Znakomajkowity

Ja też tego nie rozumiem! Clint Eastwood!

Znakomajkowity

To z lekka chore... Rozumiem, ze można lubić albo nie lubić bohatera, ale to mi pachnie odreagowaniem osobistych frustracji i zdolnością do refleksji na poziomie przedszkola. Co zrobisz....W demokracji każdy ma prawo być idiotą :P

ocenił(a) serial na 10
Litawor

I don't want to live on this planet anymore...
Naprawdę gówno wart jest świat, w którym usprawiedliwia się i bagatelizuje otrucie niewinnego dziecka i mieszanie dzieci w brudne interesy w ogóle, a wrzuca do piachu człowieka, który za wszelką cenę chce, żeby odpowiedzialny za to wyrachowany drań poniósł karę. No ale czym jest życie, zdrowie (fizyczne i psychiczne) czy choćby coś tak nieistotnego jak niewinność dziecka wobec twardych, śmiertelnie ważnych zasad gangsterskiego świata... widocznie nawet ci, co ślęczą przed komputerem w ciepłych kapciach są prawdziwymi bandziorami i szczura by powiesili!

Prawda jest taka, że niemal każdy z bohaterów ma coś za uszami, chyba tylko Holly została czysta jak łza. Mimo wszystko Jesse do końca pozostał jednym z moich ulubionych bohaterów. Choć dopuścił się potwornych czynów, zachował resztki człowieczeństwa, nie wyzbył się poczucia winy, w przeciwieństwie do Walta, który poczucia winy nie miał i wszystko, dosłownie WSZYSTKO potrafił sobie wytłumaczyć i usprawiedliwić. Jesse był impulsywny i emocjonalnie do wszystkiego podchodził, a przede wszystkim do krzywdy dzieci. Być może nie zwróciliście uwagi, ale od początku pokazywano nam, że młody lubi dzieciaki (choćby to, jak zajął się chłopcem tej pary ćpunów). Zawsze powtarzał, że dla niego najważniejsze jest, żeby nie mieszać w brudne interesy dzieci i tego się trzymał.
Właściwie trzy zasady przewijały się przez ten serial: "nie kapuj" najważniejsza zasada całego gangsterskiego świata, "rodzina jest nietykalna" - to niby najważniejsza zasada Walta, ale jak ktoś już zauważył, odnosił ją niestety tylko do swojej rodziny, innych miał w dupie, natomiast dla Jessiego fundamentalną zasadą było trzymania z dala od interesu dzieci. I to sprawiło, że jeszcze bardziej go lubiłam. Pomógł temu chłopcu od ćpunów, chciał wymierzyć sprawiedliwość za wykorzystywanie i zabicie brata Andrei, załamał się i ostatecznie wycofał z biznesu po tym, jak Todd zabił tego chłopca na pustyni, bo to było już dla niego zbyt wiele. Kolejne dziecko, które ucierpiało. I na koniec jeszcze dowiedział się, że pan White, jego nauczyciel, wspólnik i wcześniej przyjaciel, otruł chłopca, którego traktował jak rodzinę. Nie dość, że po raz kolejny było to dziecko, to na dodatek dziecko dla niego ważne.
Dla mnie, tak jak dla Pinkmana, "nietykalność dzieci" to rzecz absolutnie święta i zasada rangi znacznie wyższej niż "don't rat". No ale ja nie jestem gangsterem. Podobnie jak Jesse nie do końca należał do tego świata - siedział w nim, ale do niego nie należał, tak samo ja bym się w tym nie odnalazła i pewnie skończyłabym na odwyku, w depresji i jak pies na łańcuchu.

Ten post będzie koszmarnie długi, ale muszę jeszcze coś napisać.
Nie myślałam, że trzeba to wyjaśniać łopatologicznie, ale najwyraźniej trzeba. Zatem proszę o uwagę wszystkich znawców na tym forum, bo przecież tutaj sami chemicy, uczniowie Walta w końcu. Otóż Walt nie miał pewności czy Brock przeżyje, bo pewności tejże nie mógł mieć. Nawet tak „nieomylny” geniusz jak Walter nie mógłby przewidzieć jak dany organizm zareaguje na truciznę. Bo widzicie, sprawa wygląda tak, że jeden nieszczęśnik kopnie w kalendarz po spożyciu minimalnej ilości, a inny szczęściarz wyliże się po wepchnięciu do gardła końskiej dawki. Wszystko zależy od organizmu i od trucizny. Widziałam w innym wątku absurdalny argument [chyba wszystkie argumenty wybielające ;) White’a są absurdalne], że wzburzenie Jessiego byłoby zrozumiałe, gdyby Walt podał małemu rycynę i go zabił. Owocami konwalii majowej też mógł go zabić. Bo to nie jest jakiś niejadalny grzybek, od którego najwyżej dostaniesz sraczki a górą zwrócisz wszystkie posiłki minionego tygodnia. To roślina silnie trująca, nie trzeba wpieprzyć całej garści i zagryźć drugą, żeby paść trupem. Wystarczy kilka jagód, żeby dorosły człowiek zmarł, a jeszcze mniej, żeby spowodować śmierć dziecka, które na truciznę jest bardziej wrażliwe. Równie dobrze taki Brock mógłby mieć wadę czy jakiekolwiek inne problemy z sercem, o których Walt Wielki i Potężny by nie wiedział, bo nie jest wróżką i nie czyta ze szklanej kuli, u dzieciaka nastąpiłoby migotanie komór, atak serca i kaplica. Zresztą, nawet nie musiałby żadnej wady serca mieć, żeby doszło do zaburzeń jego rytmu i zatrzymania. Dodam jeszcze, że po zatruciu kluczowe jest jak najszybsze usunięcie toksyny z organizmu, ale do tego trzeba wiedzieć, że w ogóle do zatrucia doszło i jeszcze lepiej, co było trucizną. Brock był już na oddziale intensywnej terapii w fatalnym stanie i to Jesse tak naprawdę małego uratował, bo wspomniał o prawdopodobnym otruciu. Gdyby Jesse sam się nie zorientował, że zniknął papieros z rycyną i nie powiązał faktów, mały by umarł, Pinkman dowiedziałby się, że chłopiec został otruty, wtedy dopiero powiązałby fakty, po czym poleciałby zabić Walta i wtedy zaczyna się rola pana White’a i jego manipulacja. Kapisz?

Aha, jeszcze słówko o wytoczeniu wojny przeciwko Fringowi. Albo jesteście głupi albo naiwni. Owszem, Jesse tę wojnę rozpoczął, ale tak naprawdę tylko przyspieszył to, co i tak nieuchronnie nadchodziło wielkimi krokami. Jedyne, czego Walter White pragnął to nie to, co ciągle powtarzał, czyli zabezpieczyć rodzinę finansowo. Jedyne czego NAPRAWDĘ chciał, to zostać KIMŚ. Poczuć się kimś ważnych, stać się szefem, wzbudzać szacunek, respekt, strach. Chciał nie tylko zatrząść narkotykowym biznesem, ale przede wszystkim go przejąć, być najwyżej w hierarchii. Prędzej czy później pozbyłby się Gusa, w mniej lub bardziej spektakularny sposób rozpocząłby tę wojnę. Jesse Pinkman po prostu go przedwcześnie wyręczył.

brawur

Ten post nie jest za długi, bo może wreszcie uświadomi parę osób ;) Tak jak mówisz, zachowania Walt'a nie można usprawiedliwiać. Wszystkie okropne rzeczy robił dla poczucia władzy i osobistych korzyści.

brawur

Zabawne jest to jaka jest różnica ( co do zasady) w poglądzie na postacie Walta I Jessiego przez mężczyzn i kobiety. Kobieta ze względu na swoją naturę musi stanąć za kimś tak zagubionym i skrzywdzonym jak Pinkman i tutaj żadnego argumenty wasz nie przekonają.
Abstrachując tutaj od wszystkich krzywd wyrządzonych osobom trzecim to prawda jest taka, że Jessie był jest i będzie zwykłym dzielnicowym junkies, który wchodząc o szczebel wyżej (już w pierwszym sezonie) niż detaliczna produkcja i ćpanie ze swoimi kumplami pokazało, że jest człowiekiem który nie powinien się tam znajdować. Niezwykle mnie drażni ta postać, bo jest wcieleniem głupoty totalnej głupoty i jeszcze raz głupoty. Od początku do końca był kulą u nogi i praktycznie mógł być zastąpiony przez każdego człowieka z zapałem do takiej pracy. Problem, na który gorące fanki Jessiego zdaje się nie zważają, to było przywiązanie Walta do Jessiego. Nie było to przywiązanie szukające materialnych korzyści, a przywiązanie emocjonalne, które sprawiało że Walt czuł się odpowiedzialny za ćpuna, który pakował siebie i Walta w tarapaty bez przerwy i obwiniał cały świat tylko nie siebie. Rozumiem jak zaznaczyłem wcześniej , że taka jest natura kobiety , że bronić trzeba tych biednych i pokrzywdzonych, ale gdyby nie Walt Pinkman nie żył by już przy pierwszym gotowaniu zabity przez Crazy-8, pierwszego podrzędnego gangstera, którego po tylu o wiele groźniejszych postaciach mało kto pamięta, a takich sytuacji na przestrzeni serialu było masakrycznie wiele. Także w relacji Walter-Jessie ( nie mówię jak już wcześniej wspomniałem o innych relalcjach) , brońcie ćpunka który jest zbyt ograniczony żeby zrozumieć , że wszystko zawdzięcza Waltowi, bo nawet gdyby Walt nie pojawił się w jego życiu to chyba każdy sobie zdaje sprawę jak życia takich ludzi się kończą prędzej czy później.

użytkownik usunięty
brawur

Szkoda, że sama wpadasz w pułapkę, o której piszesz. Walter nie jest postacią jednoznacznie złą, ponieważ jest postacią tragiczną. Nie usprawiedliwiam jego wyborów, ponieważ były złe, ale ten bohater nie jest ani czarny, ani biały - na tym właśnie to polega. Apoteozując Walta i potępiając Jessego, albo odwrotnie - potępiając Walta, a faworyzując Jessego bardzo spłaszcza się serial i jest to nieco bezmyślny odbiór. Piękno i wielkość serialu polega na niejednoznaczności sytuacji i niemożliwości wtłoczenia bohaterów w sztywne ramy ,,on był lepszym człowiekiem od niego".

ocenił(a) serial na 10

W którym miejscu napisałam, że Walter był jednoznacznie złą postacią? W którym miejscu napisałam, że w ogóle był ZŁY? W tym, gdzie nazwałam go wyrachowanym draniem W KONTEKŚCIE otrucia dziecka? Odniosłam się jedynie do ciągle powtarzających się na forum komentarzy dotyczących otrucia Brocka i złamania zasady "nietykalności dzieci" oraz wytoczenia wojny przeciwko Fringowi, bo mam na ten temat swoje zdanie. Zatem proszę nie przeinaczać mojej wypowiedzi i nie odczytywać jej "po swojemu" :)

ocenił(a) serial na 10
Litawor

Bardzo ciekawy wątek. Ja należę do "teamu Jesse". Jesse to "serce" tego serialu, a Walt to "mózg". Jedno bez drugiego nie może istnieć. KIbicowałam Jesse'mu od pierwszego wciągającego sezonu do ostatniego mrocznego i powalającego piątego B.
Decyzja Jesse'go o współpracy z DEA jest dramatyczna i ma wymiar tragiczny. W odróżnieniu do większości innych impulsywnych działań, tę podjął zupełnie racjonalnie, wiedząc i czując do głębi, że jest sprzeczna z jego kodeksem wewnętrznym przestępcy. W tamtym momencie był gotów zapłacić tę cenę- utraty resztki szacunku w świecie, który jeszcze mu pozostał- czyli w kryminalnym, a także być może resztek szacunku dla samego siebie, aby uderzyć Walta jak najbardziej dotkliwie. Czy miał wybór? Zawsze jest jakiś wybór. Po tym, jak został przez Hanka powstrzymany przed podpaleniem domu White'ów w afekcie, ten wybór był jednak dużo bardziej ograniczony. Mógł próbować uciekać i w samobójczym porywie podjąć próbę zabicia Walta nie patrząc na to, czy sam zginie, czy nie (wiemy, że był zdolny do takich akcji- przykład z historią nieletniego brata Andrei). Moim zdaniem jednak to byłoby mniej racjonalne. I tym razem- dość wyjątkowo, jak na Jesse'go, podjął właśnie wykalkulowaną decyzję zamiast romantycznie emocjonalnej. Współpraca z DEA dawała szansę zadać Waltowi dotkliwe cierpienie, nie krzywdząc przy tym nikogo innego. A że Jesse czuł się przy tym parszywie- świadczy choćby jego wymowne spojrzenie, gdy Hank pyta go przed akcją "Gotowy, partnerze?". Wie, że nie jest już niczyim "partnerem".

marysiaur

Po pierwsze... Jessie był idiotą. Widać to w wieeelu scenach bb. Ogólnie gdyby walter był taki zły, już na samym początku powinien się jessiego w jakiś sposób ze swojego życia pozbyć (zresztą taki był plan scenarzystów, jessie miał być tylko w tednym sezonie). Jednak wywiązała się między nimi więź, na wzrór więzi przyjacielskiej, czy ojciec-syn. I tak naprawdę jest to sens całego serialu - ich relacja. Walter tak naprawdę nigdy nie zrobił nic by świadomie Jessiego zranić , jego zachowania do tego prowadziły, ale zawsze było drugie dno - wybór większego dobra. Niezliczoną ilość razy Wolter uratował Jessiemu życie.

Jessie , obojętnie co Walter zrobił NIGDY nie powinien go zdradzić i myślę, że właśnie ta zdrada była kwintesensją jego idiotyzmu. Nie potrafił zauważyć tego, iż otrucie tego dziecka było po coś.... ehhh

Wiem, Walter był zły, ale czasami mam wrażenie , że do tego złego świata został wprowadzony przez Jessiego, to on mu pokazał drogę....

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

kinomanianka napisała: "(Jesse) Nie potrafił zauważyć tego, iż otrucie tego dziecka było po coś.... ehhh"

Jak czytam takie teksty, to przechodzą mnie dreszcze. Zawsze mnie uczono, że skrzywdzenie niewinnej osoby dla własnej korzyści jest całkowicie amoralne, a usprawiedliwione to się może wydawać jedynie psychopatom...
Zastanawiam się, czy Katarzyna W. ma dostęp do TV, czy ogląda Breaking Bad i co myśli na temat "większego dobra" jakim jest podnie trucizny dziecku, żeby zmanipulować inną osobę i mieć z tego korzyść dla siebie...I czy pisze jakieś komentarze...Brr.

ocenił(a) serial na 10
Litawor

Muszę wyrazić swoją opinię na ten temat, ponieważ przez niektóre komentarze pod tym wątkiem nie mogę ukryć oburzenia. Zgodzicie się ze mną czy nie, swoje powiedzieć muszę.

Większość z Was tutaj (oraz na zagranicznych forach) pisze, że powodem, dla którego Jesse wydał Walta DEA było otrucie Brocka. Bzdura. Był to JEDEN Z WIELU motywów. Nie mam na celu oczerniania White'a i tym samym oczyszczania Pinkmana z wszelkich zarzutów, postaram się obiektywnie spojrzeć na tę sprawę. Zacznijmy od początku.

W pierwszym sezonie Walter pragnął w nielegalny sposób zarobić pieniądze w celu zabezpieczenia finansowego rodziny. Z każdym kolejnym sezonem jednak, rozpoczynając od współpracy z Gusem jego moralność zaczęła zanikać, a ciągłe usprawiedliwianie się "robię to dla rodziny" zaczęło być śmieszne. Od końca (a może i polowy) drugiego sezonu wszystko, co robił było tylko i wyłącznie skierowane do jego chęci spróbowania czegoś nowego, swoistego życia na krawędzi. "Lubiłem to. Wtedy czułem, że żyję". Coraz bardziej zatracał samego siebie w niebezpiecznym interesie. Przez pięć sezonów obserwowaliśmy mężczyznę, który z ciamajdowatego nauczyciela i domatora stał się trzonem narkotykowego biznesu, badassem. Swoimi kłamstwami oraz postępowaniem zaczął ranić wszystkich wokół siebie. Mało tego, (chyba w drugim sezonie) niemalże zgwałcił swoją własną żonę w kuchni!

Jesse znał świat narkotykowych interesów i mniej więcej wiedział, w co się pakuje, jednak coraz to nowe wydarzenia coraz bardziej go przytłaczały. To wrażliwy i zagubiony chłopak, który pragnął jedynie trochę zainteresowania i podobnie jak Walter poczucia bycia "kimś". Poznajemy go jako ćpuna, jednak mimo wszystko niezbyt zaawansowanego w nałogu. W przeciwieństwie do White'a Jesse na przestrzeni sezonów zmienia się na lepsze. Dojrzewa, zaczyna postrzegać inaczej otaczający go świat, zalicza wzloty i upadki, jego życie powoli ucieka mu między palcami. Brzydzi się przemocy, co możemy zaobserwować już w pierwszym sezonie, gdy muszą pozbyć się Krazy-8. Denerwuje się, gdy Walt zwleka z zabiciem dilera, ponieważ sam nie chce tego zrobić. Pamiętamy również o jego łzawym morderstwie na Boetticherze. Należy również wspomnieć o jego wrażliwości na dziecięce cierpienie. Zaopiekował się dzieckiem pary narkomanów, później przeżył śmierć brata Andrei, przywiązał się do Brocka, ponownie przeżył śmierć kolejnego dziecka, zabitego na pustyni. Jesse był dobrym człowiekiem, który dokonał złych wyborów w przeszłości. Poprzez nałóg zagubił się, ciągle próbował odnaleźć własną tożsamość, przypasować się do jakiegoś świata.

Jesse widział w Walcie ojcowski autorytet, którego tak bardzo mu brakowało. White mimo wszystko dbał o niego, interesował się nim, pomagał nawet wyjść z nałogu. Myślę nawet, że traktował Jessego jako swojego syna marnotrawnego. Jednak na przestrzeni czasu coś się miedzy nimi wypaliło, każdy z nich powoli zaczął rozchodzić się w innych kierunkach - Jesse pragnął odejść z biznesu i zacząć względnie normalne życie, Walt natomiast chciał piąć się coraz wyżej w hierarchii. Przechodząc do sedna sprawy, zwróćmy uwagę na czyny Walta, które były motywem późniejszego postępowania Jessego:

- Walt wydawał się nie dbać o ważne dla Jessego osoby. Gdy Combo został zastrzelony przez pracowników Gusa i Jesse zadzwonił do White'a by mu o tym powiedzieć, Walt zamiast powiedzieć coś pokrzepiającego, zapytał "Który to?". W życiu Jessego pojawiła się Jane, która była wpół pozytywną postacią. Wniosła do życia Pinkmana nieco chwilowego szczęścia, lecz wykorzystała okazję i pogłębiła nałóg chłopaka. Walt pozwolił dziewczynie umrzeć stając tuż obok niej ze względu na to, że nie chciał stracić wspólnika. Jakaś jego część również dbała o Jessego oraz jego życie i przyszłość, jednak pierwszy argument był ważniejszy.

- White w piątym sezonie zmuszał Jessego do dalszej współpracy grożąc mu. Gdy Todd zabił niewinne dziecko Jesse pragnął raz na zawsze wycofać się z biznesu, gdy nagle Walt zagroził mu, że jeśli to zrobi nie dostanie ani dolara z części swoich pieniędzy. Szantażował chłopaka, który podatny był na wpływy.

- Zabicie Mike. Gdy między Waltem a Jessem zaczęło się sypać nagle pojawił się Mike, który stał się dla chłopaka kolejnym ważnym wzorcem. Przez ich wspólne przejażdżki Jesse odciągany był od nałogu oraz miał poczucie, że robi coś istotnego. Mimo wszystko lubił spędzać czas ze starszym mężczyzną i zastanawiał się co z nim się stanie, gdy Mike odszedł od ich wspólnego interesu.

- Kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa. Wracając do śmierci Ehrmantrauta (którą wymierzył Walt tylko dlatego, że mężczyzna sprzeciwił się mu), White okłamał Jessego w tej sprawie. Pinkman martwił się, dlatego właśnie Walt pragnąć chronić własny tyłek i zachować chłopaka po swojej stronie zapewnił go, że Mike żyje i na pewno ma się dobrze. Gdy prawda wyszła na jaw Jesse na pewno nie mógł poradzić sobie z tą sytuacją. Następnym przykładem jest wasze ulubione otrucie Brocka. Tu nie chodzi o samo otrucie, ale o sposób, w jaki rozegrał to White. Jesse celował do Walta z pistoletu słusznie zarzucając mu otrucie dziecka, na co mężczyzna wymigał się od czynu i całą winę zrzucił na Gusa, sprytnie obmyślając cały plan. W sprawie Brocka nie chodziło właśnie tylko o otrucie, motywem działania Jessego było też właśnie kłamstwo, przez które Jesse naraził się na Gusa. White pragnął ratować jedynie siebie i późniejsze zapewnienia "robiłem to dla ciebie" są żałosne.

- Poniżanie. Pamiętacie scenę ze szpitalu, w którym leżał Jesse po pobiciu przez Hanka? Już wtedy Pinkman wykrzykiwał Waltowi w twarz, że nigdy nie czuł się bardziej samotny i nieszczęśliwy odkąd zaczął zadawać się z "wielkim Heinsenbergiem". "Powiedziałeś, że mój towar nie jest dobry" - Jesse czuł rozżalenie i złość, ponieważ nie ma nic gorszego niż skrytykowanie (niesłusznie w dodatku) jedynej rzeczy, w której ktoś jest naprawdę świetny. Przypomnijcie sobie także ile to razy Walt wyzwał Jessego od żałosnych i nic niewartych ćpunów. Przy wrażliwej naturze chłopaka takie rzeczy naprawdę zostają w pamięci.

Jest to wątek poświęcony Pinkmanowi, dlatego właśnie na nim się skupiłam. Jesse wydając Walta agentom DEA nie miał już nic do stracenia - on stracił wszystko. Osoby które kocha, poczucie godności, samoakceptację o której mówił na odwyku. Był nikim, wrakiem człowieka, pragnął jedynie zemsty. Powtarzam, Jesse WIEDZIAŁ W CO SIĘ PAKUJE gdy wchodził w ten biznes, jednak nie mógł przewidzieć skutków oraz tego, jak to wszystko się potoczy - a jego życie potoczyło się tragicznie. Wszystko go przerosło i chciał jedynie odpłacić Waltowi za te wszystkie momenty, w których Jesse czuł się naprawdę jak "żałosny, nic niewarty ćpun". Utrata człowieczeństwa przez Walta pociągnęła również Jessego.

Wybaczcie za długość i będę naprawdę szczęśliwa, jeśli ktokolwiek to przeczyta. Nie jestem ani team Walt, ani team Jesse, jednak w tej sprawie moje zdanie jest ściśle określone. Błagam, nie mówcie mi teraz, że tu chodziło tylko o Brocka.

fierreira

fierre - masz totalną rację.... totalną, wszystko co napisałaś to prawda. Ja jedynie chciałam zwrócić uwagę na to, że mimo wszystko Jesse był ... mało rozgarnięty i gdyby nie jego wybryki - sezon pierwszy i drugi, życie Walta potoczyłoby się inaczej... Myślę, że nie musiałby zabić dwóch dilerów (sezon pierwszy) .... Takie jest moje zdanie, więc po części uważam, że Jesse był odpowiedzialny swoją głupotą za wszystko.... W pierwszych sezonach to on był powodem wszystkich nieszczęść i niepowodzeń... I to on przyczyniał się do sytuacji i doświadczeń które doprowadziły iż Walt stał się zabójcą.

Marysiaur .... ogólnie rzecz biąrąc masz rację, lecz zakładasz istnienie pewnego typu idealnego, a niestety świat taki nie jest i czasami trzeba coś poświęcić w imię większego dobra.... hmmm wybieramy wtedy np mniejsze zło. Nie każdy musi się z takim stanem rzeczy zgodzić... Każdy rozsądza to we własnym sumieniu. Aha... i Walt nie zrobił to dla siebie tylko dla Jessiego....

Żeby nie było... ogólnie to Walt jest w totalnym rozrachunku wg mnie postacią "bardziej złą" od Jessiego, z tym się zgadzam... ale ja zawsze szukam przyczyn.... tak....

kinomanianka

W czasie oglądania bb zaobserwowałam niezwykle ciekawą sytuację, a mianowinie, jako że uważam serial BB jako absulutny numer jeden wsród seriali, głównie za ZNAKOMITE przedstawione postacie ....

Postać Jessiego ewaluowała.... I tutaj zmieniał się też w czasie oglądania serialu pogląd na niego. Na samym początku serialu strasznie mnie denerwował...powodował wszystkie nieszcześcia i problemy, a później stał się ofiarą i nieudacznikiem oraz zachował swoją głupotę i naiwność co spowodowało, iż mu współczułam.....

Jessie i Walt w czasie trwania serialu zamieniają się odczuciami co do postaci...

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

Czy mogłabyś uściślić, jak otrucie Brocka było wyborem mniejszego zła? Jakim prawem Walt uznał życie dziecka za mniejszą wartość niż swoje? I w jakim mechaniźmie to było dla dobra Jessego, nie Walta??? Przecież to jasne jak słońce, że Jesse nie miał z tego najmniejszej nawet korzyści. Został wykorzystany, jak rzecz.

marysiaur

Marysiaur.... Ehhh.... Walt otruł dziecko nie tylko by ratować siebie, ale takze Jessiego. Musieli zabić Gusa, inaczej on zabił by i h, ale niestety rozumiał to tylko Walt. Musiał więc przekonać Jessiego, wybrał taki sposób, być może jedyny. To było mniejsze zło..... Czasami niektórzy ludzie stawiają własne życie lub ludzi których kochają wyżej od życia innych ludzi. Historia zna wiele takich przypadków. Mało jest osób, które potrafiły by poświęcić swoje życie by żył ktoś inny a vo dopiero poświęcić życie kogoś obcego. Moja droga.... Proponuję by tę kwestię każdy roztrzygnął we własnym sumieniu....

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

Jesse był w dobrych stosunkach z Gusem., dopóki Walt nie nakręcił go na zabicie Gusa. Jessemu przedtem nic nie groziło ze strony Gusa. A rodzina Walta była bezpieczna pod opieką DEA u Shraderów. Walt otruł chłopska tylko i wyłącznie dla ochrony swojego dupska. Trochę go rozumiem, jako socjopata miał jakieś racjonalne przesłanki. Tym bardziej przeraża mnie, ile osób się z nim identyfikuje i go usprawiedliwia.

marysiaur

Po pierwsze ja się z nikim nie identyfikuje, ponieważ nie jestem w takiej sytuacji.... Zauważ, iż ja Cie nie oceniam.... można przecież myśleć tak jak TY, za to Ty przerażasz się tym co piesze... Myślę, że w tak tragicznych okolicznościach nie ma miejsca na dobre i złe wyjście.... Każdy rozsądza to we własnym sumieniu. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale chociaż ne neguj mnie po raz setny. Gdybym miała już ocenić Twój upór powiedziałabym Ci jedno....

Teraz tak myślisz, lecz gdybyś znalazła się w podobnej sytuacji Twoja ocena byłaby inna.... PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA.

To tkz sytuacja krytyczna i ludzie nie postępują w nich racjonalnie... mało tego, odzywją się w nich najbardziej prymitywne instynkty takie jak instynkt przetrwania.

Więc patrząc na to wszystko myślę, iż ocenianie zachowania Walta jako totalnie złe jest nie w porządku. Szczególnie, że nikogo nie zabił w tym danym momencie.

Dodatkowo.... GUS obsolutnie od prawie samego początku chciał zabić i Wakta i Jessiego i po tym jak Jessie chciał zabić dwóch dealerów praktycznie do końca to się nie zmieniło... Więc dla nich jedyną opcją było zabicie Gusa, ale rozumiał to tylko Walt.... zresztą... Jessie bardzo mało rzeczy rozumiał... Drażniło mnie to w filmie iż był tak prostacki w myśleniu.... ale bez tego nie było by serialu...


Więc.... to pytanie hipotetyczne.... Walt nie miał zabić dwóch dealerów trącąc ich zamochodem by ocalić Jessiego???
To wg Ciebie również było nieetyczne....?

Tyle w temacie. Koniec wymiany zdań. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie, ale będę wdzięczna jak nie będziesz ze mnie robić potwora.

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

Odpowiadam na pytanie hipotetyczne- Walt rozwalił tych dwóch gości , gdy , mając broń w ręku, celowali w Jessego. Każdy sąd by go uniewinnił. O ile innych rzeczy nie miałby na bakier z prawem. Ale rozważam teoretycznie.
Już zupełnie inna sytuacja jest w przypadku Gale'a- Jesse zabił niewinnego człowieka, żeby uratować Walta. Żaden sąd by go nie uniewinnił. Jego własne sumienie też go nie uniewinniło. Otrucie dziecka, by ratować swoją własną skórę- nie mieści mi się w głowie, że ktokolwiek może to usprawiedliwiać. NIe wiem, czemu ciągle bierzeszmoje komentarze do siebie. Myśl, i pisz, co tylko chcesz, ale ja mam prawo zaprotestować. Podobnie, jak w hipotetycznej sytuacji, gdyby ktoś publicznie pochwalał inne rzeczy, które uważam za zbrodnie, np. pedofilię albo nienawiść rasową.

marysiaur

:) yhm porównujesz moje zdanie do pedofili oraz uważasz się za arbitra absolutnego... Pani już dziękuję.

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

Nie można otruwać dzieci i już :-P Nie trzeba być arbitrem, by to wiedzieć. Wychodzę z tej dyskusji.

ocenił(a) serial na 9
marysiaur

Trafiłaś w sedno. "Nie można otruwać dzieci". Jak dla kogoś otrucie dziecka to jakieś "mniejsze zło", to naprawdę nie mam pytań... To było ZŁE posunięcie Walta i zamiast go non-stop usprawiedliwiać niektórzy mogliby pomyśleć o tym, co w tamtym czasie czuł Brock i jego matka. Nie można traktować dziecka jak narzędzia, to jest podłość nad podłościami, koniec kropka ;)

ocenił(a) serial na 10
kinomanianka

Oczywiście zgadzam się z tym, że przez dwa pierwsze sezony to Jesse był powodem wszelkich nieszczęść. Ale z drugiej strony, gdyby nie to serial nie byłby taki sam oraz by nie istniał. Poza tym przez następne sezony role się odwracają - to Walt staje się tym złym i "psującym" wszystko dookoła a Jesse w pokrętny sposób próbuje to naprawić. Dodam jeszcze, że w ostatecznym rozrachunku, w ostatniej scenie Pinkman nie zabił White'a, chociaż ten go o to prosił. Jesse mimo wszystko był dobry człowiekiem, który myślę, że w ostatniej scenie przebaczył Waltowi za wszystko to, co się stało. Walt zyskał przebaczenie Skyler i Jessego, czyli osób, które podczas jego interesów ucierpiały najbardziej (prócz dzieci, ale one moim zdaniem ucierpiały dopiero po zdemaskowaniu i śmierci Walta) i umarł w spokoju, zanim znalazła go policja. Nieuchwytny Heisenberg oraz Walter White pogodziny z samym sobą w jednej postaci. Według mnie serial ten jest fenomenem właśnie dlatego, że role w nim odwracają się - Jesse, niby kłopotliwy ćpun ktory spieprzał wszystko przez dwa sezony wreszcie dojrzewa do bycia mężczyzną o dobrym sercu. Walt natomiast z takiego mężczyzny przeistoczył się w bezwzględnego rekina interesów. W większości produkcji to zło zamienia się w dobro, tutaj nie jest to takie oczywiste.

ocenił(a) serial na 9
Litawor

Trudno jest definiować postawę Jesse'ego. Chłopak bezdyskusyjnie przez wiele przeszedł.. cóż, nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć. Ta postać nie jest czarna, czy biała - jest szara. Ale jak wiemy ostatecznie odpuścił White'owi..

ocenił(a) serial na 10
Litawor

Powiem tak. Cała historia odnośnie Walta to BREKING BAD a cała historia odnośnie Jessiego to BREAKING MAD. Tak. Walt stał się tyranem a Jessie tego wszystkiego nie wytrzymał i poprzez swoje irracjonalne zachowanie spowodowane załamaniem psychicznym przyczynił się do tego całego chaosu jaki wyniknął na końcu. Ba był jego głównym sprawcą. Ale rozumiem go i lubię chociaż bardziej z tego narko-Duetu wolę Walta. Zachował zimną krew i twarz krymola do końca. :)

ocenił(a) serial na 9
Litawor

Jessy miał najświętsze prawo, zeby wydać Walta. Oni nie byli dobrymi kumplami, Walt nie był jego przyjacielem, tylko osobą, która ostatecznie pogrążyla i tak nienajlepiej rokującego człowieka. Gdyby nie szantaż, Jessy nigdy nie dałby wciągnąć sie w aż tak szeroko zakrojony interes, a na pewno nie byłby w stanie zabjać ludzi. Dzięki Heisenbergowi zginęła kobieta, na której Jessiemu zależalo, otruł dziecko, a co najważniejsze Walt zlecił zabojstwo samego Pinkmana. Więc o jakiej lojalności tu mowa? Walter robił, rzeczy, które nawet takiemu "zdemoralizowanemu" Pinkmanowi nie przeszłyby przez myśl, a to dlatego, ze miał zwyczajne ludzkie sumienie i podstawowe uczucia, empatię. White był psychopatą. Więc z kim tu trzymac sztamę? Ci dwaj panowie nie byli dobrymi współpracownikami, którzy szanowali siebie nawzajem. White zwyczajnie wykorzystywał nawinosc, delikatnosc i dobrodusznosć swojego byłego ucznia. Pinkman chciał zemścić się na Walterze, a wiedział, że wydanie go policji i odebranie pieniędzy będzie dla niego największą karą. Więc to, ze współpracował z DEA, w świetle tego jaką krzywdę przez cały czas robił mu Walter jest jak najbardziej zrozumiałe.

ocenił(a) serial na 10
Litawor

W sumie to jest zabawne takie obstawanie po stronie Walta, nie zapominajmy, że do bezlitosny morderca i w sumie psychopata, a Hank jest tym dobrym xD
Ale było jak zawsze, czyli wina Jessiego, prawie każdy poważny problem w ciągu całego serialu był właśnie chociaż po części przez Jessiego,
ale myślę, że oberwał za swoją zdradę, a co do decyzji, to też nie jego wina do końca, bo on był pewien, że Walt chce go zabić.