Breaking Bad to najnudniejszy serial w historii. Przez pierwsze dwa sezony obserwujemy Waltera jak zmaga się z rakiem,
Skyler która jest upierdliwa jak przeciętna teściowa, Walter Jr., który jest życiowym przegrywem i Jesse, który jest
najgorszym dilerem świata. Przez 20 odcinków nic się nie dzieje. Jedyną zaletą tego serialu jest przywiązanie do
szczegółów i ciekawa ale beznadziejnie zrealizowana fabuła. Już wolę czytać Dzień Niepodległości zamiast oglądać ten
serial.
Witam.
Co do 1 serii to troche masz racji z tą "wartką" akcją, jednak dziś, po obejrzeniu 5 serii, uważam, że taka 1 seria musiała być..
Podchodziłem do filmu dwukrotnie, żona dała za wygraną. Ja dziś po 16 dniach, gdzie dosłownie wchłonąłem BB jestem po prostu... smutny, że to już koniec..
5 serię oglądałem wszędzie, goląc się, jedząc, idąc, wieszając pranie itd.. nie byłem w stanie oderwać wzroku..
Serial ten jest jednym z nielicznych, w którym akcja rozkręca się a biegiem czasu i serii w porównaniu do SUPER MEGA HITOWYCH seriali, gdzie po 2-3 seriach ludziom się odechciewało..
BB - niby prosta, błaha opowieść ale mająca "to coś" w sobie, to coś co powinien mieć każdy serial, coś co nie pozwala normalnie funkcjonować nie oglądnąwszy kolejnego odcinka..
5 serii wciągnięte w 16 dni..
Brawa dla twórców.
Wielkie brawa.
oczywiście, że nie ma się czym podniecać.
nad breaking bad spuszczają się przede wszystkim pryszczate cymbały, które niewiele jeszcze w życiu widziały.
bb jest bardzo przeciętny, ale nie jest najnudniejszym serialem w historii, bo są gorsze.
nawet dużo gorsze.
Synku takimi prymitywnymi tekstami wystawiasz sobie tylko jak najgorsze świadectwo.
Porażająca jest ilość nie dojrzałych umysłowo debili na forum filmwebu...niestety.
spuściłeś się już dzisiaj nad tym przeciętnym serialikiem chłoptasiu?
brechtam
i poczytaj sobie słownik języka polskiego cymbale, może wtedy dowiesz się jak należy pisać takie arcytrudne słowo jak "niedojrzałych" xD
brechtam
ujadaj sobie piesku dalej i brechtaj bo nic więcej nie potrafisz na tym forum to może kiedyś się w końcu spuścisz ze szczęścia jak masz czym...
"Przez pierwsze dwa sezony obserwujemy Waltera jak zmaga się z rakiem..." no fakt, nic więcej nie ma.
A jest? Niezliczone sceny z jego żoną i synem, które ciągną się w nieskończoność i te, których "gotują". A no i wielki wybuch! Bruce Willis byłby w swoim żywiole. Akcja się ciągnie jak spaghetti; jest po prostu za długa a przez to nudna.
Może nie najgorszy, ale po trzęsieniu ziemi na początku całą sytuacja się uspokaja powiedzmy. Oglądałem seriale, który miały powolny start, w przypadku BB (jestem w połowie 2 sezonu) powoli się skłaniam do nie kontynuowani, albo zrobienia sobie dłuższej przerwy. Szczerze powiedziawszy Walt jest za to odpowiedzialny, bo jeśli wytłumaczeniem syna jest choroba, żony ciąża (chodziaż faktycznie marudna ta żonka) a Jessiego zjarany łeb, to Walt zachowuje się niekonsekwentnie. Żona się obraziła, ma w końcu czas na podjęcie decyzji zakończenia gotowania, lub kontynuowanie, to nie szarpie się jak wsza na grzebieniu.