Zacząłem oglądać serial i utknałem po piątym odcinku. Zazwyczaj po drugim, trzecim odcinku wiem czy będe oglądał dalej. Czy wyznawcy BB już przed 5 odcinkiem zatracają się w nim ? A może ktoś zmusza się do oglądania i dalej nie rozumie w czym tkwi geniusz serialu. Zapraszam do dyskusji.
Prawda jest taka, że nienawidzimy tego serialu, po prostu płacą nam za oglądanie.
Początkowe dwa sezony mają troszkę lichsze tempo , ale jest to bardzo fantastyczny zabieg ze względu iż buduje i tłumaczy złożoność osobowości Waltera. Ja pamiętam ,że bardzo mi się podobał serial od samego początku , ale dawkowałem go normalnie. Po 4 sezonie stałem się psycho-fanem. Natomiast 5 sezon zwłaszcza odcinki 13-15 zrobiły ze mnie wyznawce , czczę na wszystkie sposoby to arcydzieło :). Było wiele razy wspominane fenomenem bb jest także to ,że z sezonu na sezon staje się coraz lepszy.
Wyjaśnienie fenomenu dał kiedyś "Family Guy". Jest na tubce, można wpisać "family guy breaking bad".
Po pierwsze chcę podziękowac mojej rodzinie za wsparcie, wszystkim przyjaciołom, którzy byli dla mnie wsparciem i inspiracją... naprawdę, nie spodziewałam się te... a to nie do mnie, ok, nic nie szkodzi...
W sumie, to nie wiem kiedy się wkręciłam, bo oglądałam ciągiem, od sezonu 1 do 5a. Może już od 1 odcinka?
Chociaż wyjaśnienie fenomenu podane przez Otis również niegłupie. Może mi trafiła się wersja okrojona z przekazu podprogowego?
Pierwsze 2 sezony mogą wydawać się nudne, bo nie ma w nich takiej akcji jak w dalszych sezonach. Jednak nie uważam tego za minus, bo możemy się dobrze zapoznać z bohaterami, zrozumieć co nimi kieruje itd.
Miałam to samo. Oglądałam i zastanawiałam się na co ja w ogóle patrzę?Też utknęłam na którymś odcinku,zrobiłam sobie przerwę i dałam jeszcze jedną szansę-po czym przepadłam całkowicie. Potrafiłam siedzieć do rana z nosem w BB.
A Teraz czekam na ostatni odcinek i rozmyślam co po BB????Nie odpuszczaj,obejrzyj jeszcze parę odcinków-może się przekonasz:)
Dla mnie ciekawy był od początku, chociaż nie przepadam za serialami. Z czasem stał się narkotycznie wciągający, pewnie ze względu na sposób filmowania i prowadzenie narracji.
Generalnie przez producentów serial nie był traktowany na początku jako produkt typowo komercyjny. Jeden z szefów nazwał pomysł serialu najgłupszym pomysłem w historii telewizji. Temat nie wydawał się ani nośny, ani specjalnie atrakcyjny. Zaryzykowano produkcję wierząc w twórczą wyobraźnię Vince'a Gilligana.
Ale - w przeciwieństwie do wielu widzów - producenci przekonali się już po pierwszym pilotażowym odcinku. Uznano, że jest znakomity i że ma wielki potencjał. Więc jeśli komuś się nie podoba początek, to z dalszym oglądaniem może mieć problem.
A jak wyjaśnić fenomen tego serialu? Bardzo prosto. Wiele znakomitości telewizyjnych (scenarzystów, operatorów, reżyserów) pracowało przy tym projekcie, nawet w sytuacji, gdy gdzie indziej mogli zarobić więcej, po prostu uważali, że uczestniczą w ambitnym projekcie. Ekipa wytworzyła na planie rodzaj magii, która zaczęła udzielać się widzom, a potem krytykom telewizyjnym. Serial zaczął mieć dobrą prasę, posypały się nagrody.
Fanom serial podoba się także ze względu na mnóstwo filmowych smaczków. Na przykład, gdy główny bohater w piątym sezonie idzie przez pustynie, to tam leżą spodnie, które zgubił w pierwszym sezonie. Intrygujący miś zmusza do zastanawiania się, co się zdarzy za kilka odcinków. Książka z dedykacją, która ktoś dostaje w prezencie, za kilkanaście odcinków staje się kluczowym zwrotem akcji. Kogo nie bawią takie rzeczy, to ma o jedną atrakcję mniej. Kto czeka tylko na wydarzenia, a nie wciąga go sposób w jaki kamera je opowiada, jak uczestniczą w tym różne przedmioty, jak aluzyjnie podane są pointy, ten także coś traci.
Po prostu są różne gusta.
Obejrzałem trzy odcinki, codziennie jeden. Jutro oglądam kolejny do w listopadzie powinienem skończyć serial. Każdy odcinek jest coraz lepszy i aż chce się zobaczyć, co będzie dalej