tak irytujacej aktorki i postaci chyba jescze nie bylo. wiem, ze ma byc przeciwwaga dla charakteru walta, ale psuje swoimi scenami kazdy odcinek. Ciagle pretensje, zero sensownej rozmowy, a przeciez ona jest miedzy innymi powodem powrotu walta do biznesu (pol miliona dla teda). byl czas kiedy bylo troche lepiej, ale teraz wraca do swojej formy w mendzeniu :P
Kolejny odcinek za nami, Skyler nadal denerwujaca, ale na szczescie bylo jej niewiele, takze odcinek udany :) Emocje na wysokim poziomie. Nadal jednak nie rozumiem jakim cudem te dzieci maja byc bezpieczniejsze u hanka i marie? Jak bedzie jakis hitman to i tak na nie zapoluje, poza tym jak hank sie komus narazi to z kolei on bedzie stanowil niebezpieczenstwo. Walt sie zatraca i jest zbyt chciwy, co pokazuje chocby scena z pociagiem, jak nie przerywa akcji by tylko dobic do 1000, ale Sky strasznie zwraca uwage otoczenia swoim zachowaniem i nawet nie slucha waltera, tylko od razu zaklada, ze grzebal trupy albo cos. Pomijajac juz kwestie czy zrobil dobrze czy nie, zaczal produkowac mete dla rodziny, by zabezpieczyc ich przyszlosc. Nie wdajac juz sie w dyskusje dlaczego wspolpraca z Pollos Hermanos nie wypalila i jakim byl manipulatorem, zabojstwo Gusa bylo wyborem - my albo on, takze w zasadzie ona sie na niego wkurza,mimo, ze ocalil ja i dzieci. Pomijam juz kwestie, ze jak bawisz sie w blocie to w koncu sie ubrudzisz, nie wiem wiec dlaczego na poczatku podchodzila do sprawy tak lajtowo, a teraz nagle wielkie zdziwienie, ze ktos ginie. Jak dla mnie jest histeryczka, cenie fakt, ze stara sie chronic rodzine po swojemu itd, ale pogarsza tylko sytuacje i nie daje sobie przetlumaczyc
Sama powiedziała, że nie chodzi o sam fakt, że stanął przed wyborem "my, albo on", tylko o to, że zabił co najmniej troje ludzi i skwitował to zdaniem w stylu "shit happens". Ona w jednym momencie spostrzegła, kim stał się Walt. Jak jedna, błędna swoją drogą, decyzja na niego wpłynęła i kim się stał. Nie obserwowała tej zmiany od początku, stopniowo i krok po kroku jak widzowie serialu, tylko w jednej chwili spadła na nią ta świadomość. Większość głosów w tym temacie to albo usprawiedliwianie Walta, mocno przesadzone, albo demonizowanie go i wspieranie Sky, też przesadzone. Wspomniałem wcześniej, że Walter podjął błędną decyzję nie bardzo zdając sobie sprawę z konsekwencji wyborów. Wypadałoby wziąć pod uwagę, że część rzeczy które robił, robił z wiszącym nad nim wyrokiem. Był, o ile pamiętam, taki odcinek w którym sam powiedział, że był przygotowany na śmierć, czy nawet chciał umrzeć, a tu się okazuje że remisja. I co zrobić? Trochę za późno, żeby się wycofać. Poza tym po tym co przeszedł łatwiej postawić wszystko na jedną kartę, niż po prostu czekać na śmierć. Nie wspominając o tym, że chyba po raz pierwszy w życiu miał poczucie kontroli. Także wstrzymał bym się na miejscu niektórych ze skrajnymi osądami. Oboje mają swoje winy i powody, a psychologia postaci jest rozpisana w sposób mistrzowski.
Dużo tu ludzie pisali, że serial łamie schematy i postać Skyler też łamie schemat. Bezbłędnie i celowo niezbyt ładna, przytyta i nie do końca zadbana (jak na nią patrzę, to mam wrażenie, że przed sekundą przestała karmić piersią to młode i jeszcze powinna się obetrzeć), zdecydowanie nie jest w typie dziewczyny do seksu i ozdoby. Dominowała swojego faceta tyle lat, teraz jest zaskoczona; ale zachwycona nie była chyba ani przez sekundę, raczej wkręciła się w grę, ale dużo mniej niż Walt. Teraz boi się o siebie i dzieci - słusznie; stąd zmiana w jej zachowaniu + próby (nieudane, co chyba najbardziej ją przeraża) odzyskania kontroli nad Waltem. Ale tak jak nie jest ozdobą gangstera, tak nie jest też mamuśką tulącą kogo się da do falującej piersi i znikającą niewolniczo w kuchni z dzieciami (kolejny schemat). Kombinuje i buntuje się. W niej też się coś przełamuje, ale jakieś granice chyba pozostają nienaruszone (jeszcze nie wiadomo, jakie). Jej postać jest niesympatyczna, zwłaszcza, jak myślę, dla facetów, bo to kobieta umiejąca dominować nad mężczyzną, silniejsza niż wygląda, ale też jest tak skonstruowana, żeby nie budzić specjalnie sympatii. To ciekawe i na pewno łamie schemat, bo w filmach matki małych dzieci zwykle są tak skonstruowane, żeby budzić sympatię, a w facetach chęć ochraniania jej (trochę w tym schemacie jest ta ostatnia pupcia Jessego). Ciekawe, jak scenariusz dalej poprowadzi Skyler, nie sądzę jednak, żeby nagle stała się miła, ufna czy w rozmiarze Barbie. Nie stanie się też mam nadzieję kobietą-gangsterką łamiącą karki (to by dopiero był schemat). Skyler jest inna niż schematy, osobna. To jeden z plusów scenariusza.
A klasyczne dziewczyny gangsterów obśmiał już Tarantino wiele lat temu - i w wariancie tajemniczo-neurotycznym (Mia) i neurotyczno-wiernopoddańczym (Fabienne) - a także w kilku innych wariantach.
Najlepszy opis Skyler jaki kiedykolwiek czytałam.
Zgadzam się szczególnie w 1 punkcie, ona została stworzona do bycia nielubianą, szczególnie przez mężczyzn, również dlatego, że mężczyżni maja trudnosci z empatią :P a żeby zrozumieć pewne zachowania Sky, trzeba sie wczuć w jej sytuację.
Jeżeli stanę zboku i popatrzę na nią, to też widzę niezdecydowaną histeryczkę, wręcz wariatkę, rozmemłaną kurę domową, która sam nie wie czego chce. Ale jeżeli wezme po uwage cale jej życie, to wszystko staje sie bardzo wiarogodne.
Większość widzów oczekuje od niej konkretnej akcji, albo zabrania dzieci i oddania Walta w ręce sprawiedliowści (również moje zdanie, ale nie byłoby już dawno serialu :P, no i Sky nie chce narażać dzieci na poniewierkę i traumę), albo zostania herod-babą i wspierania Walta w przestępstwie (nie dosć, ze schemat, to jeszcze u Sky nieprawdopodobne z psychologicznego punktu widzenia). Domyślam się, ze niedoscigłym wzorem byłaby tu główna bohaterka Sons of Anarchy, silna i bezwględna.
Może i najlepszy, ale coś po nim dyskusja uschła ;))) Co do całego życia Skyler i Walta - racja, trzeba patrzeć na całość. Junior. Wychowali niepełnosprawne dziecko dając mu dużo siły i poczucia własnej wartości. Czy kosztem własnych potrzeb? To nie jest powiedziane wprost, ale ich życie było cholernie trudne wcześniej, coś się przepełniło, ulało, coś popękało. Wyzwalaczem był rak Walta, a nie "łatwa" kasa.
Czekam do końca tej części sezonu i oglądam całość od początku. Kto pamięta jeszcze pokasłującego Walta przy śniadanku i wegetariański bekon Skyler?
Ja pamiętam! Szczerze mowiąc pamiętam lepiej 1 sezon, niż naładowany emocjami i akcjami 4 (to chyba oznaka starości).
Pamiętam silną Skyler, słabowitego, skrywajacego uczucia Walta. Ich w miarę spokojne, przeciętne życie na przedmieściach. Wtedy jeszcze oboje żyli dla siebie. Nawet decyzja Walta o rozpoczęciu działalnosci narkotykowej była podyktowana troską o żonę.
Teraz zachowują sie jak klasyczne malżeństwo na rozdrożu, a które z różnych przyczyn nie może się rozstać. Wielu na tym forum nienawidzi Skyler za jej narzekania i chamskie gadki. Walt teraz też zaczyna jej odpyskowywac i wręcz grozić. A to jest klasyczne zachowanie małżeństw w takim momencie, w jakim oni teraz się znleźli. Tzn. znaleźć słowa. które najbardziej zranią i je powiedzieć. Przewiduję eskalację słownej agresji między nimi.
Słowa Sky o jej czekaniu na raka u Walta oraz jego groźba, że zamknie ją w wariatkowie nie dają już im szansy.
Moim zdaniem nie starości, tylko chyba tego, że pierwszy był (z całym szacunkiem i uwielbieniem) lepszy niż 4 :)
A ja właśnie obejrzałam pilota i nie pamiętałam, że: Skyler była tam 100 razy ładniejsza niż potem, a Walt sto razy brzydszy (i nie chodzi tylko o gadżety - wąsiki i tajemniczy sweterek, chodzi o aurę, aktor po prostu genialny); Skyler była protekcjonalna, kastrująca i cholernie pewna swego (scena seksu). I nie było między nimi porozumienia, oni się chyba w ogóle nie znali (w związku z tym nie dziwi to, co teraz). Walt ewidentnie dawał się dominować - ale dlaczego?
A to, co oni do siebie teraz mówią - poza tym, że ma ranić, to jest chyba po prostu szczere. I to jest straszne.
Wielokrotnie zastanawiałam się, co też kierowało Skyler, że wybrała Waltera za męża :D Doszłam do wniosku, że jej typowi osobowości odpowiada uległy, cichy, introwertyczny partner. Między innymi dlatego nie potrafi się dostosować do nowego Waltera. Być może jakośby się próbowała się dostosować, gdyby jego midlife crisis przebiegał jak w American Beauty, bez tej otoczki zła.
Mimo wszystko uważam, że jednak się kochali. Dla nas ten związek mógł być dziwny, bo kto to widział małżeństwo, w którym 1 partner prawie się nie odzywa, a jak już to przynudza :D Ale im to pasowało i żyli by sobie tak zgodnie i spokojnie (we frustracji w przypadku Walta) do starości, gdyby nie choroba.
Scena handjob idelanie oddaje stosunki panujęce w tym małżeństwie :D :D W jednej scenie twórcy zawarli definicję tego związku. Kobieta: silna, protekcjonalna i ignorująca małżonka (poświęca mu tylko małą część swojej uwagi). Mężczyzna: godzi się na takie traktowanie bez szemrania. Nawet w swoje urodziny nie potrafi domagać się całej atencji swojej żony. Szczególnie w TAKIM momencie :P
No, oglądam teraz od początku, bardzo pouczające zajęcie, wielu rzeczy nie pamiętałam. Oczywiście, że było między nimi uczucie, masz rację. S nie mogła dobrze znać W, skoro on sam siebie nie znał. Wydawało jej się, że w 100 % go kontroluje, a on zachowywał w sobie coś takiego niedostępnego, nie ujawnionego. A jak się temu wszystkiemu dobrze przyjrzeć, to on zaczął gotować że tak powiem pełną parą, bo powąchał jej krem ;) Wszystkiemu zatem winna jest kobieta, czyli po staremu ;)
wiadomo, że Br Bad przyzwyczaiło nas do nieoczekiwanych zwrotów akcji, myślę, że Walt będzie musiał jakoś sobie poradzić ze Skylar, albo zamknie ją w zakładzie dla psychicznie chorych albo zabije. Jeśli tego nie zrobi, coś mi się zdaje, że Skylar wyjawi Hankowi całą prawdę o swoim mężu :)
Ciekawe, kto stanie się jego Nemesis: Skyler czy Jesse :)
Obstawiam Jesse. Od niego się zaczęło, więc on to powinien zakończyć :>
Sam doprowadzi do swojej zguby, widac, ze jest juz zaslepiony i nie analizuje juz tak, ani nie planuje jak przedtem. Jesse jest teraz w zasadzie mozgiem, uczen przerasta mistrza.
Racja. Dexter "psuje się" przez coraz lepszy kontakt z uczuciami, Walt przez coraz słabszy. Jedno i drugie w jakimś sensie pouczające.
Każda scena z nią przyprawia mnie o nerwicę. Jest tak wnerwiająca.. ale to tak wnerwiająca, że czekam tylko na kolejną sceną. Pozostaje tylko liczyć, że ktoś się w końcu zlituje i ją sprzątnie. Już ten upór przy kupnie myjni był nie do zniesienia. Kto jej do cholery dał prawo do tego? Walt powinien pokazać jaja, zamiast się płaszczyć przed nią.
Boże ja nie wytrzymam oglądania tej mordy już... aktualnie jestem na 4 odcinku 5 sezonu i już to co ten babsztyl wyrabia sprawia , że zasłaniam jej twarz ręką , bo nie dojść że jest cholernie brzydka to jeszcze irytująca...
Popieram. Skyler to coś więcej niż kiepska postać. Ona odbiera mi przyjemność z oglądania serialu. Nie dość, że aktorka dobrana fatalnie to jeszcze scenariusz pogłębia jej beznadziejność. Rozwalają mnie komentarze typu "ona ma taka być". Serio? Ma być suką? Bo ja myślałem, że chodziło o przedstawienie trudnej sytuacji żony gangstera. A zamiast w pewnym stopniu ją rozumieć i nawet sympatyzować, sprowadzono ją do roli wkurzającego babska. Skyler to największy minus serialu i posunąłbym się do stwierdzenia, że to porażka scenarzystów. Mam nadzieję, że jakoś sensownie rozwiążą jej wątek na koniec i jej postać nabierze sensu.
Dopiero czytajac komentarze na forum przyszlo mi do glowy,ze Skyler moze kogos irytowac haha ja mam zupelnie odwrotne uczucia, "staje po jej stronie". Gdyby mi mąż odwalał takie akcje jak Walt, narażał na niebezpieczeństwo i kłamał w żywe oczy zachowałabym sie identycznie. Jedyne co mnie dziwi,ze ona sie w to wszystko chciala wkrecic i rozwazala powrot do niego. A ta gburowatosc walta mnie przerasta, w kazdej towarzyskiej sytuacji jest tak niesympatycznym, chamskim czlowiekiem,ze brak słów. zastanawiam sie gleboko co ja jeszcze przy nim trzyma , tak z totalnie ludzkiej perspektywy. Jednak to,ze zdecydowanie go nie polubilam to jako glownego bohatera serialu nie wyobrazam sobie nikogo innego, swoja postac odgrywa genialnie, o to w tym wszystkim zapewne mialo chodzic.
Po latach moja opinia o Skyler się zmieniła. Do tej pory uważałem, że ta postać to jedyna wada tego serialu, ale w końcu doszedłem do wniosku, że wszystkie postacie kobiece są w tym serialu zwalone, a Skyler stoi na ich dumnym czele. Wszystkie kobiety tutaj to irytujące, wkurzające stereotypy i jedna wielka wtopa "Breaking Bad", która tym bardziej boli przez to jak rewelacyjny jest ten serial w każdym innym aspekcie. Jakoś inne seriale potrafią przedstawić złożone postacie kobiece, które nie grają na nerwach i z którymi sympatyzujemy nawet jeśli robią coś co nam się nie podoba. Ale nie "Breaking Bad". Przynajmniej wyciągnęli wnioski i Kim Wexler z "Better Call Saul" to świetna postać i prawdziwe serce historii.