Pomyśleć, że za niecały miesiąc ostatnie 8 odcinków i więcej ich już nie zobaczymy...
Z jednej strony cieszę się, że nie będzie na siłę przeciągany, aby tylko zarobić jak najwięcej
pieniędzy, ale z drugiej strony szkoda, że tak wybitne dzieło z zajebiście ociekającym klimatem
musi się zakończyć...niby jest wiele dobrych seriali zasługujących na 10, ale mimo wszystko każdy
z nas ma swój numer jeden w głowie i nic go nie przebije.
Żyjemy w erze najlepszych seriali, mam nadzieję, że wkrótce pojawi się godny następca.
No ja jestem w szoku.... żyłam w przekonaniu że będa ejszcze dwa sezony :>
ale niedawno sie dowiedziałam że to koniec. Wielka szkoda , naprawdę , ale z drugiej strony szacunek dla twórców że nie będa tego przeciągać w nieskończność zeby trzepac kase( jak niektóre seriale się ciągną) i zakończą z klasą.
Gdzieś przeczytałam ze twórcy ogłosili ze zrobia jeszcze dwa sezony i bardzo ochoczo w to uwierzyłam.... :-)
Ach Ci internetowi plotkarze, na pęczki ich ostatnio :)
Ja wróciłem ponownie do oglądania od początku i za każdym razem wyłapie jakieś nowe, ciekawe znalezisko z poprzednich sezonów. Zawsze myślałem, że Jesse razem z Emilio byli w tym budynku gdzie wkroczyło DEA i zastanawiało mnie czemu nikt go nie zauważył i nie złapał. Teraz dowiedziałem się, że jednak był w sąsiednim budynki ze swoją sąsiadeczką o ponętnym biuście. Niby mała rzecz w serialu, a cieszy.
No widzisz. A ja to od razu przyjąłem do wiadomości. I nie podnieciło mnie to nic a nic...
Swoją drogą, skoro tak nieuważnie oglądasz seriale, nie dziwię się, że jesteś wobec nich bezkrytyczny.
To nie jest nieuwaga. Gdybym miał Ci wyciągnąć wszystkie smaczki z serialu, to zabrakłoby tutaj miejsca. Po prostu jest ich aż tyle, że ciężko o wszystkim pamiętać. Ale tobie to nie grozi - przecież ty nie zauważysz w tym serialu czegokolwiek fascynującego pomimo, że od razu 'przyjmujesz coś do wiadomości'. Dla Ciebie to tylko nudna historyjka z facetem po pięćdziesiątce w tle.
To żaden "smaczek". No chyba że masz na myśli balony owej sąsiadki... Wówczas polemizował nie będę, bo Twoje fantazje seksualne mnie nie interesują...
I - rozmawiali na ten temat, bodaj w odcinku 2, Jesse i brat Emilio.
A co do opuszczania sypialni przez okno, to widzimy to oczami głównego bohatera, nie pomnę, jak mu tam, w każdym razie - trudno to przeoczyć...
A skoro Ty tak uważnie oglądasz Breaking Bad to pewnie Ci się podoba... ;-) Tylko jeszcze nie chcesz tego przyznać :) Jakby Cię nudziło to byś odpływał do innego świata a nie wyłapywał szczegóły :)
"Jakby Cię nudziło to byś odpływał do innego świata a nie wyłapywał szczegóły".
Mylisz się. To, gdzie był Jesse w trakcie nalotu DEA, to żaden tam "szczególny szczegół", a elementarna informacja konstytuująca świat przedstawiony tego serialu. Takich rzeczy się nie pomija... No, chyba że się ogląda bezwiednie, bezkrytycznie, bez zrozumienia... Ale to nie ja.
Mam w zwyczaju uważnie oglądać, jak już oglądam. Tak samo jak uważnie czytać, jak już czytam. Itp. Nie ma tu żadnych podtekstów, żadnej tajemnicy. To, czy mi się jakieś dzieło podoba, czy nie, w żaden sposób nie wpływa na moją spostrzegawczość i jego rozumienie.
Ja mam inaczej - jak coś mnie nudzi to nudzi mnie maksymalnie i zasypiam przy tym albo mysle o czym innym... jeśli serial jest dla interesujący wtedy skupia moją uwagę :)
Każdy człowiek inaczej ogląda seriale :) To jest nawet fajne.
Mam nadzieje że obejrzysz wszystkie sezony Breaking Bad :)
Ja tak nie mogę mieć.
Kontakt z artefaktami kultury każdorazowo traktuję wręcz nabożnie. Dzieje się to dlatego, że programowo unikam dziadostwa. A potrafię go unikać zawczasu, jako że moja orientacja w dziedzinie kultury jest fenomenalna.
A co wybieram? Raczej tylko wartościowe dzieła. Zapewne i BB się takim okaże, ale póki co, muszę się zdystansować.
Przy okazji, coby niedopowiedzeń nie było - czy szajs też czasem wybieram, z własnej a nieprzymuszonej woli? Czasem. Na przykład rok temu obejrzałem dwa filmy z Seagalem. Wiedziałem, że będą do niczego, ale to Seagal. Czasem człowiek odczuwa potrzebę, by skrzywdzić sam siebie... ;-)
Przecież niektóre filmy z Seagalem są naprawdę dobre. Te początkowe. A kwestia gry aktorskiej Stevena to już inna sprawa. Wiadomo, że film akcji nie będzie ociekał realizmem bo to nie dramat. Ale jedno mogę Ci powiedzieć, że miałem podobnie. Doszukiwałem się realizmu w każdym filmie, a jeśli jakiś go nie miał w 100%, to od razu dostawał o wiele słabsze oceny. Teraz się zdystansowałem i najważniejszym wyznacznikiem jest klimat. Jeśli coś mnie wciągnie, to nie ważne jak bardzo trąci padliną i kaszanką, dla mnie jest dobre. Mam nadzieję, że też tak będziesz patrzał na filmy i seriale, może to będzie dobry traf!
Źle mnie zrozumiałeś.
"Wiedziałem, że będą do niczego, ale to Seagal."
Najnowsze filmy Seagala są do bani, ale początkowe były fajne. Dlatego musiałem spojrzeć i na te do bani, bo to Seagal...
Jaka gra aktorska? ;-)
Z muzyką jest ciężka sprawa. Nie jestem jakoś szczególnie ograniczony. Jazz, blues, rock, poważna (symfoniczna, klasyczna), czasem filmowa, rzadziej pop.
Ostatnio mnie urzekło to: http://www.filmweb.pl/film/Sugar+Man-2012-644473
Z tym że wpierw poznałem muzykę Rodrigueza. Mam nadzieję, że znasz?
No ja na odwrót najpierw film , potem muzyka Rodrigueza , ale jest on fantastyczny. Raz się posłucha i zostaje w głowie na zawsze.
Olej go to zwykły troll. Pisze że mu się serial nie podoba, a i tak siedzi tutaj od paru dni i ciągle coś zrzędzi.
PS. Już czekam na odezwę w postaci kolejnego pajacowania i pokazówki "ale jestem fajny i zabawny " w jego wykonaniu.
Wiesz, z niektórymi jeszcze można normalnie pogadać, pomimo odmiennego zdania mają argumenty, które mniej czy bardziej trafiają do nas. On najwidoczniej obiera inną taktykę, ale tak jak mówisz, nie ma sensu grać w jego grę bo będzie ona trwała w nieskończoność :)
A tak pytając z innej beczki, która scena Ci się najbardziej podobała w serialu?
No otóż to ;]
Najbardziej?
Lubię tą scenę, taki pierwszy opad szczeny - http://www.youtube.com/watch?v=3avhU0N5lJI
Tutaj od 2:00 - uwielbiam to ujęcie kroczącego Fringa. ta scena ma w sobie "to coś", takiego powera. Może to dlatego że jako widz wiemy, że to jego ostatnie chwilę - http://www.youtube.com/watch?v=sYVooUE2Rz8
Sama śmierć - http://www.youtube.com/watch?v=LvvBXc55ddE na początku jak wyszedł to moja pierwsza myśl "No nie bez jaj, co to drugi Gubernator", a po chwili się okazuje że gość połowy twarzy nie ma. Epickie!
No i oczywiście - http://www.youtube.com/watch?v=PhPeAekdnfk G-E-N-I-A-L-N-E! w tym fragmencie jest tyle emocji i napięcia, że człowiek prawie palpitacji dostaje. I ten obłąkany śmiech Waltera - aż się ma ciary... no geniusz!
Haha, wyciągnęłaś same epickie urywki. Ta scena z twarzą to takie groteskowe zagranie w stronę widzów. Niektórzy się pluli, że to niedorzeczne, a ja w tym widzę jednak drugie dno. Otóż ten urywek niby dla wielu nic nie znaczący, a dla mnie pokazuje wiele. Pokazuje, że Gustavo w każdej sytuacji był zimny i perfekcyjnie wyrachowany. Nawet gdy stracił połowę twarzy i wiedział, że zaraz umrze to co zrobił? Nie krzyczał, nie płakał, a jedyne...poprawił sobie krawat bo trochę mu się przekrzywił. No po prostu zabawa konwencją nie do przebicia przez inne seriale. Jedynie w Six Feet Under można coś podobnego zobaczyć.
Poza tym, zauważyłaś jak świetnie zawsze jest dobrana ścieżka dźwiękowa? Właśnie w tej scenie w piwniczce, niby tylko malutkie plumknięcia które się powtarzają, ale za to jaki klimat zrobiły! I do tego ta powoli oddalająca się kamera...nic dziwnego, skoro osoba odpowiedzialna za zdjęcia jest dwukrotnym laureatem Oscara :)
Scena z Tuco - właśnie tak samo jak Ty, po raz pierwszy poczułem takiego kopa oglądając ten serial, że musiałem oglądać dalej i zobaczyć co się stanie. Właśnie w tym momencie Heisenberg się wybudził który drzemał w Walterze dobre 50 lat, ta jego urażona duma i poczucie bezsilności pomimo starań w życiu. Można powiedzieć, że każdy z nas w niektórych momentach ma podobnie, że zadaje sobie pytanie 'czemu ja?'.
Można pisać i pisać. Mógłbym dodać jeszcze dwie sceny, które tak mocno utkwiły mi w pamięci, że ich już nie zapomnę:
1. http://www.youtube.com/watch?v=3YVis0HwZdM
2. http://www.youtube.com/watch?v=6H5fL6WCf9Y
Widziałaś parodię Breaking Bad, tj. grę jak mogłaby wyglądać na podstawie serialu? Świetne :)
A ja lubię tą scenę w której Skyler krzyczy do Marie shut up shut up shut up shut up....
Doskonale odegrana rola zdesperowanej zdenerwowanej kobiety.... brawa dla Anny Gunn
Haha, przypomniałem sobie tą scenę właśnie teraz na YT i komentarz pod tym mnie rozwalił:
Gus Fring: Now I see why Walter was not afraid of death.
Niektórzy ludzie są genialni :)
hahahahahahahaahahaha , faktycznie genialny komentarz :)
Ale ja lubię Skyler, i własnie to że ona staje w opozycji do tego co robi Walt... żona Walta musiała taka być.... nie wyobrażam sobie Skyler , matki dwójki dzieci, gotującej fety razem z Waltem i rzucającej granaty w narkotykowych gansterów... po prostu nie :P
Haha, tak się zastanawiam, czemu tak mało zbirów chciało Waltera zabić w jego mieszkaniu. Pewnie nie chcieli mieć do czynienia ze Skyler, haha :D
A co by zrobił Walt jakby gangsterzy zabili Skyler.... ?
w koncu to ze wszedł do narkotykowego świata miało na celu pomóc jego rodzinie
a jakby przyniosło odwrotny skutek ? co by sie z nim stało ?
Zapewne dowiemy się w ostatnich ośmiu odcinkach bo coś czuję, że rodzinka poniesie tego ogromne konsekwencje, co można zauważyć już teraz,a co dopiero gdy maszynka nakręci się na maksymalną prędkość.
Pewnie ześwirowałby jeszcze bardziej. Może w końcu zrozumiałby co zrobił i oddał się w ręce policji? Może popełniłby samobójstwo? A może wyzbył się już całkowicie skrupułów, które jeszcze gdzieś tam w głębi są zakorzenione. Tego póki co nie wiemy bo to w końcu Breaking Bad, tak bardzo zawikłany serial, że czasem ciężko się połapać nawet w prostej sytuacji.
Rodzina Walta na pewno ucierpi. Zresztą już ucierpiała. Sykler - wiadomo, Hank - najpierw zarobił kulki, co było konsekwencją działalności Walta, a teraz jak skapował, że to cały czas szuka swojego szwagra, to też na pewno będzie miało jakieś konsekwencje dla niego, bo raczej nie sądzę żeby Hank zostawił to tak w spokoju.
Dokładnie! I jakby nie patrzeć, to dzieci też mogły oberwać. W końcu Gus już wspominał na pustyni Walterowi, że byłby zdolny do ich zabicia. Tak samo kuzyni którzy przyszli do domu Waltera. Co by było gdyby akurat zastali malutką Holly albo Juniora? Pewnie od razu kulka w łeb.
Albo cała ta akcja z separacją - bidny Junior nie wie o co chodzi. Wszystko było ładnie i pięknie, a tu nagle matka wyrzuca ojca z domu. Ciekawe czy on się w końcu dowie, jakie akcje odchodziły za jego plecami, a on sobie żył w błogiej nieświadomości ;]
No, powoli zaczyna rozumieć że coś jest nie tak. Fakt faktem, że jego niepełnosprawność trochę przyćmiewa jego umysł, ale koniec końców głupi chłopak to nie jest, zje porządne śniadanie i w końcu się dowie! :D
Tak się wtrącę, jeśli chodzi o wątek Waltera Jr.: Już od 1 odcinka 5 sezonu można było zobaczyć na internecie wiele wycieków, jakoby Junior miał wpaść w nałóg i ćpać metę własnego ojca. Wg. mnie bardzo wiarygodne.
No jeszcze miałby dwójkę dzieci ktorymi trzeba by sie bylo zająć wiec moze one jakos by utrzymywały w ryzach...
Ja czuje że to sam Walt poniesie konsekwencje i oczywiscie pytanie stulecia: Co zrobi Hank gdy się dowie ?
Trochę jest między młotem a kowadłem. Z jednej strony chciałby zakończyć sprawę Heisenberga, nad którą poświęcił większość czasu. Z drugiej strony wie, że to bliska osoba z jego rodziny, ma dzieci a co one by zrobiły gdyby się dowiedziały? No i najważniejsza sprawa, brudne pieniądze z narkotyków w leczeniu Hanka. Wszystko jest zawiłe, a scenarzyści mają ogromne pole do manewrów.
No i jeszcze kwestia tego że cały czas miał Heisenberga na wyciągnięcie ręki, a nawet z nim pił i oglądał tv. To też by oznaczało koniec jego kariery, jak nie co gorszego.
Mnie zastanawiają tylko słowa Gilligana, który mówi, że ostatnie 8 odcinków to będzie lekkie nawiązanie do 'Ojca chrzestnego' i 'Casablanca'. Cholera, nie umiem się dowiedzieć w czym faktycznie może być rzecz bo to dwa całkiem inne filmy. Pewnie po finałowym odcinku się dowiemy!
Niby w tym że w zakończeniu Casablanci nikt nie dostał do końca tego czego chciał....
No, ciekawie. Takie zakończenia według mnie są najlepsze. Takie, albo otwarte jak np. w Rodzinie Soprano. Podane na tacy gdzie czarne jest czarne a białe jest białe nie są dla mnie. Zbyt proste i wszechobecne w kinematografii.
Casablancki nie widziałam, ale jeśli mowa o Godfatherze, to Walter może skończyć jak Michael.
No i mamy już coraz jaśniejszy obraz ostatnich odcinków. Niby małe podsunięcie pomysłu, ale jednak coś by można było wykombinować z tych wskazówek.
Wy też macie taki umysł, że lubicie zagadki? Szczególnie te na tle kryminalnym albo tajemniczym? Kurde, ja to uwielbiam! To mnie napędza do działania i czuję, że żyję. Jak Adrenalina dla Jasona Stathama :)
"Pokazuje, że Gustavo w każdej sytuacji był zimny i perfekcyjnie wyrachowany. Nawet gdy stracił połowę twarzy i wiedział, że zaraz umrze to co zrobił? Nie krzyczał, nie płakał, a jedyne...poprawił sobie krawat bo trochę mu się przekrzywił."
No dokładnie i to jest świetne w tej scenie i w tej postaci. Fring do końca trzyma fason ;] Uwielbiam tą jego manieryczność i "sztywniactwo". Ten aktor genialnie wykreował tą postać.
Btw, a propos Gusa - dostaliśmy niewielką informację na temat jego przeszłości i była tam tajemnicza wzmianka o Chile. Jestem ciekawa czy, wrócą do tego jeszcze, bo coś mi się wydaję że może się okazać, że nie bez powodu zostało to wspomniane i może to jeszcze odegrać znaczącą role.
Tak ścieżka dźwiękowa, zwłaszcza w tym fragmencie robi swoje.
Lubię ten motyw przyjaźni z Jessem. Tu się pokłócą, tu się pobiją, ale zawsze jak trzeba to jeden drugiemu uratuje tyłek.
"Stay out my territory" - kolejna genialna scena. Początki "bossowania" Waltera.
Nie widziałam tej gry.
marscorpio - śpiewa, robiąc pajacyki:
"Hejże, dzieci, hejże ha:
róbcie wszyscy to co ja.
Hejże, dzieci, hejże ha:
róbcie wszyscy to co ja."
No jak już się skończy Breaking Bad to z rozpaczy po zakończeniu tego serialu też pewnie wrócę do oglądania od początku.... :)
Ale podejrzewam że to będzie dziwne wracać do czasów kiedy Walt miał jeszcze wyrzuty sumienia :)
Dziwnie to na pewno, sam zawsze inaczej się czuje jak widzę czasy, gdy miał jeszcze włosy i był niezdarnym nauczycielem chemii :)
Ale brakuje mi tego starego Waltera czasem, porządny z niego gość był, takiego nauczyciela bym chciał mieć, który z pasją podchodzi do przedmiotu. Ale to inna kwestia.
Plusem jest to, że gdy wiemy już jak cała historia się potoczy, to nagle mamy szerszy obraz całego serialu i później każdy, nawet mało ważny dla nas kiedyś dialog ma większe znaczenie. To bardzo fajna sprawa, chociaż tyle dobrego :)
A ja się zastanawiam czy Walt rzeczywiście przeszedł przemianę - czy po prostu to co było w nim do tej pory uśpione wylazło na wierzch....
żałuje że nie poznałam Breaking Bad jak byłam jeszcze w liceum.... moje podejście do chemii byłoby zupełnie inne :)
Chyba jedno i drugie. Walt przeszedł przemianę i jednocześnie to co było w nim zakorzenione wylazło na wierzch, heh. Nawet była taka scena, że ktoś powiedział Walterowi, że nie robi tego dla pieniędzy bo ma ich wystarczająco, tylko dlatego że ma urażoną dumę po Gray Matter.
A co do chemii, tak jak miałem zawsze słabiutkie oceny, tak teraz samemu zacząłem trochę czytać, fakt naukowcem nie zostanę bo samemu się uczyć to katorga, ale na wiele rzeczy patrzy się teraz z innej strony :)
W końcu jak to określił Walter, chemia to cały nasz świat dookoła :)
No to wiadomo że ma urażoną dumę i chyba każdy człowiek na jego miejscu by miał..... :P
Bodajże sprzedał udziały do firmy za tysiaka dolarów (?) czy jakoś podobnie. Hehe, nawet teraz zauważyłem, że jak Walt traci przytomność w myjni, to spogląda na nikogo innego jak swoją dawną partnerkę w Gray Matter czyli Gretchen. Niby dowiedzieć się co jest powodem jego dążenia do władzy i góry pieniędzy możemy w V sezonie, a jednak gdyby ktoś dłużej analizował wszystkie odcinki, to mógłby już w pilocie zauważyć, że coś jest nie tak :) MIODZIO!