ale trzeci sezon mnie rozczarowuje. Konkretnie od momentu, gdy pojawiło się dwóch milczących kuzynów. Zdaje się, że mieli budzić grozę, a zamiast tego są groteskowo śmieszni, milcząc i tocząc wokół morderczymi spojrzeniami.
Poza tym, są całe odcinki będące zwykłą makulaturą, zapychającą czas. Choćby - łapanie muchy - przez praktycznie cały odcinek i bez racjonalnych powodów. Bo w tym samym odcinku Walt mówi, że narkotyku nie mogło ubyć, bo zbiorniki są otwierane na bardzo krótki czas i towar ma bardzo ograniczony kontakt z powietrzem. Chwila, a mucha grozi skażeniem? Przecież ten facet do tej pory był racjonalny do bólu... Mucha nie mogłaby zagrozić jakości towaru, tak samo, jak załatwienie jej aerozolem. Można było zamknąć pojemniki, dokonać oprysku, następnie przewietrzyć pomieszczenie (są warunki do całkowitej wymiany powietrza, skoro można było zrobić nadciśnienie) i kontynuować produkcję...
A kawałek dalej scenarzyści rozciągają sceny czekania w szpitalu, do granic możliwości (i przyzwoitości)...
Jesse też nagle okazał się idiotą, który nie potrafi zrozumieć, na czym polega pranie pieniędzy i - skarżąc się na przymus płacenia podatków - zaczyna kraść towar za jakieś grosze, mając do dyspozycji miliony. Wcześniej był niedojrzały, chaotyczny, uzależniony itp. - zgoda. Ale nie miał problemów z intelektem. A teraz, gdy przestał brać, scenarzyści uczynili go głupkiem - mam wrażenie, że po prostu z braku lepszych pomysłów... a jakoś trzeba realizować konflikt głównych bohaterów. Szkoda, że takimi prymitywnymi i nielogicznymi metodami.
... mam nadzieję, że dalej sytuacja się poprawi? Ale oczywiście nie piszcie mi odpowiedzi. Zamierzam obejrzeć cały serial; w końcu jestem ciekawy, jak zostaną rozwiązane wątki.
Co najwyżej możemy podyskutować, że może nie mam racji.
:)
Odcinek z muchą jest zrobiony dla "jaj".
Zresztą ten serial mimo całej poważnego i brudnego klimatu co jakiś czas ma takie "fazy" jak właśnie odcinek z muchą czy mariachi na wstępie odcinka, czy scena z nowymi furami.
wstępy są OK bo trwają minutę.
a tu był cały odcinek, w ciągu którego nic się nie działo... nie wiem, jakoś nie umiem tego odebrać jako humoru. :)
jak wjedziesz w ciekawostki to możesz znaleźć tam taką notkę
"Według słów twórcy serialu Vince'a Gilligana, odcinek trzeciego sezonu zatytułowany "Fly" jest to tzw. "bottle episode" czyli taki odcinek, który został nakręcony za pozostałe z budżetu pieniądze, a który właściwie w żaden sposób nie popycha akcji do przodu."
" właściwie w żaden sposób nie popycha akcji do przodu."
no i właśnie tak samo go zdiagnozowałem, nie znając tego stwierdzenia.
i raczej mi się to nie podoba. uważam, że "więcej" wcale nie oznacza "lepiej".
nie cierpię opóźniaczy akcji. zawsze mnie to wkurzało; w książkach też. (widać to zwłaszcza u Koontza, który lubi opisywać szczegółowo ubranie kelnerek, podających śniadanie bohaterowi. przy czym facet potem wychodzi z restauracji a postać kelnerki nigdy więcej się nie pojawia...)