od jakiegoś 3-4 sezonu zaczął mnie wkurzać Walt, jak mnie wkurza ten typ.
Hank. Trudno mi znaleźć w nim coś, czego nie lubię. Bardzo dobry w tym, co robi, odważny a przy tym nie przerysowany i ludzki.
Ale dopiero jakoś pod koniec pierwszego sezonu. Na początku to właśnie Hanka nie lubiłem, lubił łechtać swoje ego poprzez wyśmiewanie Walta, któremu nie sposób było wtedy nie współczuć, później to porzucił i jego postać zaczynała rozwijać się w dobrym kierunku.
Właśnie jestem pod koniec ponownego oglądania pierwszego sezonu i nie odczułem tego w taki sposób. To było raczej przyjacielskie dokuczanie Waltowi, sam zresztą miałem wielu znajomych i przyjaciół z którymi robiliśmy sobie żarty w tym tonie, i może właśnie dlatego nie odczuwam tego jako jakąś próbę łechtania ego czy wywyższania się.
Taka opcja też jest możliwa, jednak niestety nie ma wyraźnej granicy między przyjacielskim dokuczaniem a rzeczywistym nabijaniem się, bo w sumie nie ma różnicy w intonacji, przynajmniej w przypadku Hanka, więc może to być interpretowane różnie :).
Tak schodząc z wątku Hanka, o dziwo ulubioną (i jakże wychwalaną) postacią mojej koleżanki jest nie kto inny jak Skyler :D. Byłem trochę zdziwiony, zważając na to, że wszyscy moi znajomi oglądający Breaking Bad jednogłośnie twierdzili, że Sky jest najbardziej irytującą postacią i mogłaby się przyjaźnić z Lori z Walking Dead, a tutaj taka niespodzianka. Sam w niektórych momentach chwilowo lubiłem Skyler, w przerwach od histerii i graniczenia z wylądowaniem u psychiatry (odcinek Fifty One) ale ogólnie nie należała do postaci, którym jakoś dopingowałem. Mimo, że po części rozumiałem jej problem, tak po SPOILER SPOILER SPOILER śmierci Fringa KONIEC SPOILERA zupełnie nie mogłem jej pojąć. Rodzina była bezpieczna, Walt prowadził biznes na własnych warunkach, a ona kontynuowała swoje szopki. Oj, początek 5 sezonu to był ciężki okres próbny dla mojej cierpliwości wobec Sky. Dla odrobiny śmiechu dodam, że zaraz po Skyler, drugą ulubionymi postaciami koleżanki są Andrea i Brock, a przez to, że Walter stawał się zły, nieraz chciała odpuścić sobie oglądanie serialu.
Ja poza Hankiem jeszcze bardzo lubiłem Mike'a. Ponadto oczywiście Jesse i Walt, szczególnie w pierwszych dwóch sezonach, w których to dopiero stawiali pierwsze kroki, a sam serial wpadał chwilami, mimo oczywistej dramaturgii, w tony groteski czy wręcz prawie czarnej komedii.
Mam to samo odczucie co co tego gościa, Hanka, i racja, dopiero po 1szym sezonie pokazał, że ma jaja i potrafi nieźle dedukować pomimo, że na początku sprawiał wrażenie fjuta. Dodam jeszcze, że postać Saula Goodmana, pomimo, że nierealnie komiczna i groteskowa, również budzi sympatie, która w świetny i inteligentny sposób potrafiła ocalić swój tyłek.
A ten cały Walt i jego małżonka, ich zachowanie wobec siebie są nieco niedorzeczne, niby on się obawia jej reakcji, potem razem ciągną ten swój wózek, potem ona się go boi. Jakby sami nie wiedzieli jak ze sobą rozmawiać po takim stażu małżeńskim.
Co do małżeństwa, to większość tych sytuacji była zasługą Skyler, która w sumie nie wiedziała czego chce. Jak dowiedziała czym zajmuje sie Walter to wyrzuciła go z mieszkania, była strasznie obrażona, nie dopuszczała do siebie żadnych słów od Walta. Później ich kontakty jakoś się ociepliły, do tego Sky "weszła" do biznesu piorąc brudne pieniądze i gdy wszystko w sumie między nimi było w porządku (chociaż nieco spaczonym porządku, bo to nie była już ta sama rodzinka) Skyler znowu odwidziało się "kochanie" Waltera, konkretnie wraz ze startem piątego sezonu, kiedy to w sumie Walter uratował rodzinę i nic im na dobrą sprawę nie groziło, ta dostrzegła wtedy zagrożenie w swoim mężu. Jeszcze później wszystko przerodziło się w kontakty czysto zawodowe, a przed Hankiem, Marie i Juniorem grali szczęśliwą rodzinkę.