Fajnie stopniowane napięcie. Przynajmniej na początku. Fajne widoki. Ale scenariusz..? Pomyślmy. Gliniarz, który początkowo zachowuje się jak super ekspert, z czasem okazuje się bardzo kiepski. Podejrzewa i oskarża po kolei wszystkich w zasięgu wzroku, tylko nie właściwego sprawcę. Aż właściwy sprawca... sam się przyznaje. Bez żadnego powodu. Nic na niego nie wskazuje. Nikt go nie podejrzewa i nagle BACH... JESTEM WINNY. Nie pasuje mi to. Bez sensu. Może miało być zaskakująco, ale takie zaskoczenie może wymyślić dziecko. Aż dziwne, że to Chibnall. Jeden z dwóch czołowych twórców Doctora Who (z którego obsady w Broadchurch gra chyba połowa aktorów :) ). W Doktorze zwroty akcji o wiele bardziej przyprawiają o zawroty głowy.