Nie spodziewałam się, że 22 odcinki przelecą jak z bicza strzelił. Pamiętam jakby to było wczoraj, że
oglądałam pierwszy odcinek i miałam ochotę na więcej, a tu bach i jesteśmy już po finałowym odcinku.
Nie jestem zbyt obiektywna bo uwielbiam B99, ale uważam, że zakończenie było całkiem udane.
Oczywiście pierwsze skrzypce grał Jake i wychodziło mu to świetnie (czy ten facet nie jest uroczy?),
ale nie można odmówić formy dla postaci kapitana Houlta, Amy i Boyle'a. Trochę zabrakło mi jakiejś
grubszej sceny dla Terry'ego i Giny, ale i tak mieli swoje momenty, które dobrze wykorzystali. A już w
szczególności ostatnia scena, gdy Charles się budzi i obok niego nie pojawia się Rosa - a już
myślałam, że tak właśnie się stanie.
Ogólnie poziom całego sezonu pierwszego był bardzo dobry. Rzecz jasna były odcinki, które nie
należały do fenomenalnych, ale Brooklyn 99 to chyba jedna z lepszych komedii, która zadebiutowała w
tym sezonie. Szkoda, że na sezon numer dwa, przyjdzie nam czekać aż do września.
Zgadzam się, za mało! Pierwszą scenę pierwszego odcinka znam prawie na pamięć, jest po prostu genialna i od razu wprowadza nas w klimat serialu. Bardzo podoba mi się humor, lubię chyba wszystkie postaci za ich oryginalność, a moją ulubioną postacią jest Rosa:)
Też spodziewałam się, że ostatni odcinek skończy się tak, że Charles i Rosa wylądują razem w łóżku, jakoś ich razem do siebie ciągnie, a tutaj taka niespodzianka... Poza tym wyznanie Jake'a! Byłam przekonana, że coś mu w ostatniej chwili przeszkodzi, ale na szczęście nie. Jaka szkoda, że musi wyjechać aż na pół roku, mam nadzieję, że w drugim sezonie akcja będzie się rozgrywać później i już wróci, bo ten posterunek bez niego to już na pewno nie to samo.
Poza tym bardzo mi się podoba zgranie tej ekipy i to że wszyscy są tam praktycznie przyjaciółmi i mają swoje sekrety, tajemne łazienki i takie sprawy. Poza tym taka fajna niestereotypowość - Gina z pozoru wygląda na taką pustą idiotkę, która przejmuje się tylko swoim wyglądem, ale odcinek, w którym pomagała wybierać kandydata na nowego informatyka udowodnił, że jest inteligentna, poza tym okazało się, że ona inwestuje pieniądze na przyszłość, w przeciwieństwie do na przykład Jake'a, który jest pokazany jako bodaj najinteligentniejszy ze wszystkich policjantów na posterunku.
Tyle pozytywów mogę wymieniać i wymieniać, trochę nie na temat, bo miało być tylko o ostatnim odcinku, ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko że tak się rozpisałam:)
Jake był świetny w tym odcinku. I ta końcowa scena, gdy udawał pijanego - boska. No i te słowa w stosunku do Amy. Też myślałam, że w ostatniej chwili zmieni temat, albo pojawi się ten jej gliniarz, ale udało się dobrnąć do końca przemowy. Pewnie drugi sezon zacznie się od powrotu Jaka i będą wprowadzone zmiany, które mogą nas zaskoczyć - w pół roku zapewne dużo się pozmienia.
Ten motyw z tajemniczą łazienką był nieziemski. W ogóle postać Giny jest genialna. Niby zachowuje się jak głupia lala i totalny leser <ach pamiętam ten odcinek gdy grała w tę śmieszną grę na komórce>, ale tak naprawdę ma głowę na karku.
Tak, pozytywów jest wiele, zapewne jakieś negatywy też można byłoby napisać, ale nie mam zamiary się na nich skupiać. I jasne, że nie mam nic przeciwko, temat jest do podsumowania całego sezonu, więc wszystkie spostrzeżenia mile widziane ;]