Ogółem nie lubię seriali. I nie cierpię polskich wersji amerykańskich lub innych narodowości. Jak widziałam reklamy w telewizji "BrzydUli" stwierdziłam, że to kolejne badziwie i z takiego też założenia wychodziła przez kilka tygodni jak już Ula leciała. W końcu kiedyś z nudów włączyłam w niedzielę kilka odcinków pod rząd na tvnie. I bach! Tak mnie wciągnęło, że chciałam ciągle więcej.
Może i Ula nie dorównuje Betty. Może to tvnowski serialik. Ale świetnie działa na stres taka kochana historyjka, gdzie przynajmniej życie ma jakieś barwy.
Pozdrawiam ;)