Pamiętam, jak z zapartym tchem śledziłem losy oryginalnej kolumbijskiej brzyduli, gdy puszczał to u nas TVN. Natomiast fabuła amerykańskiej wersji nie przyciąga mnie specjalnie przed ekran, jedyne co mnie jeszcze zachęca do oglądania kolejnych odcinków to oczekiwanie na metamorfozę Betty (o ile w ogóle ona nastąpi, mamy już połowę czwartego sezonu i nic nie sugeruje żeby miało to wkrótce nastąpić.
Amerykanie za licencję na ten serial zapłacili więcej niż wiele innych krajów po to by mieć większe prawa do modyfikowania oryginalnych wątków. I tak 'zadufani' w swój talent do kręcenia dobrych seriali ten kompletnie spartaczyli.
Moim zdaniem o klęsce tego serialu przesądziły właśnie owe modyfikacje. Wypunktuję po krótce moje zastrzeżenia do tego serialu.
Pierwszy minus: Przeniesienie akcji z domu mody do redakcji czasopisma o modzie sprawiło że wyszła z tego serialowa wersja "Diabeł ubiera się u prady"
Drugi minus: Brak lub prawie niezauważalne podkochiwanie się Betty w swoim prezesie.
Trzeci minus: Brak wątku w którym prezes uwodzi Betty w obawie przed utratą firmy lub zdemaskowaniem nie całkiem legalnych posunięć w zarządzaniu firmą.
Czwarty minus: Związany z powyższym, bez wątku wykorzystania uczuć Betty, która zraniona po odkryciu że jest oszukiwana, demaskuje 'machlojki' prezesa, tarci większość sensu metamorfoza Betty w piekną kobietę.
Piąty i ostatni mnus: Amerykański model produkowania seriali, gdzie przy spadającej oglądalności zaprzestaje się kręcenia i wyświetlania kolejnych odcinków (nawet nieraz w połowie sezonu)- nie przystaje do oryginalnej fabuły, która tworzy zamkniętą całość i powinna być opowiedziana do końca.
Podsumowując na pokazanie romansu przezesa i Betty aż do momentu gdy dowiaduje się ona że jest oszukiwana wystarczyły by pierwsze dwa sezony, w trzecim mogło by być zdemaskowanie Daniela przez Betty, jej odejście aż do momentu metamorfozy, której 'premiera' mogła by się odbyć zaraz na początku czwartego sezonu w którym Betty uratowała by firmę, wybaczyła Danielowi ... i wszyscy żyli długo i szczęsliwie...
Jak to ludzie się różnią, ja właśnie lubię ten serial za to że nie jest kalką telenoweli.
I dobrze, nie mam zamiaru nikogo przekonywać do mojej opinii, po prostu chciałem ją wyrazić.
Może jeszcze tytułem uzupełnienia mojej poprzedniej wypowiedzi. Mam pełną świadomość naiwności i tandetności oryginalnej fabuły, ale według mnie to właśnie ona zadecydowała o komercyjnym sukcesie kolumbijskiego pierwowzoru, najpierw sprzedano serial do wielu krajów, a następnie przeszło 150 państw zakupiło licencję na nakręcenie własnej wersji. (Absolutny rekord w kategorii telenowel latynoamerykańskich).
Amerykańska ingerencja w oryginalną fabułę jest według mnie dość znaczna, podczas gdy od serialu na licencji spodziewałbym się właśnie 'kalki' oryginalnej fabuły, tyle że osadzonej w amerykańskich realiach. Podobnie jak od ekranizacji ksiązki, komiksu czy gry oczekuję przede wszystkim przyzwoitej zgodności z oryginałem.
Poza tym oryginalna fabuła mimo że rozwleczona na wiele odcinków, zmierza do zdecydowanego finału i tworzy pewną zamkniętą całość. Natomiast amerykańska wersja sprawia wrażenie, że można by ją ciągnąc w nieskończoność lub przerwać prawie w dowolnym momencie, co według mnie (mimo mniejszej liczby odcinków) bardziej upodabnia ją do tasiemca
Ja tam się zgadzam. Jeśli wzorowali się na kolumbijskiej Betty to im nie wyszło.
Żadna kopia kolumbijskiej Betty nie pobije. Ta była jedyna i niepowtarzalna. Każda następna wersja o podobnej tematyce, dla mnie staje sie nie tyle żałosna, ale daje mi do myślenia. Społeczeństwo
( jako ogół ) zaczyna być mało kreatywne, jeśli wiecznie żerują na pierwowzorach.
Od samego początku Amerykanom chodziło tylko i wyłącznie o pomysł: brzydka dziewczyna w świecie mody. Poza tym wersja kolumbijska to typowa telenowela, której widzowie w USA po prostu by nie kupili. Dlatego Brzydula Betty to KOMEDIA z elementami dramatu, lekko stylizowana na telenowelę. Wkurzające jest to, że jakkolwiek ten serial byłby nakręcony, zawsze znaleźliby się tacy, którym by nie pasowało. Powstałby identyczny serial osadzony w amerykańskich warunkach - źle, bo kopia! Nakręcono serial na pomyśle Kolumbijczyków - źle, bo to nie to samo! Ale w końcu jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.
Właściwie porównywanie Brzyduli Betty do oryginału nie ma sensu. Od początku producenci mówili, żeby nie spodziewać się miłości głównej bohaterki do swojego szefa, ani tego, że na koniec Betty zamieni się w supermodelkę.
A co do zdjęcia z anteny: produkcja takiego serialu to droga impreza, więc albo przynosi zyski, albo zostaje zdjęty z anteny. Nikt nie będzie wykładał grubej kasy, aby kręcić serial tylko dla garstki zapaleńców. Swoją drogą, lepiej, że serial zostaje zakończony, niż gdyby miał się przenieść do studia rodem z Miodowych Lat ;/