Oglądam obydwie serie jednocześnie i muszę powiedzieć jedno: w tej wersji, pomimo że jest lepiej "zrobiony", to sama koncepcja czworonożnego wilkołaka jest dla mnie wręcz absurdalna. Wszystkiemu winien jest jak zwykle "Zmierzch", zakażający swoim aids wszystko wokół, bo nie przypominam sobie nigdzie wcześniej przedstawienia likantropa jako "dużego wilka".
To powiedziawszy, stwierdzam, że gdyby podrasowany design z wersji UK cyfrowo nałożyć na gościa robiącego mo-cap, było by idealnie.
PS. Najlepsze wilki były w Van Helsing i wszyscy powinni się na nich wzorować!
Zgodnie z folklorem słowiańskim, który jest nieco starszy od filmów o van Helsingu, wilkołak to człowiek, który całkowicie zmienia się w wilka. A nie w wilczokształtną hybrydę. Poza tym w Tłajlajcie nie ma wilkołaków tylko amerykańscy zmiennokształtni, o ile się orientuję (chociaż to prawda, że wpływ tego badziewia jest przeogromny). I jak to nie było wcześniej wilkołaków w formie dużych wilków? Były choćby w jednym z najlepszych filmów o łakach, "American werewolf in London" - choć, oczywiście, był to wilk trochę podrasowany. W "Wolfen" też mamy normalne wilki (w filmie, bo w książce to zupełnie co innego). Wilczy humanoid pojawił się stosunkowo niedawno i chociaż też wolę dwunożnego wilkołaka, to nie jest on tradycyjnym wilkołakiem.
No nie wiem, ja tam na większości rycin widziałem dwunożnego wilkołaka, ale przyznaje ci rację co do "American...", tak dawno go oglądałem, że zapomniałem. Tłąjshita ani Wolfena nie oglądałem/czytałem, więc się nie wypowiem.
PS. Np. tu -> http://d.wiadomosci24.pl/g2/63/56/f4/121232_1262460198_e73c_p.jpeg