PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10055819}
5,0 3,4 tys. ocen
5,0 10 1 3446
5,0 6 krytyków
Cały ten rap
powrót do forum serialu Cały ten rap

Na początek, żeby rozluźnić, bo to wybrzmiało zresztą w dokumencie, pamiętajmy o tym, że to jest tylko muzyka. Nie trzeba włączać muzyki do typowej polskiej wojny o wszystko. Nikt ci nic nie każe słuchać, chcesz to słuchaj, nie chcesz - słuchaj starszych kawałków albo swoich wybranych. Ale pozwól słuchać innym, jak chcą. Oczywiście możesz mieć ich za niezbyt lotnych (co ja zresztą też uważam, skoro podoba im się byle co bez treści, generalnie nie ma o czym z nimi gadać, niczym się nie interesują, nic nie czytają, generalnie lipa), ale niech sobą robią, co chcą. Ich życie.

Co do jakości serialu: zajmuje, ogląda się bez bólu, ale pod koniec już nudzi. Praktycznie pie***lą już jedno i to samo, spokojnie można byłoby skrócić o dwa odcinki. A i też trochę to przestarzały dokument, za dużo gadających głów, za mało samej muzyki, której powinno być przecież najwięcej. Lepiej by to wyglądało, jakby po prostu opowiadała muzyka plus archiwalne wideo plus czasami jakiś naprawdę ciekawy i świeży komentarz. Oczywiście brakuje też niektórych postaci (ktoś powie Quebo, Mata czy Taco, ja powiem Hans Solo, Kulon, Fabijański czy choćby PRO8L3M), ale przecież nie wszyscy się zawsze zgodzą, czasem po prostu nie mają nie tyle chęci, czasu. Krótko o "Całym tym rapie": jest nieźle, mogło być oczywiście lepiej.

No i kwestia hip-hopu. Dla mnie ta kwestia jest oczywista, co wyjaśnił Tede w Kanale Zero w rozmowie z Modelkami. Swoją drogą, Tedego lubię, ale do jego muzyki nie mogę się przekonać (w miarę spoko jest "Disco Noir", ale raczej tylko na lato, bo jednak wnioskując po tekstach mam wrażenie, że Tede nie ma zbyt głębokiego życia wewnętrznego i rapuje ciągle o tym samym, z tymi samym refleksami, a w zasadzie bez nich, tylko pieniądze, imprezy i zabawa). No ale ten Tede mądrze to wyjaśnił: kultura hip-hop to styl życia, ubierania się, zachowania, a rap to prostu muzyka z rymami i bitami, więc jest tak szeroka jak szeroko rozumiany rock, gdzie zalicza się tu właściwie nawet brzmienia country czy wręcz disco polo. Ale według mnie ta muzyka musi mieć jakość, inaczej słuchać jej się nie da.

Moja fascynacja rapem zaczęła się od Paktofoniki. To było objawienie. Muzyka, która tak wbijała się do ucha i teksty, które tak wbijały się do serca. Żadnej gangsterki, żadnego życia na pokaz, czyste prawdy wprost z duszy i poezja. Tak że dla mnie rap korzenie ma na Śląsku, tam gdzie Kaliber i PFK. Magik, Jezu Chryste, ale to był poeta, jego wersy, świetnie wykonane techniczne, wbijały w fotel, uruchamiały w człowieku pokłady refleksji, o które nawet by się nie podejrzewał. Taki sam dla mnie jest Pezet. On dokonał rzeczy wielkiej: ma ponad czterdzieści lat i wciąż wszyscy go słuchają, bo idzie z czasem, ale ma styl, świetne teksty, kapitalnie rapuje (Wini kiedyś mówił, całkowicie celnie, że Pezet teraz rapuje znacznie lepiej niż za młodu, zresztą i treścią przemawia do mnie najmocniej dopiero nawet nie od "Radia Pezet", a "Współczesnej") i robi absolutnie wszystko tak, jak czuje. W dokumencie dobrze sugeruje młodszym kolegom, że sztuką jest być na scenie dwadzieścia pięć lat i wciąż dawać radę po czterdziestce, bo życie nie kończy się wraz z młodością. Słucham Pokahontaz (Fokus i Rah nadal dają radę, mają świetne teksy, a solowy Fokus to majstersztyk), Aviego (wciąż moim zdaniem za mało doceniony), Dioxa (wrócił po przejściach, rynku na nowo nie podbił, ale mnie się podobało; w serialu ani słowa o HiFi Bandzie...), Hansa Solo (Dębiec mi nie wchodzi, ale osobne płyty Hansa miód; facet nie kłóci się z czasami, robi swoje po swojemu, ma mniejsze zasięgi, ale ma radochę ze swojej sztuki), Sokoła (casus Pezeta, z tym że do mnie przemówił dopiero w ostatnich płytach, bo warszawskie początki mnie ominęły), Szczyla (jeden z niewielu młodych, który ma dla mnie jakość i treść), Kukona (niedawne odkrycie, dużo płyt, chyba jednak za dużo, bo przy słuchaniu wszystkich męczy, ale flow, styl i teksty wow, ma taką pozytywną monotematyczność), Fabijańskiego (ze wszystkich dziedzin, które robi, chyba najlepiej wychodzi mu rap, chociaż musi w końcu na coś się zdecydować, bo ciągle robi rewolucję swojej muzyki). I wielu innych słucham, bo to tak szeroki gatunek, że zmieści się tu także Young Leosia czy Modelki.

No i właśnie dochodzimy do współczesnego dominującego rapu. I tutaj słuchałem, myślałem i doszedłem do wniosku, że lepiej być boomerem, bo te nowe rapsy są po prostu złe. Weźmy te Modelki. Przesłuchałem ich ostatnią EPkę i gdy nie ma już lata, nie jedziesz wakacyjnym tripem, nie bawisz się w klubie i nie masz imprezy, to jest już takie miałkie... Te dziewuchy nie mają o czym pisać tekstów, bo są młodziutkie, mało przeżyły. Przyszły do Kanału Zero i nic ciekawego nie powiedziały. Są fajne, mają fajnych producentów, jest na to pomysł, ale to będzie w kółko to samo, dopóki nie zdradzą się nawzajem, dopóki ktoś bliski nie wbije im sztyletu w plecy, dopóki się nie sku**ią. Słowem: dopóki przeżyją coś więcej niż fajne życie i imprezy. O Kizo to w zasadzie nie mam co mówić, scancelowalem go po występie w podcaście Wojewódzkiego i Kędziora, w którym popisał się stwierdzeniem, że chce "roz***"ć" i że przeczytał w życiu tylko "O psie, który jeździł koleją ". No nie jest to najostrzejsza kredka w piórniku, choć w sumie w serialu Netflixa powiedział wszystko trafnie: że każdy może być dziś raperem, że teraz robi się to tylko dla pieniędzy i dla współczesnych odbiorców. No i można tak dalej, o Bambi czy coś. Ale nie ma co rozwlekać, wystarczy prosty wniosek: muzyka ich wszystkich jest muzyką na lato, na chwilę, jak pop. Posłuchasz, pobujasz się, zapomnisz. Bo rapują o niczym. Bo to "letnie dzieci", jak pisali Fokus i Rah. Pezet w końcu się rozkręcił i powiedział tu, że nie widzi treści. W ogóle. Ja się pod tymi słowami podpisuję. Młodzi robią fajne letniaczki i na tyle ich stać, więc raczej będą mieć trudno przetrwać za dziesięć, piętnaście lat. Producenci przetrwają, bo będą robić inną muzę, umieją (ha, z młodym Kubim spotkałem się kiedyś na drodze, że tak powiem, zawodowej, chłopak chyba nic się nie zmienił).

Ale ostatecznie, co wybrzmiało w "Całym tym rapie" chodzi o to, żeby gatunek żył. Żeby raperzy eksplorowali nowe kierunki, żeby widzowie się kłócili i tworzyli grupy. Dzięki temu ten gatunek przetrwa, w jakiej formie, zobaczymy. Chyba niestety ludzie tacy jak ja będą musieli zarymowac za Pezetem: "To już nie moja muzyka, disco polo o narkotykach".

ocenił(a) serial na 6
LukaszJarosz25

PS. Mówili tu, żeby przeprosić Libera i Donia, a jednoznacznie negatywnie pokazali Grupę Operacyjną. A ja jej słuchałem i się tego nie wstydzę – miała dużo fajnych tekstów, wartościowych, celnych satyr, których ludzie nie rozumieli. Może gdyby Mieszko z Grupą Ope wystartował później, inaczej wyglądałby współczesny rap, bo oprócz wychodzenia poza hip-hop w popowy sznyt, miałby też teksty o czymś, z przekazem.