A ja ciągle mam pewien kłopot z roruznianiem ich twarzy... I to zarowno kobiet jak i mężczyzn, chociaż widziałam dość sporo dzieł kina azjatyckiego (japonskiego, chinskiego i coś koreańskiego też się znajdzie...) ciągle ludze się, że to minie.
Poza kilkoma bardziej charakterystycznymi osobami jak np. chińska aktorka Li Gong, nie odróżniam ich prawie wcale, a jeśli jeszcze dojdzie do tego podobny strój i fryzura, to mam prawdziwy problem, bo wydają mi się niemal jednakowi.
Ja nie mam kłopotu z ich ROZRÓŻNIANIEM, dla mnie to żaden problem ;)
Może minie, kiedy byłem małym chłopcem też nie dawałem rady ich odróżniać.
Mój mąż też ich nie odróżnia :) ja nie mam z tym problemu ,natomiast nazwiska...to juz problem..ciągle nie wiem kto o kim mówi ;)
Ciekawi mnie, wolisz japońskie czy koreańskie dramy? Bo dla mnie to są dwa odrębne światy,jeśli chodzi o dramy
Japońskich nie oglądałam. Kiedyś zaczęłam Furin Kazan ale miałam kłopoty ze zdobyciem odcinków i jakoś z czasem nawet o tym zapomniałam, no i widziałam dwa albo trzy razy sailorki w wersji live (kocham, po mimo kiczowatej oprawy, serio kocham). Tak więc jeśli chodzi o moją styczność z japońskim przemysłem filmowy i telewizyjnym to opiera się ona głównie o anime (a jakże) i filmy samurajskie ze szczególnym uwzględnieniem tych starszych. Z koreańskich widziałam nie licząc Cesarzowej Ki, cztery dramy historyczne i niedługo zabieram się za kolejną. Ponad to należy doliczyć do tego trzy filmy pełnometrażowe, oczywiście kostiumowe. Ogólnie jeśli chodzi o Koreę to dopiero zaczynam, a jeśli chodzi o Japonię to chyba wolę pozostać przy filmach i animcach.