Co sądzicie o tym odcinku? Konflikt między Cristiną a Meredith chyba doszedł do punktu kulminacyjnego z tą drukarką 3D. Przykro mi na to patrzeć. Przez 9 sezonów były nierozłączne aż tu nagle jak dwie zupełnie obce sobie osoby. Jedyne co mi się w odcinku nie podobało to wiecznie leżący w łóżku Richard oraz zaburzenie obsesyjno-kompulsywne Bailey. Jakoś mnie to nie przekonuje, wręcz drażni.
Dla mnie chyba najgorszy odcinek od wielu wielu sezonów .. zupełnie nie podoba mi się Mer, która zdaje się chcieć na siłe udowodnić jakim to wspaniałym chirurgiem jest. No i oczywiście Bailey... masakra jakaś, zupełnie mi to do niej nie pasuje. A co do Richarda to NARESZCIE się ruszył bo już nie mogłam patrzeć jak odmawiał leczenia i wszystkiego innego. Myślę, że z nim to już będzie tylko lepiej ale reszta to nie wiem ;)
A mnie strasznie wkurza Cristina, bo w poprzednim odcinku źle potraktowała Mer, jest jej przyjaciółką dobrze, że mówi to co myśli, ale trochę przesadziła... Tak samo z Owenem . Z tego co słyszałam to jest ostatni sezon z Cristiną ( Sandrą Oh) ;/
Mer waśnie moim zdaniem poszła o krok dalej - ma rodzinę, czego Yang nigdy nie chciała, chciała tylko faceta do łózka, mąż zdarzył się jej przypadkiem :/
skrytykowałą Mer ok... ale nie widzie tego, ze sama jest jednym miejscu
świństwo zrobiła z tą drukarką :/
szkod abo uwielbiałam Mer-Yang, a teraz mam dość Cristiny...
Meredith otworzyła nowy rozdział w życiu. Zamknęła stagnację i marazm przeszłości, odcinając się od wszystkiego co była. Wszyła z niepewności, ciągłego rozdarcia, braku stabilności oraz oczywiście nareszcie pozbyła się cienia swojej własnej matki (9 sezonów przyszło nam na to czekać). To wszystko czyni z niej naprawdę intrygujący portret ponieważ widzimy ją z kompletnie innej perspektywy. Łączy w swojej osobie rolę matki, żony oraz zawodowego chirurga, co pozwala na przeplatanie się tych wszystkich trzech elementów jednocześnie wpływając jeden na drugiego. Bardzo dobrze widać echa na poszczególnych płaszczyznach jej aktywności. Można powiedzieć, że Mer nareszcie stała się JAKAŚ. Co najlepsze kontrastuje ona z postacią Christiny, która wprawdzie nadal jest pełnokrwista i żywiołowa, ale w pewnym sensie i nijaka bo po raz kolejny oglądami utarty już schemat. Ileż można prowadzić po jednym torze jedną i tą samą bohaterkę? Nie dziwię się że Oh zrezygnowała bo taka monotematyczność dobija. Oczywiście lubię naszą panią kardiochirurg, ale co za dużo to nie zdrowo. Dodatkowo to zagranie z drukarką. Wiemy bardzo dobrze, że Christa jest niesamowicie egoistyczna i bardzo mocno zapatrzona w swoje, ale to co odwaliła dla mnie osobiście jest niedopuszczalne. Jakieś podstawy etyki lekarskiej powinna tutaj zachować i choć wiążą ją z Meredtih czysto przyjazne stosunku (choć raczej "wiązały" byłoby adekwatnym słowem), to musi przestrzegać pewnych granic, zważywszy na to że podkopała czyjąś pracę.
dokładnie Mer wreszcie jest pełnowartosciowa - przynajmniej dla mnie
wszystko co robi robi dla siebie i rodziny, potrafi się poświecić czasami, ale bez wyrzutów
Cristiny na to nie stać, dla niej wązna jest tylko kariera notabene kótraa jakoś specjalnie się nie wyróznia, dla mnie ona nie robi nic spektakularnego, jest kardio i tyle...
każdy z nich robi coś więcej niż tylko operowanie, Alex, nawet Callie czy teraz Mer
a Yang? nada :D
i włąsnie Yang niby wygarnęła Mer że on ajest kiepska, ale moim zdaniem zazdrości jej tej stagnacji w zyciu prywatnym i tego, że robi kolejne badania, że ma ambicje by działać, by zostawić po sobie ślad w świecie medycyny
a Yang ma tylko blok operacyjny i tyle, dla mnie to żałosna postać w tym momencie
skończyły się czasy stażowania i poniekąd wygłupów, chęci wybicia się ponad wszystkich, ona utknęła ze świadomością że jest najlepsza, ale to za mało ;)
Przecież chodzi o to, że mogą uratować życie dziecku. I po to im była drukarka.
Tak, ale badania Meredith mogą okazać się przełomowymi i uratować życie tysiącom innych ludzi. Zdaję sobie sprawę z tego, że pacjent Christiny jest ważny, ale podważanie, a wręcz niszczenie czyjejś pracy jest w etyce lekarskiej niedopuszczalne. Yang nie dość, że uprawiała sobie samowolkę to podważyła autorytet drugiego lekarza. Wykonała to bez uprzedniej zgody zarządu, przy czy Mer dobitnie powiedziała, że przerwie swoje prace o ile ta dostanie przyzwolenie. Poza tym musimy zwrócić uwagę na fakt, iż Christina miała inny plan, który mógł zostać w pełni zrealizowany.
A skąd wiadomo, że bez zgody zarządu to zrobiła? Nie wiadomo za bardzo jak załatwiła kwestie formalne. Wiem, że Mer i Derek są w zarządzie, ale może wcześniej uzyskała zgodę większości i nie musiała ich pytać o zdanie. Praca Mer owszem, może uratować życie tysiącom czy milionom ludzi, ale za jakiś czas. A użyczenie drukarki Cristinie, opóźniło pracę o kilka dni jedynie. Pomoc temu dziecku była potrzebna od zaraz. Będę bronić Cristiny, bo jej sprawa była bardziej pilna i mogła doraźnie uratować życie dziecka i również tysiącom innych, którym ta metoda by pomogła. Nasi bohaterowie robili już inne, dużo bardziej wątpliwe moralnie rzeczy, żeby kogoś uratować, niż wyciągnięcie z drukarki na wpół wydrukowanej sztucznej nerki.
z tego co ja zrozumialam to Mer dopiero co ruszyla z tworzeniem tej watroby, wiec moze to ja o dzien lub dwa opozni. Cristina dlugo zwlekala, bo nie chciala przeszkadzac w badaniach. Poswiecila jakakolwiek mozliwosc zgody z Mer, zeby uratowac dziecku zycie. Straszny, oj straszny egoizm...
Strasznie mnie wkurza Bailey. Tęsknie za Kapo, taka Miranda mi się nie podoba. Zniszczenie projektu z drukarki było ciosem poniżej pasa, ale w sumie Mer też się nie zachowała ładnie. Mogłaby sobie odpuścić bo to tylko jeden dzień, a uratuje to człowieka. Nie podoba mi sie Mer ostatnio, na siłę próbuje coś udowodnić, a wiadomo, że jak nie może się poświęcić chirurgii w 100 procentach to nie będzie aż taka dobra jak inni którzy nigdy nie wychodzą ze szpitala. Co nie znaczy że nie jest dobra.
A Webber też mnie zaczyna denerwować. Jak tak patrze to zauważyłam, że teraz nie za bardzo są fajne wątki...
Dla mnie konflikt Mer i Cristiny jest bardzo ciekawy ;) jakaś to odmiana, każda idzie w swoją stronę, co było widać w poprzednim odcinku, Cristina nie pasuje do tego obrazka. Nerwica natręctw u Bailey kto by się spodziewał takiego rozwiązania ze strony twórców , będzie się działo ;) Nudny wątek April i jej narzeczonego, troszkę mnie to irytuje ;))) Jestem ciekawa kolejnego odcinka :))
ja myślę , że Miranda nie ma zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych tylko cos jej jest - ewidentne problemy ze wzrokiem i brak czucia w palcach. Christina ma odejść? hmm może zginie ? bo ona też jest członkiem zarządu więc to było by jakies takie dziwne. Wątek Webera w tej serii jest tak mocno naciągany , że aż mnie to boli.. co oni mu dali za etykietkę dziadka z opowieściami . Meredith po prostu odbiło, ale patrzac na to przez pryzmat Christiny . która ja odsunęła i jej powiedziała tak dosadie ze odpuściła , to wcale sie temu nie dziwie , biorac pod uwage całą te presje bycia grey. Watek April masakra , ale mysle ze jak ona juz stanie na slubnym kobiercu to Avery wkroczy do akcji , bo to bez sensu , te ich obecne związki. A z tym ratowaniem życia przez Christine i tłumaczenie tym zniwexczenie pracy Mer było słabe , bo zawsze w szpitalu na chirurgii jest ktos , kto potrzebuje , żeby uratowano jego życie. Zdaje mi sie ze Shonda nie ma juz pomysłów na ten serial ... szkoda
Strasznie mnie zaczyna wkurzać, co Shonda wyprawia ze wszystkimi postaciami w tym serialu. Sama chyba nie wie, na jakim wątku się skupić i w efekcie rozgrzebuje wszystkie, nie wyjaśniając żadnego. No bo co teraz mamy? Rozpad przyjaźni Mer i Cristiny, niewyjaśniona sprawa małżeństwa Arizony i Callie, teraz jeszcze doszła Bailey. Każda postać ma jakąś garstkę czasu antenowego. Serio, co się stało z Owenem, np?
Mam na myśli, że jasne, każdy z bohaterów zjawia się na ekranie, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. I to jest mega rozczarowujące, biorąc pod uwagę, że poprzedni sezon byl świetny i pokazywał niedowiarkom, że mimo tylu lat kręcenia serial nadal może być na wysokim poziomie. A teraz Shonda wszystko pieprzy zwyczajnie.
Ok, wylalam swój żal na sezon, to odniosę się do odcinka.
W moim przekonaniu był średni. Może nie tragiczny, tak jak piąty, ale słaby mimo wszystko.
Meredith/Cristina - czy tylko ja mam wrażenie, że Shonda zrobiła z Cristiny mega nudną postać? No i serio, od kiedy Cris daje się namówić stażyście na zmianę metody leczenia? Cała sprawa z drukarką była strasznie nie fair w stosunku do Meredith, ponieważ zastosowanie tej metody nie było wyjściem jedynym. Inna kwestia, że jestem całym sercem za Meredith w tej sytuacji. I w sumie bardzo podoba mi sie to, w jaki sposób sie teraz zachowuje. Być może słowa Cristiny były dla niej swego rodzaju kopniakiem w tyłek, żeby wreszcie zawalczyć o swoje. I być świetnym chirurgiem, a nie przeciętnym, bo w poprzednich sezonach (no, może nie licząc 9) specjalnie waleczna, to ona nie była.
Arizona - jest mi smutno, jak widzę, co Shonda robi z tą postacią. Cały wątek jest tak kretyńsko rozwiązany, że nie mam słów. Zero walki o siebie, zero rozmów. Callie powiedziała, że rozmawiac nie będzie i koniec tematu. Tak się kończą małżeństwa, serio?
Webber - w końcu się dziadek ogarnął, mam nadzieję, że jego powrót do pełni zdrowia to tylko kwestia czasu. Nigdy za nim nie przepadałam, ale od kilku odcinków to on jest, według mnie, najlepszą postacią. Przynajmniej zachował charakter.
Nie wiem, jak się mam wypowiedzieć o reszcie, bo już wcześniej wspomniałam, że dla mnie bohaterowie stali się po prostu nijacy. Pokazuje się ich twarze na ekranie, ale nic z tego nie wynika, nic nie wnosi. Jest nudno.
Właśnie miałam się doczepić, że co to k*rwa ma być - Arizona i Murphy? -,^ Jak Callie powiedziała NIE, to nie i tyle? Koniec sprawy? Śmiechu warte!
Widocznie Arizona nie ma z tym problemu i łatwo jej "poszło". Dziwne, że żadna się już nie stara, a to wyjaśnia wszystko. Wątpię, że do siebie wrócą. Szkoda, lubiłam je jako parę, jednak teraz też są w porządku osobno. I uważam, że Arizona i April są urocze, fajnie, że się zaprzyjaźniły :).
Co do Arizony/Callie - Shondzie chyba było szkoda na nie czasu na ekranie, bo Jessica Capshaw powiedziała w wywiadzie, że Arizona próbowała wszystkiego by przeprosić Callie, tylko nie zostało to pokazane bezpośrednio widzom. Chyba Shonda zapomniała, że wywiady nie są uzupełnieniem do serialu i nie ma obowiązku ich czytać, żeby zrozumieć co się dzieje, a w samym serialu Arizona nie powiedziała nawet najprostszego "przepraszam".
Przynajmniej odcinek 10x09 ma skupić się wokół Callie i trochę wokół jej małżeństwa, więc jest jeszcze jakaś nadzieja, że to nabierze sensu
Różnie się na to zapatrywałam... na początku Cristina, według mnie, zrobiła to, co zrobić należało. Wybrała Bailey i sądzę, że z właściwego powodu skoro Mer łazi po szpitalu jak święta krowa i co drugie słowo rozprawia o królewskiej herbatce. W kolejnym odcinku, przyznałam rację Mer, która nie zostawiła na Cristinie suchej nitki i przygadała o tym, jak Cristina opuszcza ludzi, mających inne ambicje i marzenia niż ona - trochę prawdy tutaj było. Ale po emisji ostatniego odcinka całkowcie jestem za Cristiną, Mer już sama nie wie co ma udowadniać - dobre matkowanie czy bycie lepszym lekarzem. Z jednej strony fajnie, ze Shonda daje widzom możliwość podenerowania się i główkowania nad serialem, ale fakt jest faktem - powoli rozdziela twisted sisters i serial niknie w oczach. Zwiazek Calzony już odchodzi do lamusa - kolejny błąd i duże rozczarowanie z mojej strony, chociaż w dalszym ciągu mam nadzieję, że jeszcze coś uda się naprawić. Bailey, która w pierwszych sezonach była kapo, teraz jest po prostu rozlazłą Bailey. Świetne określenie cherry45 - Richard z etykietką dziadka z opowieściami. A April zawsze nie lubiłam i ani trochę nie ciekawi mnie jej wątek. Co najwyżej Shonda mogłaby już ostatecznie zerwać więź między April a Averym, ale o tym to już nawet nie marzę, w tym przypadku ma jeszcze jakies pole manewru i pewnie będzie kręcić. Tak czy siak, to chyba odpowiednia pora, aby zakończyć serial i przy okazji nie uśmiercać Cristiny Yang, bo dla mnie to już będzie groteska.
ja już myślę że wątek "uciekniecia spod ołtarza April " rozważa za dużo osób , więc myślę że raczej się z tym Matthewem spiknie .. ;P
zgadzam się :) nie zniosłabym April i JAcksona :/
a pewnie w łózku będzie im kiepsko hehe
Mnie zaczyna już denerwować ten serial żadnych jakiś medycznych przypadków, wszystko jest skupione na życiu osobistym, a no wątek z drukarką 3d no nie powiem pod koniec się zdenerwowałam na "REKINKA" i Christinę oni już mnie od paru odcinków denerwują, "rekinek" uważa, że wszystko wie lepiej i wszystkim krzyżuje plany...
ogólnie mi się zdaje że coś dziwnego dzieje się między Cristiną a "rekinkiem" ... sama nie wiem, może mi się tylko zdaje ale chyba coś mi tu wisi w powietrzu ;)
Oglądam Greysów z sentymentu, ale to co się wyprawia w tym sezonie to porażka.
Wątek Callie i Arizony ? Wtf? Jak można było tak lekko potraktować całą sprawę? No i ta Murphy ni stąd ni zowąd.
Bailey i OCD? Chyba już na prawdę nie mają pomysłu co zrobić z tą postacią :/ No i Mer/Cris strzelające fochy i nie potrafiące ze sobą rozmawiać...
Nudyy, zero ciekawych wątków wartych kontynuacji, sprawy medyczne gdzieś hen daleko, a te prywatne co raz bardziej irytują.
Dodam jeszcze wątek Aleksa, jego ojca i zerowej chemii między nim a Jo. Mnie się marzyło, żeby dostał jakąś stateczną, dojrzałą dziewczynę, gotować na założenie prawdziwej rodziny. Ułożenie mu w końcu życia jak normalnemu, dorosłemu człowiekowi. Do tego dziwi mnie też, że w pierwszym i drugim sezonie, związki stażystów z rezydentami czy lekarzami prowadzącymi to było jakieś takie tabu, coś źle widzianego. Teraz każdy z każdym na każdym kroku i nikt nie widzi w tym nic złego. Meredit nie do wytrzymania, Aleks jej dobrze przygadał. Po genialnym poprzednim sezonie przyszedł czas na naprawdę gówniany.
Co do Bailey obstawiam guza mózgu. Czucie jakiegoś smrodu, którego nie ma (okazało się że był, ale i tak...) i mrowienie w palcach.... lekarzem nie jestem ale jak mam strzelać to strzelam w guza ;)
coś z psychika na pewno...
przecież ona miała traumę po tym jak zainfekowała te kilka osób które póxniej zmarły
operowała Mer po raz pierwszy od tego czasu w finale sezonu
a teraz to chyba też jej pierwsza operacja także bez psychiatry raczej się nie obejdzie
Też obstawiam jakiś nacisk w mózgu. Guz byłby trafiony! Ale zobaczymy co Shonda zgotowała ;). Mam nadzieję, że ma dla nas coś ciekawszego :D.