Jak tylko zobaczyłam Christine z psem to już coś mi nie pasowało, a co dalej- życie rodzinne w tym wydaniu-to już w ogóle dziwne było. Ale fajny odcinek, ciekawa tylko jestem jak potoczą się ich losy dalej, skoro przedstawili dwie najbardziej "prawdopodobne" wersje.
Jak dla mnie ten odcinek był ostatecznym pożegnaniem się widza ze związkiem Owena z Cristiną. W każdym wypadku ten związek ich wyniszcza.
I też pokazuje, że nie ważne czy będą razem czy nie, to dopóki będą obok siebie nie będą potrafili pójść dalej i tylko jedno z nich będzie szczęśliwe.
Dokładnie:) Ona wybrała 3 opcję, nie podeszła do Owena w ogóle. Uważam, że to będzie powód odejścia Cristiny.
Czasami lepiej jest odejść, to tak jak z wyborem jej pacjenta, który wybrał śmierć zamiast paraliżu na całe życie...
Ale z 2 strony teraz to ja już się całkowicie pogubiłam. Owen rzucił swoją poprzednią lekareczkę, chyba dlatego, że wpisywała się idealnie w jego marzenia o wielkim domu, psie i dzieciakach, KTÓRE MU SIĘ NAGLE ODWIDZIAŁO, a teraz mam rozumieć, że gdyby jednak ten wątek został pociągnięty, to Owen skończyłby z załamaniem nerwowym???
Jak dla mnie Owen rzucił Emmę bo uświadomił sobie że wciąż coś go ciągnie do Cristiny, jego marzenia mu się nie odwidziały, tylko sądzi że jest w stanie to poświęcić dla niej. Ale nawet jeśli tak sądzi teraz to w głębi duszy będzie za tym tęskinł i przez to nie będą razem szczęśliwi, co dobitnie pokazał nam ten odcinek.
On nadal ma te marzenia, ale chciał je spełnić u boku z Cristiną, a nie z Emmą. Marzenia marzeniami, ale jednak najważniejsza jest w tym wszystkim osoba.
Nie podobał mi się ten odcinek, był dołujący, ale to nie o to chodzi, zamiast gdybać powinni po prostu jakoś spróbować rozwiązać ich wątek, to nie było by łatwe ale tego oczekuję i się zawiodłam. Christina odchodzi więc to był wstęp do jej pożegnania z Chirurgami, dla mnie osobiście niepotrzebny, nadmuchany sztucznością, z serialu wielu już odchodziło i wychodziło to naprawdę dobrze a to takie nie wiadomo co liczę, że się zrehabilitują już przy samym jej odejściu.
Prawda. Już cieszyłam się, że sezon 10 zaczyna się poprawiać, a tu taki odcinek... Chyba pierwszy odcinek od początku Grey'sów, który jest w stu procentach dołujący... Prawie tak zła była niemal cała pierwsza część sezonu, druga trochę lepiej, a tu takie coś. Szczerze mówiąc zniszczył mi humor ten odcinek, bo pozostało takie uczucie, że cokolwiek ona nie zrobi, to i tak będzie nieszczęśliwa... Niech Burke ją porwie i niech wymyślą coś fajnego na koniec :)
Jeden z najdziwniejszych odcinków Chirurgów, a przynajmniej w moim odczuciu. Miałam kompletny mindfu*k przez większość czasu i sama teraz nie wiem czy podobał mi się ten odcinek.
Rzeczywiście nieco przygnębiający i jak dla mnie to też właśnie definitywny koniec Owena i Cristiny- uwielbiałam ich razem, ale może to i lepiej, ale też w moim odczuciu było to też pożegnanie z samą Yang- i to mnie najbardziej smuci.
Ale np. pies był bezbłędny, wiedziałam, że wybierze jakiegoś szczura wrednego.
wg mnie odcinek przekombinowany, przez pierwsze 20minut zastanawiałam się o chodzi, by przez kolejne zastanawiać się czy coś się w końcu stanie prawdziwego.
myślę,że twórcy serialu nie wiedzą czym by nas tu nowym zaskoczyć, więc robią odcinki zapchaj dziury
Na insagramie Ellen-meritith pojawił sie wpis ze dr Burke is back, wiec moze zamiast Yang nowym-starym kardio będzie wlasnie on
A ja muszę powiedzieć że odcinek bardzo mi się spodobał. Tak, coś innego, troche refleksji. Własnie mam nadzieje, że ostateczne zrezygnowanie z pary Cristiny i Owena. Jak dla mnie to Cristina powinna wyjechać może właśnie z Burkiem bo jakoś ich razem bardziej lubie niż z Owenem.
Cristina miała dwie alternatywy na swój związek z Owenem, obie kończyły się "wyniszczeniem" jednego z nich. Nie lubię Burka :/
Dla mnie odcinek był bardzo dobry, pokazał jak dalej potoczyłyby się losy Chris i Hunta. Wiemy, że nie bd jej w kolejnych sezonach a jeśli wyjechałaby sama lub z Burkiem pozostałby nam niedosyt, każdy z nas pewnie myślałby, że z Huntem była by szczęśliwa itd. tu mamy czysto na białym że Chris jest kobietą, która potrzebuje spełnienie, która potrzebuje pracy i nauki a przy Owenie by jej się to nie udało osiągnąć w najgorszym wyapdku musiałaby całkowicie zrezygnować z siebie dla potrzeb mężczyzny a przecież nie taką kobietą jest..
Zgadzam się z tym co mówisz, z tym że np dla mnie z Burkiem mogą być parą genialnych i spełnionych kardiochirurgów... po prostu widzę ich razem ;)
A dla mnie to jest jakaś kompletna bzdura, którą usilnie próbują wcisnąć nam scenarzyści. Że kobieta może być albo niespełnioną zawodowo nieszcześliwą kurą domową, albo pozbawioną życia prywatnego kobietą sukcesu. Nie ma nic pomiędzy.
Pomiedzy jest Meredith. Bynajmniej sie stara. Christina nigdy nie byla taka osoba. Zawsze wiedziala czego chce. A chciala byc wielkim i niezwykle uzdolnionym kardiochirurgiem. A zwiazek z Owenem od poczatku byl bledem. Pamietam jak plakala mu w ramie , ze Burke po malu kradl jej osobowosc ; zmienial ja w kogos kim nie jest i nie chciala byc. Hunt obiecal jej, ze on tego nie zrobi. I dokladnie to zrobil. Od poczatku to on od niej wymagal i chcial. Przeciez oni chodzil na terapie juz przed slubem. To on mial problem ze stresem przez wojne co jej do tego. Owen powinien uporzadkowac swoje zycie a pozniej zaczac nowe z Christina. Nigdy tego nie zrobil dlatego caly zwiazek byl z gory skazany na porazke. Jak sie obejrzy jeszcze raz odcinki od jego przyjazdu to wszystko staje sie jasne. Choc sa super para i naprawde sie kochaja to nie sa dla siebie. I Christina juz o tym wie dlatego odejdzie. Bo naprawde go kocha.
Nie zgadzam się, było pokazane dokładnie że można być spełnioną zawodowo i spełnioną w miłości mówię tu o postaci Chris. Przecież w tych kilku aspektach jej przyszłości było pokazane gdzie jako pracujący chirurg i kochanka jest szczęśliwa jednak od początku powiedziała Huntowi że nic więcej nie oczekuje a on się zgodził, to jego wina, że pragnie więcej od niej. Przez to ten związek nie ma sensu i nie chodzi tu o to, że kobieta może być spełniona w jeden sposób bo to nie prawda. Po prostu postać Chris jest skomplikowana lecz to nie umożliwia nas osądów, że może wybrać to lub to. Starała się pogodzić życie zawodowe i miłosne na swój sposób czyli bez dzieci i wiekszych zobowiązań jednak za każdym razem musiała rezygnować z siebie. Taką kobietą nigdy nie chciała być i nie bd :)
odcinek porażka. Mówię to tylko dlatego, że był przejaskrawiony. Jasne, przeżyłam totalną miazgę, w czasie jej porodu. Ale cała metamorfoza w kurę domową to nieporozumienie. Ten odcinek nie pokazywał możliwych scenariusze tylko wersje edypowskie, gdzie każda kończy się tragedią dla bohaterów. W każdych z tych opcji ktoś przesadza w którąś ze stron, Dlatego mówię nie.
Tak btw. W serialu wszyscy są kreowani na wspaniałych lekarzy, którzy się poświęcają i w ogóle. Często pada "półbogowie" czegoś tam. Ile jest matek-chirurgów? bailey, torres, robins, montgomery, grey. A biedna Cristina nie dałaby sobie rady? Bez przesady z uciemiężeniem Cristiny...
rozumiem przemianę w kurę domową, bo ona się po prostu angażuje na 120% i tak mogłoby się skończyć dla niej macierzyństwo - "ja muszę pilnować dziecka, bo nikt inny tego nie zrobi dobrze", z badań się przerzuciła na dzieci.
odcinek jest jaki jest bo, tak jak ktoś zauważył, Sandra odchodzi, więc coś muszę pokombinować, pokazali, że ciągłe rozstania i powroty C&O kończą się nieszczęściem albo dla jednego albo dla drugiego i trzeba będzie to jakoś rozwiązać, odejściem Cristiny na pewno, tylko nie wiemy jeszcze jak
różnica między Bailey, Torres, Robins, Montgomery, Grey a Cristiną? proste - każda z nich chciała mieć dziecko (poza Arizoną, ale ona chciała być z Calli, więc zmieniła zdanie) i każda z nich zdawała sobie sprawę, że to ją w jakimś sensie ograniczy zawodowo, ale się na to godziły, Cristina się na to nie godzi, bo najważniejsza dla niej jest jej praca ( i ,moim zdaniem, Owen, gdyby nie kwestia dzieci to by byli razem)
także jest coś pomiędzy zuzanna_90 tylko nie dla Cristiny
ale w pierwszej części się zdecydowała. Nie chciała-ale się zdecydowała na dziecko. Dlatego uważam, że jest to totalnie przejaskrawione, bo skoro się zdecydowała to wiedziała na co. Szczerze wątpię, że zrezygnowałaby ze swojej największej miłości jaką była chirurgia. Prędzej bym zrobiła jej obraz jako Ellis Grey z 6 (?) sezonu. Kiedyś dr webber wspominał przypadek gdzie współpracował z Grey i była pokazana jak okropną matką była. Idąc dalej, tak źle by było gdyby została chirurgiem i była okropną matką która ma wspaniałego męża-ojca, kochającego dziecko za dwoje? Nie podoba mi się idea, że musi jej się udawać. Cena pokazana w odcinku w żaden sposób nie jest współmierna do decyzji które podjęła/
och racja, pewnie, w normalnych warunkach może nie byłoby tak źle, tylko problem polega na tym, że Sandra odchodzi i jakoś to trzeba rozwiązać, więc na wszystkie te wydarzenia obecne patrzę z tej perspektywy.
z tym, że ja widzę dwie możliwości (tak ogólnie, nie z powodu odejścia Sandry) gdyby się zdecydowała na dziecko, albo byłaby taką matką jak Elis, ale tu racja, Owen jest silniejszy od ojca Mer i kochałby dziecko za dwoje i by je wychowywał i kochałby Cristinę, bo jednak widziały gały co brały :P ale to opcja przedstawiona w odcinku też do mnie przemawia, Cristina tak angażuje się w wychowywanie dziecka jak w badania i kardio i w końcu kardio przegrywa, bo dzieci kocha bardziej. to opcja jest jednak dużo mniej prawdopodobna
ale jak napisałam na wstępie, Sandra odchodzi, to był taki wstęp w ten temat, zobaczymy co będzie
mogliby się postarać jakoś bardziej, bo na razie to odcinają kupony od tej postaci.Motyw z angażowaniem w sumie może do mnie w jakimś stopniu przemówić....ehhh od 6 sezonu (od momentu idejścia izzy mimo ze ją nie spacjalnie lubiłam) nie zdarzyło się dla za bardzo nic ciekawego. wszystko co sie dzieje jest średnie. oglądam, bo jestem przywiązana do tego serialu czy raczej do pierwszych 5 sezonów i jakiś sentyment pozostał. Jednak odejście Cristiny które jest przygotowywane na razie w taki sposób, że napisałam, że to słabe uzmysłowiło mi, że nie będzie bohatera którego jakoś wybitnie polubię. Reszta ludzi w tym serialu (oprócz Cristiny) jest mi obojętna. Zastanawiam się, po co oglądać coś co jest mi obojętne, na czym mi nie zależy...z ciężkim sercem ale chyba też się z GA pożegnam :/ pozostają powtórki???
Jeżeli Cristina zdecydowałaby się założyć rodzinę z Owenem to prędzej czy później stałaby się taka sama jak matka Meredith. Pamieęam jak kiedyś Mer mówiła Owenowi, że Cristina będzie taką sama matką jak jej. Dla Yang medycyna to wszystko, całe jej życie.
Odcinek strasznie przekombinowany, a przez to odrobinę nudny. Początkowo nawet dałem się wkręcić, ponieważ oglądanie Christiny z dziećmi było dość ciekawym kontrastem względem jej ogólnych życiowych poglądów, niemniej im dalej w las tym coraz gorzej. Wszystko zaczynało się rozmywać, powielać, plątać w efekcie czego dostaliśmy takie pitolenie o Szopenie. Niby ukazano różne scenariusze, ale żaden nie był na tyle poważny by stwierdzić "o to jest lekko demotywującą perspektywą". Dodatkowo ten wspomniany wyżej edypowski motyw. A co tam zresztą edypowski. Mi tu zaleciało romantycznymi koncepcjami jak nie wiem co. Nie ważne co się stanie i co zrobisz i tak będziesz przeżywać jeden wielki ból istnienia. Do tego wszystkiego ten już całkowicie niestawny wątek Owena. Od ilu sezonów ciągną już jedno i to samo? Bo straciłem rachubę. Wiem jednak jedno, mam tego szczerze dość. Ruszyli by może z Yang do przodu, a nie ciągle krążyli wokół tego samego. Mówiąc szczerze nawet nie ma się o czym zbytnio rozpisywać bo nic odkrywczego czy nowego tutaj nie było. Oceniając odcinek dałbym nie więcej niż 6/10, choć to i tak odrobinę naciągana ocena.