12 sezon ; o jak z całego serca uwielbiam ten serial, tak nie mogę pozbyć się uczucia, że to koń, którego należało już dobić trzy sezony temu. Każdy kolejny jest ciągnięty na siłę i niemożliwie na tym traci.

Akurat sezon 10 się trochę zreflektował. Miał fajny początek, fajne rozwinięcie i fajnie się też kończy. Uczucia znużenia tutaj nie czułem, więc jest dobrze jak na tak długo ciągnięty materiał. Shonda wraca powoli na stare dobre tory. Choć niektóre wątki bym powyrzucał bo są najzwyczajniej w świecie zbędne, to jednak ogólne wrażenie jest pozytywne. Cieszy mnie najbardziej to, że na miejsce Christiny nie wejdzie jakaś nowa bohaterka, która najprawdopodobniej nie udźwignęłaby ciężaru poprzedniczki, a znana wszystkim Amelia. Oczywiście to nie jest pewne, ale z wypowiedzi aktorki jak i samego obrotu spraw, można stwierdzić że jednak duet Shepherdów na dłużej zagości w serialu.

Co nie zmienia faktu, że Amelia kardiochirurgiem nie jest, a po odejściu Cristiny jak i również się dowiedzieliśmy w tym odc Rusella(czy jak to się tam pisze) kardiochirurg w szpitalu potrzebny będzie i jakaś nowa postać z pewnością się pojawi więc pytanie, czy dadzą kogoś prawie tak samo dobrego jak Cristina czy ograniczą przypadki medyczne gdzie potrzebny kardio.
Uwielbiam Amelie także jestem bardzo zadowolona z jej powrotu, a razem z bratem tworzą świetny zespół.

Jak dla mnie serial już od paru sezonów jest na innym, trochę niższym poziomie niż na początku. Oglądam z "sympatii" i przyzwyczajenia ale brak mi tego czegoś. Obsada się wykrusza i ogólnie z odcinka na odcinek (przynajmniej dla mnie) czuć takie naciąganie. Nie wiem czemu, ale wcześniejsze sezony były dla mnie o niebo lepsze. Addison jeszcze, Sloan, Lexie no i teraz Cristina - duża strata, mega osobowości, które trudno będzie zastąpić.