Interesujący odcinek, skupiający główną uwagę na Callie i Arizonie.
30 dni przerwy..30 dni, gdy było widać, że to Arizona jest silniejsza, ma więcej "racji". Według
mnie to było czysto egoistyczne ze strony Callie, przespała się z Arizoną na dzień przed końcem,
wiedząc, że dosłownie dzień później ma jej do powiedzenia tak gorzkie słowa. Może i czuła się
bardziej free, ale były momenty gdy była nieszczęśliwa.
W czym jej Arizona przeszkadza w spełnianiu się zawodowym, leczeniu ludzi, naprawianiu tego
co nienaprawialne..?
Czy związek nie jest przypadkiem kompromisem, gdzie powinniśmy nauczyć się kochać nie tylko
siebie ale i drugą osobę?
Dla mnie to, co Callie na koniec powiedziała Arizonie było całkiem zaskakujące... Przez 30 dni robiła do niej podchody, prosiła o rozmowę, zbliżenie, na koniec się z nią przespała, a na drugi dzień stwierdziła, że od niej odchodzi... trochę zdecydowania by się jej przydało. Nieładnie się kimś tak bawić.
Chyba pierwszy raz, jeśli chodzi o konflikty w ich związku jestem za Arizoną. Callie nie podoba się coś, ale w sumie sama nie wie co, pokazuje, jak bardzo potrzebuje Arizony, ale wylicza jej jakieś wymyślone "błędy", których nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć, bo nie było konkretów.
Scenarzyści chcieli nas zaskoczyć i zaskoczyli...szkoda, że wyszło z tego coś bardzo naciągane i mało logiczne... Ale skoro Callie czuła się taka 'free' drinkując z Mer w barze, gdzie zatapiały swoje smutki to cóż....niech będzie. Ciekawe jak dalej rozwinie się ten wątek, bo w szybkie cięcie w przypadku Calzony wątpię.
W końcu Callie pomyślała o sobie, Arizona to egoistyczna suka, zawsze taka była, Callie spadła z oczu zasłona, życzę jej wytrwałości w tej decyzji i dużo szczęścia na nowej drodze życia, hura!!!
Też tak sądzę. Callie zawsze ciągnęła ten związek i nie dziwię jej się, że w końcu ma dosyć. To ją cały czas przytłaczało i jestem pewna, że ona nie sądziła, że takie będzie zakończenie. Przespała się z Arizoną, ale widocznie wcale jej to nie uszczęśliwiło tak jak się tego spodziewała. Ten związek był także męczący do oglądania i cieszę się, że się zakończył.
Jak zawsze uważałam, że Arizona jest egoistką, tak w tym odcinku to Callie pokazała się z tej złej strony i to nie chodzi o to, że się nie pogodziły na koniec, tylko, że zwodziła Arizonę, można powiedzieć, że nawet trochę ją zmanipulowała.
Czy to koniec Calzony, oby nie. Mam taką nadzieję, bo ze wzgląd na historię ich związku, szkoda byłoby rezygnować z takiej "bazy".
Arizona jest potworną egoistką, pokazywała to od zawsze. Callie powinna się już dawno od niej uwolnić, zawsze była na jej zawołanie, była przy niej i pocieszała ją gdy ta straciła nogę, wybaczyła jej zdradę i ciągłe humory, Arizona wiecznie była z czegoś niezadowolona - w tym odcinku wszystko zostało wspaniale pokazane, jaką su.ką była Arizona. Podejrzewam, że jak Callie przespała się 29 dnia z tą wywłoką, to jeszcze nie wiedziała, że ją porzuci. Dopiero pod koniec odcinka po słowach Arizony zdała sobie z tego wszystkiego sprawę.
Przypomnijcie sobie początek odcinka, Arizona tak strasznie chciała przerwy, a Caliope się obawiała i chciała za wszelką cenę ratować związek. Znała jego wartość, natomiast tamta dopiero dostrzegła wartość związku po 30 dniach. Cieszę się okropnie, że Callie wreszcie poszła po rozum do głowy. Za wiele wycierpiała przez tę samolubną i głupią blondynę.
Kariera ważniejsza niż Sofia i Callie, Ar pokazała to już któryś raz. A tak właściwie, Sofia nie jest jej córką, nawet jej nie zaadoptowała.
I głupie jest mówienie że Callie jest egoistką, że źle potraktowała blondi, że jest taka i siaka - zapomnieliście kto kogo zdradził? Arizona powinna na rzęsach stanąć, żeby jej to wynagrodzić, a ona wciąż i wciąż coś odwalała. Wreszcie się doigrała. I jej mina na końcu odcinka bezcenna!
Brawo Callie jesteś wspaniała! Wreszcie uwolniła się z toksycznego związku i pomyślała pierwszy raz o sobie. Życzę jej szczęścia i prawdziwej miłości. Bo zawsze jej dawali do pary najgorszych ćwoków, oprócz Marka.
Ale nie obwiniaj tylko Arizony, bo Callie też ma za uszami. Chociażby jak Arizona wyjechała do Afryki, rozumiem, że zerwały itp, ale Callie bez chwili zawahania poszła do łóżka z Markiem, przy tym zachodząc w ciążę. Arizona nie mogła wytrzymać bez ukochanej i wróciła specjalnie dla niej, chciała naprawić swoje błędy a tu spotkała ją niemiła niespodzianka, bo ona nie chciała mieć dziecka, a Callie nie dała jej nawet czasu na przeanalizowanie tej całej sytuacji, powiedziała mniej więcej, albo chcesz dziecko albo nie ma już nas.
Nie sądzisz, że te ultimatum było nie na miejscu i nie w porządku. Callie mogła dać chociaż trochę czasu do przetrawienia tego wszystkiego i nie powinna wymuszać na Arizonie żadnych decyzji. Boooo.... może gdyby wtedy nie wymusiła, to już dawno by się rozeszły. esz
Co do reszty, zgadzam się z Tobą.
Powiem Ci szczerze, że już zapomniałam jak to było z Markiem. Dziękuję za przypomnienie. Ale pewnie wtedy Callie poczuła się porzucona, więc skoro ktoś ją opuścił, to dla pocieszenia rzuciła się w ramiona faceta, bo wtedy nie miała nic do stracenia. Całkiem inna sytuacja. Arizona miała wszystko + małe dziecko, a jednak rzuciła się na pierwszą lepszą, która się do niej uśmiechnęła. Bo pamiętam, że już kiedyś jedna babka porzuciła Callie. To pewnie był pewien sposób odreagowania (ten seks z Markiem). Choć teraz Ari jej tego nie wypomniała.
Ogólnie cieszę się z rozwoju spraw i mam nadzieję, że Arizona jak zrobi staż, to zniknie ;-)
Tylko wiesz, jeśli Callie po rozstaniu z Arizoną, gdy ta wyjechała do Afryki, rzuciła się od razu na Marka, to tak naprawdę nie kochała Arizony. No nie wiem, ja bym tak nie postąpiła, a na pewno nie tak szybko...ale może w Ameryce jest inna moda.
To jest serial, więc tam musi się coś dziać.
Ale nie można porównywać tych dwóch sytuacji.
1. Arizona ją porzuciła, odjechała, myślała w tamtym momencie tylko o sobie, więc Callie nie miała nic do stracenia, było jej wtedy wszystko jedno, myślała, że straciła ją na zawsze, więc postąpiła impulsywnie. Ja bym w takiej sytuacji wolała iść się urżnąć, ale co kto woli :-D Seks na pocieszenie, też nie jest zły. Ogólnie nie można jej obwiniać. Była wolna.
2. Arizona, zdradziła Callie, kiedy obie były w związku i im się w miarę układało, miały małe dziecko, razem mieszkały, były PO ślubie. Chyba nie muszę dalej tłumaczyć, kto był większą kretynką? I dlaczego bronię Callie? Tym bardziej, że wiele przeszły, Callie była przy niej w trudnych momentach i ją wspierała, a ta niewdzięczna su.ka (po prostu po jej zdradzie, nie mam już o niej dobrego zdania) poleciała na inną lekarkę, bo ta się do niej raz uśmiechnęła.
I dobrze napisałaś seks z inną osobą, PO ROZSTANIU, a nie W TRAKCIE małżeństwa. W ogóle nie rozumiem twojego porównania.
Przykro mi, żeś kwas buraczany. Zawsze twoje musi być na wierzchu czy tylko w internecie?
A ja nadal zostanę przy współczuciu tobie i zaczynam współczuć ci jeszcze bardziej...
I nie będę się tak poniżać jak ty, żeby zacząć mówić coś o twojej rodzinie i ją obrażać :)
Podoba mi się to, kłócić się w "internetach". Bo dyskusją tego nazwać już nie można.
Oskarżenie, że dyskusją nie można nazwać naszej rozmowy, to ewidentny znak pojednania. No ślepy by nie zauważył!
I nie ja zaczęłam głupią kłótnię i obrażanie, więc masz rację! Zakończmy tę nie-rozmowę. Bo z tobą się nie da gadać.
Wzajemnie. Ciekawy jest fakt, że twoje pierwsze słowa na reakcję drugiej strony, że nie rrozumie podawanych przez ciebie argumentów, to "współczuję". Sama sobie odpowiedź na pytanie, czy ty jesteś tak wielce kulturalną osobĄ. Cześć, bez odbioru.
Nie rozumiem, nie miało żadnych podtekstów. Po prostu zdziwiła mnie twoja wypowiedź. I dlatego, że poczułaś się dotknięta, odpyskowałaś, więc napisałam "współczuję". Tyle.
Aha, czyli ty możesz nie rozumieć mojego tłumaczenia, a jak ja nie rozumiem twojego, to od razu, że pyskuję. OK..
Co Ty w ogóle chrzanisz??? Arizona zostawiła wtedy Callie na lotnisku bo Callie nie cieszyła się z jej grantu tak jak Arizona sobie życzyła i śmiała w ogóle narzekać na to, że porzuca całe swoje życie żeby z nią do tej Afryki jechać. Przypomnę Ci, że Callie naprawdę chciała to zrobić, dla Arizony, chciała zostawić wszystko : swoją karierę, przyjaciół, całe swoje życie. Po to żeby być z Arizoną. Obejrzyj sobie proszę jeszcze raz tamten odcinek, może uda Ci się jakoś wyciągnąć z tego wnioski.
Poza tym Callie nie przespała się z Markiem na drugi dzień po tym jak Arizona wyjechała. Pomiędzy tym było jeszcze urządzanie mieszkania Cristiny, która wtedy przechodziła to załamanie, obcięcie włosów i tak dalej. W między czasie były rzucane teksty, że dzwoniła do Arizony, ale tamta nie chciała rozmawiać z nią i tak dalej. Więc co miała robić? Rozpaczać po niej do śmierci? Zrobiła to co uznała za słuszne - postanowiła zapomnieć. A sposób w jaki to zrobiła jest już najmniej ważny. Ważne jest w sumie to, że ona właściwie Marka nie kochała, chciała po prostu odciąć się od myśli o Arizonie. A skoro Mark też jej nie kochał bo byli przyjaciółmi, nikim więcej to Callie NIKOGO tym nie skrzywdziła.
Arizona natomiast zdradziła Callie z pierwszą babką, która na nią zalotniej spojrzała. I to w momencie kiedy było już między nimi dobrze, kiedy się dogadały, teoretycznie pogodziły. Chociaż po tym co jej wykrzyczała później Arizona to pewności nie mam, ale to już mniej ważne. Przypomnę Ci też, że w czasie kiedy Arizona po amputacji siedziała w domu obwiniając wiecznie Callie o to, że to przez nią straciła nogę była sytuacja, w której Callie była podrywana przez jedną ze swoim pacjentek. Nie podam Ci numeru odcinka, nie pamiętam. W każdym razie co zrobiła Callie w tamtej sytuacji? Odmówiła. Bo ma żonę, którą kocha.
Nadal będziesz się upierała, że Callie zawiniła w takim samym stopniu co Arizona???
Zgadzam się z Tobą w stu procentach i praktycznie, to samo napisałam wyżej. Ale ona i tak ma swoją rację i jej nie zmieni.
Ja nie wiem za co ludzie uwielbiają Arizonę?! To najpodlejszy i najgorszy człowiek w całym serialu. Jest tak egoistyczna i zapatrzona w siebie, że drugiej takiej nie ma. Ale chyba uwielbiają ją ludzie, którzy mają podobny charakter.
Cieszę się, że Callie wreszcie otworzyła oczy i uwolniła się od niej. Oglądając epizody z nią robiło mi się smutno, bo ciągle była przez tę pustą blondynkę źle traktowana. Ale skończyło się. I wkurza mnie to, że Arizona uważa dziecko Callie za swoje. Śmieszna jest. Tak nie chce dzieci, a Sofię chce strasznie mieć? Jak na doktora od dzieci, to szczególnie ich nienawidzi. Dziwne, że nie marzy o swojej gromadce. Bo jak ktoś kocha dzieci, to chce mieć swoje.
Kobieto, błagam... co to jest? Myślałam, że to jest forum seriali i filmów i można sobie spokojnie podyskutować, ale widzę tobie widzę zależy, żebym przyznała ci rację? Każdy ma prawo do własnego zdania, dlaczego od razu sprowadzasz wszystko na poziom prywatności? Nie znasz mnie a już niezręcznie sugerujesz, że lubię te postać, bo sama taka jestem. Proszę, nie mierz wszystkich swoją miarą.
Wróć do gimbazy i poproś polonistkę, aby nauczyła cię czytać ze zrozumieniem.
"Ale chyba uwielbiają ją ludzie, którzy mają podobny charakter." Czy tu gdzieś napisałam coś o tobie? To tylko sugestia. Nie wiem czy ją uwielbiasz czy kochasz czy nienawidzisz, mam to głęboko gdzieś. Skoro jej nie lubisz, to czym się oburzasz i przejmujesz? Nawet cię nie znam i nie wiem jak masz na imię (i cieszę się z tego ogromnie!). Zresztą męczy mnie dyskusja z tobą. Uważasz się za pępek świata?! To może idź sobie na inne forum, gdzie cię wszyscy będą wychwalać. Nie jesteś najważniejsza i zauważ sprytnie, choć ze sprytem masz problem, że nie napisałam tego ani do ciebie, ani o tobie. Tylko ogólnie. Bo jest wiele osób na forum, które bronią i bardzo lubią Arizonę.
A zdanie o tobie, spryciulo, zakończyłam kropką w pierwszym akapicie.
O i na pewno ciebie nie zmierzyłabym swoja miarą. Pierwsza zaczęłaś mnie obrażać kilka postów wyżej, bo moje zdanie było inne niż twoje. Więc wybacz, ale ty mi nie dorównujesz do pięt. I myślałam, że już zakończyłyśmy dawno dyskusję, a ty ciągle czegoś ode mnie chcesz. Idź powkurzaj swoich znajomych,a nie będziesz zawracać gitarę obcym ludziom.
Ja nigdzie nie napisałam, że obie są winne w równym stopniu. Napisałam, że callie też nie jest taka święta i ma sswoje za uszami, więc proszę nie wmawiaj mi rzeczy, ktorych nie powiedziałam. I proszę wróć do mojego pierwszego postu i zauważ, że już w pierwszym zdaniu podsumowałam jakby arizone, że była i jest egoistką. Szczerze, to nie rozumiem tej całej nagonki na mnie. Chcesz mnie przekonać do twojej racji? Każdy chyba inaczej interpretuje i ma do tego prawo.
Dla mnie to był genialny odcinek. Callie w końcu zrozumiała, że nie może uszczęśliwiać kogoś na siłę, a samej być nieszczęśliwą. Rozumiem ją doskonale poczuła coś czego nie czuła przez długi czas. Może to byał zemsta za to jaka Ari była sucza przez parę sezonów, a przespanie się z Ari był tylko upewnieniem się. Ogladając Callie z Mer w barze pomyślałam, że Callie znów jest szczęsliwa i pełna werwy związek z Arizona wyssał z niej wszystko i teraz czekam jak Arizona będzie próbować się zmienić, zabiegać mocno o Calli (może z osobą 3 jakąś łądna laska badź facetem) teraz wszystko w rękach scenarzystów. Podsumowujać długo czekałam na taki odcinek bo uwielbiam te 2 kobiety ^^
Dodając nikt nie ma miliona żyć aby biegać za kimś walczyć o związek, wypruwać sobie flaków, a druga osoba ma to w tyłku. Callie nie wytrzymała tego ciągłego zabiegania o Arizona i pękła. Do tanga trzeba dwojga... i może teraz zobaczymy zabieganie tej drugiej strony <3
Ja osobiście wolałabym jakąś kobietę przeciwieństwo Arizona z w wyglądu i charakteru. Niby jest bi ale jak tak długo była z kobietą to teraz z facetem będzie jej ciężko żyć :/
Ja też na to wpadłam i myślę, że dałoby radę to rozwinąć. Oboje chcą dzieci, on nie jest na tyle mega ambitny (nie ma badań klinicznych etc), żeby ją przyćmić. To mogłoby się udać :-)
Myślę, że Callie śpiąc z nią, jeszcze sobie do końca nie zdawała sprawy, że ją porzuci, dopiero ostatniego dnia, uzmysłowiła sobie że ma wrócić do klatki, więc się uwolniła. Bo jakby perfidnie się z nią przespała, to uśmiechałaby się na końcu odcinka. Czy nikt nie zauważył, że płakała?
Ja myślę, że to " siedziało" w Callie od momentu zdrady Arizony... Był poruszony temat zdrad kiedy była w bardze z Mer; myślę, że ona bardzo chciała o tym zapomniec i ruszyc dalej ale raczej trzymala i dusila to w sobie, taki emoje zdanie... raczej nie bede stawac po niczyjej stronie bo kazda z nich popelnila w tym zweiazku wiele bledow i juz dawno powinny sie rozejsc i poszukac kogos innego... chociaz na samym poczatku byly moja ulubiona para.
a co myslicie o zwiazku Sheppardow? Przetrwaja?
Są nudni jak flaki w oleju, Derek niby jest taki dobry, a tak naprawdę to zapatrzony w siebie egoista. Ciekawym pomysłem byłoby zestawienie Alexa z Mer, a Dereka może z siostra Mer ?
W 8 sezonie był taki odcinek z serii "co by było gdyby" i w nim Alex i Mer byli właśnie parą :D O ile się nie mylę to był odcinek 13.
A co do najnowszego odcinka - ja od początku nie byłam zwolenniczką Calzony. Dobrze, że Callie w końcu to skończyła.
Ja uwielbiałam Calizone ale Ari zwariowala może nie była gotowa na dziecko bo zabawy zabawami ale jak pojawia się dziecko to już inna para butów poza tym doszla ta nieszczęsna noga Arizony i ona sb nie radz. Teraz dopiero gdy Cali ja zostawiła zrozumie coś i myślę ze bd walczyć z całych sił <3
to chyba jeden z najgorszych epizodów w historii GA . ten serial umiera śmiercią tragiczną, to co wyrabia się w tym sezonie pod względem scenariusza i kombinowania z formą jest nie do zniesienia dla wieloletniego fana tego serialu. Absolutny dramat.
Jak dla mnie odcinek fenomenalny, pokazujący, że nie zawsze mozna wszystko naprawić w związku i ze kazdy człowiek ma swoje granice. Między nimi bardzo dużo sie dzialo, Callie juz nie dawała rady.]zasługuje w koncu na normalny zwiazek, w ktorym od poczatku do konca ukochana osoba bedzie w porządku Ciekawym momentem w odcinku byla sytuacja na samym poczatku, kiedy poszły do tego lekarza i zaczeły sie kłocic.Slowa Arizony " atakujesz mnie za cos czego nigdy nie powiedzialam" - no jak dla mnie Callie probowala obarczyć Arizone cala wina, probowala tez w jakis sposob usprawiedliwic swoje mysli o rozstaniu wymyslajac przy tym to co akurat Arizona moze sobie myslec w tej sytuacji. To Callie miała najwiecej to powiedzenia, mysle ze podswiadomie juz wtedy wiedziala, ze nie ma po co tego ciagnac dalej, mysle ze ona samej sobie probowala udowodnić, ze moze jest jeszcze dla nich szansa, stad ta ich kłotnia, obwinianie , zwalanie calej winy na Arizone, wzmianka o dziecku, o tym ze rzekomo Arizona tego dziecka nie chce... Przykre, bo kiedys bardzo lubilam tą parę :). Ale nie chcialabym, zeby teraz do siebie wrocily. Niech Arizona zajmie sie nauka, a Callie niech sie bierze za Owena, oboje chca miec rodzine, dzieci, maja podobna wrazliwosc, mysle, ze by sie do siebie nadawali :)