PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=165277}

Chirurdzy

Grey's Anatomy
2005 -
7,9 123 tys. ocen
7,9 10 1 122796
7,0 5 krytyków
Chirurdzy
powrót do forum serialu Chirurdzy

To co się wydarzyło w ostatnim odcinku S9 to była kolejna wielka scena dramatu ale jak już wiemy to wszystko jest zamierzone po prostu producenci nie chcą stracić widzów i chcą przyciągnąć nowych. Mnie już kupili chcę teraz zobaczyć co się będzie działo dalej z bohaterami czy Webber przeżyje, co z Yang i Huntem itp. naprawdę z tego ostatniego odcinka można wywnioskować że będzie dużo ciekawych zwrotów akcji w sezonie 10. A teraz inny temat wiele osób pisze po co tyle tych sezonów, niech już kończą i takie tam, jak dla mnie serial może być kręcony ciągle, jest naprawdę fajny(ma czasem słabsze odcinki ale to i tak da się nadal oglądać). Główną przyczyną tego że ten serial nadal jest emitowany jest to że przyciąga dużą publiczność na całym świecie i jest kręcony na wysokim poziomie nie wiele mamy takich seriali a szkoda(nawet nie chodzi mi tu o tematykę medyczną).

Macciek_4

Zgadza się, ale poprzednio- koniec sezonu 8- byl lepszy, z jeszcze większą niecierpliwością czekałem rok na pierwszy odcinek 9 sezonu. Seriale oglądam zawsze gdy mam już nazbierane wszystkie odcinki i tym razem też tak było- sezon 9 obejrzałem w kilka dni i... znowu rok czekania na sezon 10- ale dobrze, że będzie. Serial jest naprawde ciekawy, sezon 9 był bardzo dobry, tak jak piszesz serial jest na wysokim poziomie. Oby jeszcze kilka sezonów powstało.

Macciek_4

Ciężko się nie zgodzić. Prawdę powiedziawszy, to do tego roku nie zabierałem się za Chirurgów. Nigdy jakość mnie tak nie ciągnęło, ale z racji tego, że maj miałem, że tak powiem "przechorowany" poszukiwałem jakiegoś w miarę długiego tasiemca (oczywiście to wszystko w pozytywnym znaczeniu). Pomyślałem więc sobie, a dlaczego by nie zacząć od Chirurgów? No i tak od początku maja, aż do połowy czerwca przeleciałem przez wszystkie 9 sezonów i powiem Wam jedno, to co stworzyła Shonda przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Fakt jest to, że całość sprawia wrażenie ciągnącej się w nieskończoność telenoweli a'la Moda na Sukces, jednakowoż sposób ujęcia tego synkretyzmu gatunkowego o dość szerokim zakresie jest tak dobry, tak perfekcyjny, tak dopracowany że to wrażenie "telenowelowatości" znika ustępując miejsca całej gamie różnych uczuć począwszy od zwykłej empatii, przez radość, nostalgię, melancholię, przejęcie i na strachu kończąc (pamiętny finał sezonu bodajże 6). Wątki obyczajowe są sprawnie przeplatane z medycznymi co nadaje tematyce nowego wymiaru. Nie dość, że z wielkim zainteresowaniem śledzimy poczynania bohaterów, to jeszcze łakniemy samej medycyny, która ukazana została tutaj jako naprawdę poważna dziedzina. Wiadomym jest, że niektóre przypadki pokazane w serialu są odrobinę nierealne ze względu na swoją beznadziejność i dziwny splot wydarzeń, ale jednak jest to wciągające same w sobie. Na uwagę zasługuje również fakt naprawdę niesamowitego składu głównych bohaterów. Jeszcze w żadnym innym produkcie nie zdarzyło się, żeby cały wachlarz postaci aż tak mocno wzbudził we mnie zainteresowanie a nawet zaintrygowanie. Nie ma ludzi wypadających blado na tle pozostałych. Każdy jest kimś, każdy jest jakiś, każdy ma tą przysłowiową iskrę, każdy ma swój background, począwszy od niezniszczalnej Bailey, przez Christiną, po Meredith, Dereka, Alexa, Callie, Arizonę i na Jo kończąc. Rhimes stworzyła niesamowity świat przedstawiony pochłaniający widza bez reszty. Niemniej jednak by nie być aż tak bezkrytycznym, trzeba wytknąć pewne błędy. Po pierwsze, niektóre wątki były zdecydowanie za długo ciągnięte. Należą do nich zajmujące aż 3 sezony amory Dereka i Meredith, niezdecydowanie Dereka co do Addie czy chociażby problemy Chiristiny i Hunta. Dodatkowo mieliśmy też sporo zapychaczy fabularnych np. nie potrzebny ślub Alexa z Izzie. Około 5 sezonu czuć było też usilne prowadzenie dwóch bohaterów jakimi byli właśnie wspomniana Izzie i George. Pod sam koniec byli oni męczący, ciężcy, stali się monotematyczni i nużący, a czasami nawet irytowali. Wiem, że ich odejście spowodowane było pewnymi niesnaskami, ale cieszę się, że doszło do takiego obrotu spraw ponieważ po pierwsze na ich miejsce weszli inny, o wiele ciekawsi bohaterowie, a po drugie osiągnęli oni martwy punkt. Kolejna sprawa ma się tak, że Shonda zbyt szybko poddaje naprawdę interesujące postaci. Weźmy chociażby Addison. Po dziś dzień nie mogę zrozumieć dlaczego wyleciała z Chirurgów. Zdaję sobie sprawę, że zrobiono to na rzecz Prywatnej Praktyki, jednakowoż ta postać tam się po prostu marnuje. Wyobraźmy sobie jej obecność podczas strzelaniny czy w czasie katastrofy. Śmiało mogłaby iść w pierwszej linii z innymi. Nie mogę też wybaczyć twórcom pozbycie się Teddy. Wykreowali oni porywającą bohaterkę która kiedy trzeba potrafiła walnąć dowcipem, ale kiedy trzeba była również niesamowicie dramatyczna. Nie przeboleję również do samego końca Lexie. Wprawdzie na jej miejsce wskoczyła Jo, ale niestety między nimi jest przepaść jak między niebem, a ziemią. Cieszę się jednak z tego, że dość szybko wyleciał Burke. Był drętwy, sztywny, irytujący oraz sama Hahn, której znieść nie mogłem. Reasumując, moim zdaniem Shonda dołożyła wszelkich starań by stworzyć produkt perfekcyjny, stanowiący nie lada konkurencję dla innych produktów. Oczywistym jest, że w pewnym momencie można zaliczyć pewien spadek formy, jednakowoż tutaj był on chwilowy po czym szybko się podnieśli. Ode mnie serial ma mocną 8 i mam nadzieję, że pozostanie tak już do samego końca.

PS. A sezonu mogą robić tyle ile wlezie :D Nie obrażę się.

tomb2525

zgadzam się z Twoją opinią - niemal tak samo jak w przypadku The walking Dead :D

jedno co mnie razi - CRistina nie Christina :D

nie zgodzę się tylko odnośnie Teddy, że mogła zostać - gdyby nie uśmiercono Henrego - co moim zdaniem było beznadziejne i niepotrzebne absolutnie - to widziałabym ją w SGMW, ale po jego śmierci rozbito jej postac na kawałeczki i ciężko byłoby ją poskładać w całośc :(

co do Addison racja, taka postać i tak szybko odeszła z Seatlle - co prawda oglądałam całą Prywatna Praktyke i miło mi się na nią tam patrzyło, jej związek z Petem, Samem i wreszcie z Jake`m - ale teraz mogłaby wrócic, tylko nie wiem w jakim celu :D
ale chętnie obejrzałabym jej dalsze losy oraz ją i Jake w szpitalu GSMH :))

to się tak fajnie ogląda "jednym ciagiem" ale pomyśł jakie emocje towarzyszą w finałach sezonów ;) ile jest pytać, nerwów, niejasności i chęć obejrzenia choćby 5 minut co będzie dalej

zakończenie ze strzelaniną w szpitalu - mega, dla mnie chyba najmocniejsze...

ale też watek śmierci Georga - jak wypisał na ręce Mer 007...

Ja Greysów uwielbiam za to, że w kilku sekundach tworzy się tam cała masa emocji,wyciskacza łez,gul;i w gardle
no masakra :D a finały to już są mega mocne momentami, chociaż w środku sezonu tez niczego nie brakuje ;)

fnh81

O proszę! :)

Zacznę od Cristiny. Dzięki za poprawienie. Trochę się za bardzo w pisaniu rozpędziłem :D

Teraz Teddy. Fakt faktem, śmierć męża podkopała tą postać, ale jednak nadal była na tyle interesująca by ją poprowadzić. Moim zdaniem jej związek z Huntem był dość burzliwy. Wyobraź sobie, że wchodzi ona na tapetę w 9 sezonie po tym jak rozszedł się z Cristiną. Mamy jaką intrygę, mamy jakieś zawiłości, mamy coś innego. Byłby powiew świeżości. A tak to oto mieliśmy w S9 sielankę pomiędzy Huntem a Yang, która się ciągnie niczym zaloty pomiędzy Derekiem a Meredith w pierwszych trzech sezonach. Jeżeli o ten element chodzi to ja czuję znaczy przesyt.

Addison, Addison, Addison. No po prostu nie przeboleję tej postaci. W Chirurgach rasowy neonatolog z mocnym charakterkiem, w Prywatnej Praktyce odrobinę skapcaniała. Oczywiście nadal była fajna etc. ale jednak nie było toto co powinno być. Jej potencjał gdzieś uleciał, gdzieś prysnął. Mi osobiście było jej szkoda. Ciągle stawiam sobie to pytanie, gdzie podział się ten światowej sławy chirurg dziecięcy? Wyobraź sobie, że tworzy w SGMW duet z Arizoną na jednym oddziale dziecięcym. Dwie różne postawy, dwa różne podejścia do świata. Moim zdaniem świetny wątek fabularny. A czy teraz mogłaby wrócić? Wydaje mi się, że tak. Namieszałaby trochę w szeregach :D

Co do emocji to faktycznie. Jeszcze żaden serial nie wywołał takiej gamy odczuć. Radość, rozmarzenie, melancholia, nostalgia, smutek, przybicie, a nawet strach i zaskoczenie. Coś niesamowitego. Niczym rasowy dramat z Kidman czy Streep.

tomb2525

co do Teddy to był właśnie moment - jeszcze przed Henrym - gdzie chciałam by Owen z nią był, oni naprawdę pasowali do siebie, znali się dobrze, dużo razem przeszli, rozumieli się chyba lepiej niż Owen z Yang ;)
chociaż wiem że ich duet ma rzeszę fanów ja za nimi nie przepadam, nigdy nie przepadałam...

Owen chce rodziny chce dziecka, a Yang nie i jeśli ona zmieni co do tego zdanie to moim zdaniem utraci siebie - jak wtedy gdy zostawił ją Burke - to już nie będzie wyniosła Cristina Yang tylko ciocia klocia która uległa facetowi...
a co do niego to typa nie lubiłam, ale lubiłam ich razem - mieli podobne patrzenie na życie, pracę, co prawda przyszłości bym im nie wróżyła, bo rywalizowali by na stopie medycznej, no ale jakoś pasowali mi do siebie mimo to...

Adison mogła by wnieśc powiew siły - bo ja uważam ją za silną kobietę, rozpuszcza się chyba tylko przy synku :D - ona w Seatlle wiedziała czego chce, może nie potrafiła walczyć o swoje szczęście, ale tylko dlatego że Derek ją zwodził i jej nie doceniał
teraz ma siłe w postaci dziecka - tak upragnionego, oraz Jake`a
ja bym bardzo chciała ich widzieć w GA, ale nie wiem na ile to było by realne - chociaż Shonda już nie raz zawróciła kijem rzekę :D:D

No i emocje są mega mega, od łzy radości po smutek, żal, jeny ile razy ja ryczałam na odcinkach to :D

Macciek_4

Okej, wszystko ładnie, fajnie i ciekawie - zgadzam się z wami - JEDNAK (!!) nie wybaczę zniszczenia coraz to piękniej rozwijającego się wątku Arizony i Callie :( Naprawdę nie byłabym znudzona, gdyby one wreszcie były szczęśliwe... w sumie gdyby tak było, to aż bym się zdziwiła. Im zawsze coś się musi przytrafić, ale romans?! Nie, to za dużo. Prędzej zrozumiałabym ciężką depresje Arizony albo gdyby całkowicie zwariowała, ale co to to nie. Jeszcze przed chwilą ze względu na nogę nie dawała się dotykać, a teraz zdradza w dyżurce z nowo poznanym babskiem :( aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie chce żeby się rozpadły!!

Właśnie nadrobiłam 9 sezon i w pełni się z Tobą zgadzam co do Arizony... Przegięli z tą zdradą.

tomb2525, jako, że jesteś na świeżo z sezonami to mógłbyś napisać jak zakończyli wątek Teddy? Pamiętam motyw ze śmiercią jej męża, ale co było potem? Ah, też ją lubiłam :(

ssqu

Teddy dostała propozycję pracy w jakiejś medycznej instytucji militarnej. Dokładnej nazwy nie pamiętam za co przepraszam. Początkowo wzięła i ją odrzuciła ze względu na to by wspierać Hunta w jego kryzysie w związku z Christiną (lojalność wobec przyjaciela) oraz z tego względu, że posada w Seattle Grace/Mercy West pozwalała jej zachować pamięć po zmarłym mężu, jednak Owen wziął ją po prostu zwolnił co pozwoliło jej ruszyć dalej.

tomb2525

Dzięki ;)

watek Callie i ARizony nie był rozwijający się - one były całością od kilku sezonów, tworzyły rodzinę, która bardzo wiele przeszła, podnosiła się po upadku, jednym drugim , trzecim

ale wątpię by były razem po tej zdradzie - ja osobiście nie chce tego...

Callie tyle zniosła upokorzenia, odtrącenia, ale wciąż próbowała, pomagała, wspierała i co dostała w zamian?

dla mnie Arizona jest skończoną su.ką i życze jej by zakochała się w kimś i dostała to samo co ona zrobiła Callie...

a Callie zyczę kogoś kto ją poskłada, pokocha i nigdy nie skrzywdzi - ile ona już przeszła w życiu to chyba tyle co Mer...

smierć George mocno nią wstrząsnął, zostawiła ją Erica bez słowa wyjaśnienia po tym jak Callie się zaangażowała, Arziona wybrała karierę zamiast jej miłości, odrzuciła ją wtedy, wyleciała na chwilę co prawda, ale wyleciała ze szpitala, musiała szukać nowej pracy,
ciąża z Markiem, powrót Arizony, wypadek w którym omal nie straciła Sofii i życia, odtrącenie matki, bo urodziła bękarta i poślubiła lesbijkę, śmierć Marka - przyjaciela, powiernika, ojca jej dziecka, trauma Arizony - ale nie poddała się, wlaczyła o nią o ten związek i co dostała w zamian?

myślałam, że teraz ich związek będzie mocniejszy, trwały, ale po takim czymś jeśli Callie wybaczy Arizonie to będzie najzwyczajniej na świecie głupia ;)