Chodzi mi oczywiście o scenę zaniedbania Dereka w szpitalu, neurochirurga, który się spóźnił 1.5 godziny bo jadł sobie obiad, albo nie zamówienie tomografii głowy..
Pewnie dałoby się go uratować gdyby nie ich obojętność...
Nie odpuściłabym na miejscu Meredith i pozwałabym ich...
Tak wiem, że musiał jakoś zginąć i trzeba tak było, ale mimo wszystko dziwię się, że Mer podeszła do tego tak w miarę spokojnie. Powinna się zdenerwować i wkurzyć, ja bym się wkurzyła.