.................spoiler........................................................ .........Pomijając inne omawiane kwestie, takie jak śmierć wiadomo kogo, nie sądzicie, że akcja w odcinkach 23 i 24 była kompletnie nieudolnie poprowadzona?
W jednej chwili Meredith wsiada do samolotu (nawet nie przykapowałem po co) a w następnej leży na ziemi. Widz mógłby liczyć na jakieś turbulencje, efekty itp., ale nie.
Potem leży na ziemi.
Gdzie tu suspens?
Poza tym, w ogóle nie sczaiłem, co oni tam wszyscy robili w tym samolocie, ale to już inna kwestia.
No i trochę dziwne, że katastrofa samolotu poszła tak gładko-tylko jedna osoba zginęła.
Potem biegają po lesie, nagle w ciągu pięciu minut Lexi umiera (bądźmy szczerzy- jej umieranie można by przeciągnąć przez jakieś dwa odcinki - choć jeszcze został Sloan)- również brak napięcia.
Porównajcie to choćby z tym kolesiem co sterroryzował szpital.
Naprawdę z katastrofy samolotowej można wyciągnąć więcej , niż to.
To była katastrofa lotnicza rodem z telenoweli meksykańskiej dla sfrustrowanych gospodyń domowych - miało być dramatycznie, a nie realistycznie. Niestety nie bardzo wyszło, głównie dlatego, że zrezygnowano z kluczowych i najbardziej 'dramatogennych' w przypadku takiej katastrofy aspektów - momentu przed wypadkiem (awarie sprzętu, reakcja ludzi w samolocie itp.), reakcji bliskich na zaginięcie bohaterów, akcji poszukiwawczej i wreszcie przewiezienia rannych do szpitala. T erotycznie może to stanowić punkt wyjściowy fabuły następnego sezonu, ale zubożyło bardzo finał ósmej serii. Przeciąganie umierania Lexie byłoby zapewne niemiłosiernie pełne patosu,ale jestem gotowa przyznać, że chyba lepsze niż błąkający się po lesie rozbitkowie oraz powracające przebitki równoległej akcji w Seattle Grace, które skutecznie niwelowały napięcie związane z katastrofą.